piątek, 10 sierpnia 2012

Rozdział 8


-Mamo, nic mi nie jest, to z nerwów. – próbowałem uspokoić moją rodzicielkę, klęcząc przy muszli klozetowej oddając śniadanie.
-Dobrze, dobrze. Tym bardziej ziółka Ci się przydadzą. Zejdź za kilka minut na dół. – odpowiedziała pospiesznie i równie szybko usłyszałem jej kroki dochodzące ze schodów.
Czułem się lepiej, chociaż żołądek nadal skręcał mi się z nerwów. Plus taki, że nie zbierało mi się na wymioty. Leniwie wstałem z podłogi, by umyć twarz, zęby i przeczesać mokre od potu blond włosy. Założyłem koszulkę od piżamy (kocham te dni, gdy o 1 po południu chodzę ubrany w nocnym stroju) i zszedłem na dół.
-Jak tam kochanie? Wyglądasz o niebo lepiej. Siadaj, wypij lipę. – moja mama troszczyła się dzisiejszego dnia o mnie niezwykle uroczo. Na stole kuchennym postawiła kubek z ziołami oraz suche, kukurydziane chipsy.
-Dziękuję, a czy będę mógł później liczyć na jakąś tabletkę na uspokojenie? – zapytałem niepewnie, uśmiechając się i drapiąc po głowie jednocześnie.
-Jasne, zrobię wszystko co w mojej mocy, by ten dzień przebiegł pomyślnie. Wiec – mama dosiadła się do mnie z kawą, którą właśnie upijała – opowiadaj co wiesz, czego się spodziewasz po Liamie! – mama niemal skakała z podekscytowania na krześle.
-To będzie coś dużego.. Czuje to. Inaczej bym się tak nie denerwował. Ach, i jeszcze od kilku dni Payne z Louisem cały czas gadają o czymś.  Ale tylko gdy mnie nie ma z nimi, a jak wrócę to zapada cisza. Rozumiesz?
-Tak, tak. O Boże! A co jeśli Liam Ci się oświadczy!? – brawo. Kilka łyków tego ohydnego napoju, który musiałem pić, zmarnowało się, ponieważ wylądowały one na mojej piżamie.
-Mamo! Jesteśmy dopiero rok ze sobą. Tak Ci spieszno zostać teściową?
-Rok to AŻ 365 dni, słońce.  A po za tym, chyba nie zdajesz sobie sprawy, z tego, jak On na ciebie patrzy. I ty na Niego. Wyglądacie na parę, które jest ze sobą min. 3 lata. On Cię pragnie, Niall. A ty?
- Głupie pytanie. Oczywiście, że chciałbym spędzić z Nim całe Zycie. Nigdy nie znajdę drugiego takiego chłopaka. Wręcz jestem naćpany Jego miłością… - spojrzałem za okno i dostrzegłem, ze lekko prószy śnieg. Usłyszałem śmiech mamy.
-Może przestaniesz słuchać „Drunk on love”. TO CI MÓZG PSUJEEE! – parsknąłem, gdy to usłyszałem. – O której Liam po Ciebie przyjdzie? – ponownie spojrzałem na mamę.
-O 4 będzie. Jakoś tak. Ym.. Nie wiem jak mam się ubrać.. Co o tym myślisz mamo? – w tym punkcie byłem w kompletnej rozterce.
-Myślę, że garnitur nie będzie w tej sytuacji przesadzonym strojem. – odpowiedziała i posłała ku mnie promienny uśmiech dopijając kawę.
-Tak myślałem, tylko mnie utwierdziłaś w tym przekonaniu. – zegar wybił drugą po południu. – O nie, już ta godzina!? Idę się szykować, mamo. – opróżniłem kubek i ruszyłem do mojego pokoju. Starałem się o tym nie myśleć, ale co jeśli mama ma rację? Ta myśl siedziała mi cały czas w głowie i dawała o sobie znać w każdym momencie. Nie chcę o tym myśleć. Z kilku powodów. Przez to robiłem się bardziej zdenerwowany. Drugi, i ważniejszy – wyobrażę sobie za dużo i będę później chodził struty, że Liam nie oświadczył się dzisiejszego wieczoru. Horan, nie myśl o tym! Myśl o jedzeniu, myśl o jedzeniu!
Na początek zacząłem sprzątać swój pokój. Po uporządkowaniu biurka oraz pościeleniu łóżka udałem się do łazienki, gdzie spędzę mniej więcej najbliższą godzinę. Ciepły prysznic i zapach truskawkowego szamponu ukoił mnie i moje myśli. Po starannym wytarciu się, obwiązałem ręcznik na biodrach i przystąpiłem do innych zajęć, takich jak mycie zębów, golenie się i układanie fryzury. Robiłem to z niezwykłą starannością, więc po godzinie i pięciu minutach mogłem udać się ponownie do pokoju, by wybrać strój na dzisiejszy wieczór. Biała, świeża koszula, a do niej czarny, cienki krawat. Do tego talkowana marynarka oraz spodnie od kompletu. Z szuflady wyciągnąłem skarpetki w tym samym odcieniu co garnitur. To głupie i dziwne, ale nie mogłem zdecydować się czy założyć slipy czy bokserki. Kusiło mnie, by pójść bez żadnej bielizny, jednak wtedy przypomniałem sobie, ze jest mroźno. W ostateczności wybrałem obciśle, czarne slipki od Kleina, by podkreśliły  to i owo. Po upływie 30 minut byłem gotowy by wrócić do łazienki  i poprawić fryzurę oraz wzmocnić woń, która unosiła się wokół mnie. Po 110 minutach schodziłem na dół z płaszczem i bitami zimowymi.
-Niall, w końcu! Ile mo… - z salonu wyszła ku mnie mama i… zaniemówiła, a ja się zarumieniłem. – Wyglądasz pięknie.
-Mamo, nie płacz… - płakała.
-Ale, gdy nie mogę tego powstrzymać! Jesteś piękny, oczekujesz na swojego chłopaka. Cholernie jestem szczęśliwa, że jesteś szczęśliwy, Niall. – podszedłem do mamy, która „wachlowała” sobie oczy ręką, by powstrzymać łzy. Uściskałem ją najmocniej na świecie.
-Kocham Cię, mamo. – sam poczułem wzruszenie.
-Też Cię kocham, ale to już pewnie wiesz.
Dzwonek do drzwi. Zamarłem.
-Idź do kuchni, naszykowałam Ci tabletkę. Ja otworzę. – kobieta szybko ocierała swoje łzy, a ja pospiesznie ruszyłem do kuchni.
-Dobry wieczór! – zapewne w tym momencie Liam czarował moją mamę swoim uśmiechem.
-Witaj Liam! Wejdź, Niall jest już gotowy.
-Tak! Jestem! Witaj Payne. – niemal wybiegłem z kuchni i zobaczyłem jeszcze bardziej urokliwego niż zwykle, mojego chłopaka. Obdarowałem do całusem w policzek na przywitanie i zacząłem ubierać się.
-Czy pozwoli Pani, ze zabiorę Nialla na jakiś bliżej nieokreślony czas? – ale On jej słodzi. I jaki On dzisiaj uroczysty. Ciekawe ile razy powtarzał to sobie, by wypowiedzieć to bez zająknięcia.
-Uciekaj z Nim nawet na koniec świata, jeśli masz ochotę! – odpowiedziała mam ze śmiechem. Liam jej zawtórował.
-Jesteś gotowy? – zwrócił się do mnie. Pokiwałem głową w odpowiedzi.
-Bawcie się dobrze! Och, tylko, żeby mi z tego dzieci nie było! – pogroziła nam teatralnie palcem i zaczęła się śmiać.
-Dziękujemy i również życzymy miłego wieczoru – odpowiedział Liam grzecznie, gdy opanował swój napad smiechu. Pomachałem mamie na pożegnanie i wyszliśmy z domu. W ciemności odnalazłem dłoń Liama i ruszyliśmy przed siebie.
-Jak minął dzień? – Payne przerwał tą miłą ciszę.
-Dobrze, teraz zaczyna się jego najlepsza część. A Tobie?
-Dokładnie jak u Ciebie. – wzmocnił uścisk naszych dłoni i obrócił mnie, byśmy stali twarzą w twarz. – To jak, zostaniesz moją Walentynką? – między nami pojawiła się pojedyncza róża.
-Oczywiście, że tak. – odpowiedział pewnie patrząc Liamowi w oczy i zbliżając się do niego na tyle blisko, by złączyć nasze usta w namiętnym pocałunku. – W tym momencie będę musiał odmówić Tomlinsonowi, gdyby dzwonił… - powiedziałem ze smutkiem w głosie, jednak po dostaniu kuksańca w bok od Liama roześmiałem się. Ponownie odnalazłem jego ciepłą dłoń i ruszyliśmy dalej ulicami Londynu.
-Swoją drogą, jak myślisz, z kim Lou spędza dzisiejszy dzień? – spytałem z ciekawością.
-Jestem pewien, że z Harrym.
-Och, tak myślisz? Jutro zapewne się wszystkiego dowiemy. – skwitowałem – Gdzie idziemy, jeśli można wiedzieć?
-Nad Tamizę. Mam nadzieję, że nie przeszkadza CI taki długi spacer?
-Z Tobą mogę iść na drugi koniec świata. – odwróciłem się w Jego stronę i złożyłem na jego ciepłych wargach pocałunek.
Podczas naszej przechadzki przez miasto odzywaliśmy się bardzo mało. Pasowało mi to. Liczyło się to, ze minął rok, a ja mogę ściskać jego rękę i czuć ciepło bijące od jego ciała.
Zbliżaliśmy się do Tamizy. Do moich uszów docierało charakterystyczne BONG ONG BONG, które zwiastowało Brytyjczykom, że jest już szósta.
-Idziemy na London Eye. – to było stwierdzenie, a nie pytanie – Zawsze chciałem tam iść z partnerem w Walentynki. Dziękuję, za spełnienie kolejnego marzenia. – odwróciłem się do Liama i posłałem mu szeroki uśmiech, który odwzajemnił.
-Cieszę się, ze będzie Ci się podobało. Nawet nie wiesz jaki jestem szczęśliwy. Dzisiaj mija rok, gdy zgodziłeś się zostać moim chłopakiem. Przez ten rok zdążyłem Cię pokochać jeszcze bardziej. – Liam zatrzymał się i złączył nasze usta w pocałunek. – Dziękuję, że jesteś. – poczułem ścisk w gardle. Pojedyncza łza spłynęła po policzku. Liam zauważył ją, lekko się uśmiechnął i starł ją swoim kciukiem. – Nie płacz, Blondasie.
-Jak nie płakać, gdy tylko moje łzy oddają to, jak się teraz czuję. – wtuliłem się w Liama.
-Chodź Kochanie, miła przejażdżka na Oku na nas czeka. – Payne gładził mnie po plecach i złożył całus na moich włosach.
Po kilku minutach Obsługa Koła życzyła nam miłego przejazdu i uśmiechali się do nas sztucznie. Oni tak nie myślą. Oni chcą byśmy się udusili w tej kabinie.
-Proszę. – Liam zachęcająco zaprosił mnie do kabiny i wpuścił mnie przodem.
-Och, dziękuję. – w środku panowało przyjemne ciepło, więc zdjęliśmy nasze okrycia wierzchnie. Na jednej z kanap stał szampan z dwoma kieliszkami oraz karteczka z napisem Rodosnego Dnia Świętgo Walentego. Znów pomyślałem, że Obsługa wcale tak nie myśli. Oni pragną, by ten dzień był najgorszym dniem w naszym życiu. Ale tak nie będzie. Liam objął mnie od tyłu. Ruszyliśmy w 45 minutową podróż.
-Więc… Moża szampanu? – spytał mnie uwodzicielskim głosem. Zaraz odlecę.
-Z miłą chęcią. – odrzekłem, i obróciłem lekko głowę, by złożyć krótki pocałunek na ustach Liama. Poszedłem na drugą kanapę. Po kilku sekundach w szklanym pomieszczeniu rozległ się huk otwieranego alkoholu, a po następnych kilkunastu sekundach, obok mnie usiadł mój chłopak.
-Za nas. Za to, byśmy za rok mogli świętować naszą drugą rocznicę. – wypowiedział lekko Payne podając mi mój kieliszek.
-Za nas. – powtórzyłem cicho i upiłem łyk napoju, patrząc Liamowi w oczy. Odstawiłem moje oraz jego naczynie i przyssałem się do warg Liama.
Namiętnie zacząłem go całować, przenoszą się na jego kolana i obejmując go w pasie rękami.
-Kocham Cię Liam. Kocham Cię. Nigdy Cię nie opuszczę. – wydyszałem miedzy pocałunkami. Liam zaczął całować mnie po linii żuchwy, a ja lekko odchyliłem głowę, dając mu znak, by robił swoje dalej. U dołu zacząłem wyczuwać rosnące napięcie.
-Niall, chyba nie chcesz tutaj uprawiać seksu? – spytał chrapliwym głosem.
-Oczywiście, że chcę. Ale wolę poczekać do późniejszych godzin wieczór. Myślę, że Ty również?
-Dokładnie. – stwierdził  ciężkim głosem, ściskając moje pośladki. Z moich ust uleciało ciche stęknięcie. Położyłem głowę na kolanach Liama i razem wpatrywaliśmy się w dal Londynu. Chłopak zaczął bawić się moimi włosami. Mniej po upływie 20 minut od rozpoczęcie przejażdżki, Payne zaczął wstawać ze swojego siedziska.
-Niall.. – zaczął drżącym, niepewnym głosem. Jedną ręką szukał czegoś w kieszeni spodni. – Czy… czy… - wyjął charakterystyczne pudełeczko ze spodni. Z wrażenia wstałem z miejsca i przyłożyłem rękę do ust. – Czy zostaniesz… zostaniesz moich mężem? – chłopak uklęknął przede mną i otworzył czarne, zamszowe pudełeczko. Moim oczom ukazała się srebrna obrączka. Moje oczy zaczęły piec i czułem, że robią się mokre. Zniżyłem się do poziomu Liama.
-T-tak. – powiedziałem przez łzy i rzuciłem się na mojego Narzeczonego, powalając Go na podłogę. Zacząłem obsypywać go milionami całusami. –Nawet nie wiesz, jak się teraz czuję. Jak jestem cholernie szczęśliwy. Dziękuję. – przytuliłem Liama i zacząłem płakać na jego ramieniu. Ten pocierał moje plecy i głaskał mnie po włosach.
-Niall, kochanie.. Nie wiem co powiedzieć… Może przymierzysz obrączkę?
-Ach, tak. Z ogromną chęcią. – wstałem i podałem dłoń Liamowi, by pomóc mu w podniesieniu się z podłogi i usiąść razem na tej samej kanapie, co leżeliśmy parę minut temu.
Payne wyciągnął srebrną obrączkę. Swoimi bystrymi, brązowymi oczami patrzył na moją twarz uśmiechając się delikatnie. Niezwykle delikatnie ujął moją prawą dłoń i wsunął na środkowy palec pierścień. Oboje spojrzeliśmy na dół. Prezentował się niezwykle, a ja spoglądając na Liama spod rzęs zamknąłem nasze usta w długim, namiętnym pocałunku.
Dopijając szampana, leżąc w objęciach, spostrzegliśmy, ze 40 minut przejażdżki minęło. Bardzo szybko…
-Najwspanialsze 40 minut w moim życiu. Dotychczasowym życiu. – wyszeptałem.
-Najwspanialsze i najbardziej nerwowe  40 minut w moim życiu. – poprawił mnie Liam. Zaśmiałem się.
-Chyba nie sądziłeś, że Cię odrzucę?
-Tak, tak sądziłem. Jesteśmy dopiero rok, a ja wyskakuję z oświadczynami.
-Rok to aż 365 dni, słońce. – zacytowałem swoją mamę.
-I 8760 godzin. To wystarczająco długo, bym się przekonał, że ty jesteś tym jedynym.
-Słodzisz mi bardzo dzisiejszego wieczoru, Liam. – zachichotałem rumieniąc się. Właśnie wychodziliśmy na zewnątrz, gdzie się ochłodziło i śnieg przybrał na sile. Mimo, że kabina była szklana nie zauważyłem tego. Wzdłuż kręgosłupa przeszły mnie drgawki, więc wtuliłem się w Liama, który jedną ręką mnie objął, a drugą pisał do kogoś sms. Chciałem spytać się kim ten ktoś jest, ale nie chciałem być nachalny.
-Dokąd teraz zmierzamy? – spytałem z ciekawości.
-Cóż. Jest Ci zimno, jesteś głodny. Łapiemy taksówkę i jedziemy do mnie. – odpowiedział Liam z humorem. –Taxi! – Payne zatrzymał czarny pojazd. Po kilkunastu minutach drogi, podczas której byłem nadal wtulony w mojego Narzeczonego, zajechaliśmy pod jego dom na Lambeth. W oknach piętrze panował dziwny półmrok. Po opłacenie taksówki, razem wysiedliśmy z auta i ruszyliśmy do budynku. Po wejściu do niego ukazał się piękny i magiczny wystrój domu.
Przy dużym jadalnym stole były nakrycia dla dwóch osób, bukiet kwiatów oraz dwie, długie białe świece, które były już zapalone. Na stoliczku w salonie chłodził się szampan. Wszędzie były porozstawiane świece, od których bił owy półmrok. Na schodach dostrzegłem płatki kwiatów, a mój węch wyczuł smaczną woń pieczeni, która była ustawiona pomiędzy nakryciami na stole. W tle leciała cicha, spokojna muzyka. Z mojej piersi wydobył się cichy jęk rozkoszy typu aw.
-L-liam… To… Jak… Gdzie… To jest piękne. – odwróciłem się w Jego kierunku i złożyłem kolejny pocałunek na jego ustach. –Dz-dziękuję za ten wspaniały już wieczór. – Liam zachichotał, ale nic nie odpowiedział. Pomógł mi zdjąć i płaszcz i odwiesił go na wieszak.
-Zapraszam do stołu. – wskazał nonszalancko ręką, w którym kierunku mam podążać. Po drodze wziął szampana oraz kieliszki, a w jadalni – jak przystało na mężczyznę – pomógł mi usiąść do stołu. Cicho się zaśmiałem.
-Dziękuję, panie Payne.
-Do usług, panie Horan. Szampana?
-Tak, poproszę. A na deser poproszę pana, panie Payne. – odwróciłem się w jego stronę z łobuzerskim uśmiechem na ustach.
-Obawiam się, że będzie to pana drogo kosztować, panie Horan.
-Dla tak wspaniałego mężczyzny, zrobię wszystko. – Liam nic już nie odpowiedział, a jedynie złożył na moich ustach krótki pocałunek.
-Podano do stołu.
Kolacja była pyszna. Jednak to nie to było najważniejsze. Najważniejszy był Liam, który w końcu się uaktywnił i zaczął gadać jak najęty. Może wcześniej był zdenerwowany przez możliwość odrzucenia przeze mnie jego oświadczyn? Myślę, że tak. Po pewnym czasie Liam przestał tak nadawać, a skupił się bardziej na mnie. On mnie uwodził. Kochałem to. I naszykowana potrawa smakowała lepiej z jego widelca.
-Zatańczy Pan ze mną? – spytał mnie uwodzicielskim głosem i wyciągnął teatralnie dłoń, którą odruchową złapałem.
-Z nie mniejszą radością, panie Payne.
Leciała nastrojowa muzyka, w sam raz na przytulańca. Wokół mnie unosiła się cudowna woń mocnych, ale przyjemnych dla mojego zmysłu węchu perfum Liama. Wirowaliśmy wokół siebie w rytm muzyki. Patrząc przez okno rozmarzyłem się. Chciałbym, by tak wyglądał nasze wspólne wieczory. Ja, Liam, muzyka i szampan. Nic więcej.
Muzyka zmieniła rytm. To pewnie kolejny utwór, jednak my nie zmienialiśmy swojego tańca. Lekko podniosłem głowę, by spojrzeć Liamowi w oczy.
-Kocham Cię. – wyszeptałem do jego ust, które zamknąłem w pocałunku.
-Kocham Cię. – powtórzył i pocałował mnie namiętniej, niż ja kilka sekund temu jego.
Nasz pocałunek trwał wieki. Trwał długo, ale przez cały czas nasilał się. Jedną rękę wplotłem w jego włosy, a drugą włożyłem do tylniej kieszeni jego spodni. Liam za to lekko ścisnął moje pośladki, na co ja odpowiedziałem lekkim jęknięciem rozkoszy. Czułem, że za kilka minut będziemy uprawiać równie namiętny seks.
Nie minęło długo, gdy poczułem jak moje ciało unosi się do góry. Liam niósł mnie przez tunel świec i kwiatów, by w końcu dotrzeć do najpodlejszego pokoju na piętrze, gdzie było jasno od płomyków świec. Z największą delikatnością położył mnie na wielkim łożu, po czym wszedł na nie i pochylił się nade mną. Ponownie zamknął nasze usta w pocałunku, a ja tylko przycisnąłem Go do siebie, wplatając palce w jego czuprynę.


Witajcie! Jak się podobał rozdział? Mi, osobiście - bardzo! Jestem z niego dumny. Na kolejną część umawiamy się, jak zawsze, we wtorek.
Licznik wejść wybił 3 tysiące - kocham Was! #1love  

15 komentarzy:

  1. No no noooo, ta końcówka mnie najbardziej rozwaliła. Nie ma to jak dobre fantazje ;DD

    OdpowiedzUsuń
  2. awww, ten moment na Oku był taki słodki i kochany! czytając takie opowiadania, nawet i o gejach, jestem świadoma, że nigdy nie spotka mnie taka miłość :<

    OdpowiedzUsuń
  3. O jejciu... To było słodkie, tak się denerwował. ;) Szczerzyłam się do monitora, świetny rozdział. : )

    OdpowiedzUsuń
  4. jeja, to takie słoooodkie . :)
    ciekawe czego mamy się spodziewać w następnym rozdziale, hm? :>

    czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  5. I bardzo dobrze, ze jesteś z niego dumny, bo wyszedł ci rewelacyjnie <3 Bardzo sie cieszę, że zdecydowałeś sie napisać rozdział od strony Niall'a. Cos takiego nowego i świeżego. Cudownie po prostu :) Te całe zaręczyny, ten pomysł Liam'a, był po prostu cholernie romantyczny ♥ Ale musze przyznać się, ze do ostatniej chwili bałam się, że Niall się nie zgodzi. Ale pieprzone teorie Gabi nigdy się nie sprawdzają, bo inaczej byłaby total załamka. Ale skoro wszystko okej, to ja lecę po jakąś kieckę i czekam na ślub. ;D
    Hmm ... Ciekawe czy Louis rzeczywiscie spedza Walentynki z Hazzątkiem ... Nie mam nic przeciwko.
    Czekam na następny xx @LikeLaughNiall

    OdpowiedzUsuń
  6. Rewelacyjny rozdział, zawsze najlepsze teksty tylko u Połczyna od 'Horan, nie myśl o tym! Myśl o jedzeniu, myśl o jedzeniu!' przez 'Kusiło mnie, by pójść bez żadnej bielizny, jednak wtedy przypomniałem sobie, ze jest mroźno. W ostateczności wybrałem obciśle, czarne slipki od Kleina, by podkreśliły to i owo.' oraz 'Po kilku minutach Obsługa Koła życzyła nam miłego przejazdu i uśmiechali się do nas sztucznie. Oni tak nie myślą. Oni chcą byśmy się udusili w tej kabinie.' kończąc na 'Nasz pocałunek trwał wieki. Trwał długo, ale przez cały czas nasilał się. Jedną rękę wplotłem w jego włosy, a drugą włożyłem do tylniej kieszeni jego spodni. Liam za to lekko ścisnął moje pośladki, na co ja odpowiedziałem lekkim jęknięciem rozkoszy. Czułem, że za kilka minut będziemy uprawiać równie namiętny seks.'

    Kocham Cię! Kocham Twojego bloga! Kocham to opowiadanie, jesteś moim mistrzem! Było jeszcze trochę napisane ale przez przypadek usunęłam ;p

    OdpowiedzUsuń
  7. Hey. Przepraszam, ale nie mam ochoty pisać długiego komentarza. ;o
    także ogólnie rozdział jest świetny , ale lekko przeslodzony. Rozumiem kilka wątków lukru i cukru byłyby idealne, ale nie cały czas. Podobało mi się to oczywiście, ale trochę reakcja jego mamy mi nie pasowała... :/
    Cóż, życzę weny i nie bądź zły, jestem dzisiaj jakaś chamska, przepraszam ;(
    nie chce hejtować, to moje zdanie i chyba TYLKO JA tak uważam, nie przejmuj się tym

    OdpowiedzUsuń
  8. Jestem z Ciebie dumna i z Twojego 8 rozdziału również! ;* Słodkie i urocze, a ząbki na wierzchu :d
    Zastanawia mnie jak w takim razie będzie ich trójkącik wyglądał, bo ja chcę tego trójkącika i jestem na niego ostro nastawiona :D

    OdpowiedzUsuń
  9. NIAM FOREVER. Jezu moje serce.Te oświadczyny na London Eye cholernie romantyczne <3 Masz niesamowity talent do pisania <3 czekam na nextaaaaaaaaaaa :*
    ___________________________________________________
    http://wasforeverornever.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Kurwa i like it! :D Czekam na nastpeny niecierpliwie :)

    OdpowiedzUsuń
  11. boże to jest świetne : 3 a Ty jestes gejem ? bo mnei to ciekawi XD

    OdpowiedzUsuń
  12. no i gdzie moja dedykacja kurwa? co?!
    ale chuj z tym, doszłam zanim przeczytałam pierwsze zdanie. JEBNĄĆ CI CIUPASKĄ, STARY?! no, dobra, muszę się ogarnać, bo niby twitcama mam robić, thehehehe. co do rozdziału, to przy pytaniu, czy Niall zostanie walentynką Li, umarłam po raz n-ty <3 niby takie banalne, a tak słodkie, że o ja pierdolę kurwa i chuj <3 btw do spowiedzi dziś byłam, a klnę jak szewc, teheheehe :D nieważne, dla takich opowiadań warto :D Boże, jestem jebnięte, gdyby to mój proboszcz zobaczył xD kurwa, odbiegam od tematu :D człowieku, kocham Cię za ten rozdział i wiem, że padniesz, bo ja też padłam, ale WYJDZIESZ ZA MNIE!? xD podobno będę dobrą żoną xD dobra, nieważne, znowu, moja elokwencja poszła dupczyć się w krzaki za cenę internetu, tehehehe :D dobra, kończę, dziękuję, dobranoc :D <3
    [heart-without-you]
    [seven-sins-deadly-sins]

    OdpowiedzUsuń
  13. Wez zrób zeby Harry byl w ciąży, proszeeeeee . Hazza jako mamusia Awww . ;3

    OdpowiedzUsuń
  14. Boże jakie to jest kochane. Mogłabym czytać to cały czas od początku. Popłakałam się ze wzruszenia. To było takie niesamowite. Niewiem jak Ty to robisz, ale chce się wracać do każdego z Twoich rozdziałów. Takie to kochane.. Naprawde mimo iż przeczytałam to już trzy razy, to nadal nie mogę przestć się uśmiechać. Oni są tacy idealni. Dziękuje, że to piszesz. Czekam na następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Jesteś ohh... normalnie nie wiem co mam napisac ! Jesteś geniuszem, cholernym niesamowitym geniuszem, ktory sprawil ze uśmiechałam sie jak jakas idiotka do monitora. Ja dalej jestem w szoku, bo to opowiadanie jest tak fantastyczne, ze zadne słowa nie wyraża to co czuje po przeczytaniu tych rozdziałow, ktore do tej pory napisałes.
    troche ci nasłodziłam ( tak jak ty w tym rozdziale), ale wszystko co napisalam to prawda ;p
    Już sie nie moge doczekac nastepnego ^^

    OdpowiedzUsuń