wtorek, 31 lipca 2012

Rozdział 5


-Jak myślisz, w którym momencie On się obudził? – moich uszów doszedł stłumiony przez muzykę szept Nialla.
Sam nie wiem, w którym. Chyba nadal jestem w szoku, po tym, co zobaczyłem owej nocy. Liam i Niall pieprzących się jak jakieś niewyżyte króliki w MOIM łóżku. I te teksty: zobaczy porno w 3d  albo niech szykuje swoją psychikę na to, co czeka go, gdy będzie się z nami zabawiał się w trójkącie.  Do tego dodam te gorszące sceny rimmingu i sam nie wiem czy mam z tego żartować, płakać czy opieprzyć ich. Dobrze, że rano obudziłem się pierwszy i szybko ulotniłem się na dół, by dać im jasno do zrozumienia, aby posprzątali po sobie. Ku mojemu uradowaniu odczytali moje intencje. Jednak nie mogłem się oprzeć pokusie, by nie schować ich bielizny, która „zdobiły” moją podłogę. Może odeślę im ją pocztą?
Tomlinson, do diaska! Skończ tak pieprzyć, odegrasz się na nich bzykając Stylesa u któregoś w łóżku. Zaskoczyłem tą myślą samego siebie. Miałem już dosyć tej napiętej sytuacji. Postanowiłem ją rozluźnić paroma uszczypliwymi żarcikami.
-Niall, Kochanie moje, wiedz, że widziałem już porno w 3D, ale wy przebiliście wszystko. Nie myśleliście nad nagraniem sex taśmy? Byście byli prawdziwymi gwiazdami porno. – spojrzałem na Gejków w samochodowym lusterku – Liam spuścił wzrok, a Niall zrobił się biały jak kreda.  – Och, tylko wiecie… dajcie mi znać, jeśli chcielibyście się ze mną zabawić. – odwróciłem się w ich stronę i puściłem oczko oraz odsłoniłem przed nimi moje zęby. Spojrzałem na jezdnię, by stłumić wybuch śmiechu. Niezłą zabawę sobie znalazłeś, Tommo.
-A… ale… ja.. j… ja nie… ja nic… ta… tylko…
-Horan, Miśku, jesteś taki słodki jak się jąkasz – skomentowałem, a Liam uśmiechnął się w moją stronę. – Czyli nie chcesz się ze mną kochać i ze swoim Chłopakiem? Horan, ranisz mnie…. – do tej wypowiedzi dodałem szczyptę gry aktorskiej.
-Och proszę cię, Tomlinson, wjechałbym w Ciebie z chę… - odpowiedział ze śmiałością Niall, ale szybko tego pożałował. Liam sprzedał mu mocne uderzenie z łokcia w jego bok. Blondyn syknął z bólu.
-CO!? Horan, kurwa ogarnij się. JA. TU. JESTEM. Nie mam ochoty słuchać, że chcesz bzykać innego typka, swojego PRZYJACIELA, gdy ja jestem twoim CHŁOPAKIEM. – Liam pierwszy raz zabrał głos dzisiaj. I wcale to nie była jakaś miła wypowiedź…
-Ej, Payne. Ty też chcesz go bzykać, więc sorry hello, na to samo wychodzi. Obaj chcemy go pieprzyć, wiec proszę mi tu nie robić awantur. – odpyskował Irlandczyk swojemu partnerowi.
-Serio Liam? Serio Horan? Serio? Trójkącik ze swoim przyjacielem? – ponownie odwróciłem się do tyłu, posyłając im spojrzenie are you fucking kidding me.
-Uważaj Louis na drogę! – krzyknął Liam.
Momentalnie nacisnąłem na pedał hamulcu i klakson. Na oxfordowym parkingu, na którym panowały kiepskie warunki, zatrzymałem się kilka centymetrów przed srebrnym mercedesem klasy M z serii off roader. Nie rozpoznałem kierowcy, ale szybko odjechał. Czy kompletnie nie zorientował się, że za chwilę bym mu rozwalił tył samochodu? Pospiesznie nacisnąłem na przycisk uruchamiający światła awaryjne, by chociaż w ten sposób przeprosić nieznajomego kierującego.
-Uff, było blisko. Dzięki Liam. – wypuściłem głośno powietrze z ust, i posłałem Liamowi wdzięczny uśmiech. Zaparkowałem przy wejściu do budynku, za 15 minut zaczynamy zajęcia. W drodze do auli postanowiłem opanować całą tą krepującą sytuację.
-Słuchajcie. Tak nie może być. Nie możemy chodzić naburmuszeni cały dzień, jak nie więcej. Poniekąd, spodziewałem się tego, że leżąc w nocy w tym samym łóżku, nie będziecie potrafili opanować swoich popędów seksualnych. Więc to ja Was przepraszam za te teksty w samochodzie, i za moje zachowanie w weekend. Przeze mnie prawie się pokłóciliście dzisiaj, więc za to też przepraszam. Ale Horan, proszę, nie mów takich tekstów na cały głos, że chcesz ze mną trójkąciku, gdy ja leżę kilka metrów dalej. Liam, rzekomo, też to powiedział, ale jakoś tego nie słyszałem. Więc teraz powinno być świetnie. Jasne? Postaram się o tej sprawie zapomnieć. – wcale nie będziesz próbował zapomnieć tych scen, Tommo. Taa. Nie będę próbował. To było cholernie podniecające. Patrząc na to wszystko miałem mokro w majtkach. Czy chciałbym z nimi trójkąciku? Jasne, ze tak. Są przystojni, pociągają mnie i są dobrzy w łóżku. Ciekawe co by było, gdybym się do Nich dołączył tamtej nocy… -Kocham Was Chłopaki – podszedłem do Nich i uściskałem ich. Ot tak, przy wejściu na aule, gdy akurat mijał nas Malik.
-Też Cię kocham Tomlinson i chciałbym Cię przeprosić za to wydarzenie. To ja tak nalegałem na Liama, nie wiem co mi strzeliło wtedy do głowy… - Niall był wyraźnie skruszony. Czułem to. Żałował tego.
- A ja nie potrafiłem mu odmówić tej nocy. – dopowiedział Niall. – Też Ci lubię lubię Loui. – i jeszcze raz się złączyliśmy w uścisku. To było piękne. Wzruszyłem się.
-Dobra, chodźcie na zajęcia. – puściłem Liama pierwszego. Niall chciał ruszyć za nim, ale go zatrzymałem.
-Też chcę z Wami uprawiać sex w jednym łóżku. – powiedziałem Horanowi szeptem na ucho i pośpiesznie ruszyłem za Liamem. Spojrzałem przelotnie na Irlandczyka, na którego twarzy malował się szok, ale też zarumienił się. Oh God, on to sobie teraz wyobraża.
Zaczął się wykład. Zdałem sobie sprawę, że cały poranek rozmyślałem nad zaistniałą między naszą trójkę sytuacją.  Tego ranka na nic nie przykułem większej uwagi. Postanowiłem nadrobić to teraz, na tym nudnym wykładzie.
Za oknem zaczął prószyć śnieg. Świetna sprawa, może ktoś dostanie ode mnie śnieżką po zajęciach. Rozglądając się po sali, mój wzrok przykuło kilka szczegółów. Znaczna część rocznika kompletnie olewała profesora. Zayn wtapiał swój wzrok w moją osobę. Co ja mu zrobiłem, że teraz pożerał mnie wzrokiem, który był jeszcze bardziej wrogi niż kilka dni temu? Dreszcze przeszły mnie wzdłuż kręgosłupa. Szybko odwróciłem głowę i napotkałem się na Nialla i Liama. Filtrowali ze sobą, trzymając się za ręce. Piękny widok. Po moim ciele rozlało się przyjemne, ciepłe coś.  Znów spojrzałem za okno. Kompletnie się rozmarzyłem.
Przed moimi oczami ni stąd, ni zowąd pojawił się TEN uśmiech. TEN uśmiech TEGO chłopaka. JEGO zielone oczy, JEGO białe, równe zęby, które osłaniane są cienką linią różowych warg… Pojedyncze loki opadające bezwładnie na czoło…
-Ej, Tomlinson. Idziesz czy zostajesz tu? – Liam szturchał mnie łokciem w bok. Odpłynąłem. Kompletnie odpłynąłem.
-J… Jasne – zająknąłem się, ale pospiesznie wstałem z miejsca. Leniwym krokiem szliśmy na stołówkę. W między czasie rzuciliśmy kilka śmiesznych tekstów, które tyczyły się wspólnie spędzonego piątku. Padła też jakaś propozycja, by zorganizować jakieś spotkanie również i w najbliższy weekend.
-Kochanie, weźmiesz dla nas owoce i lemoniadę? Ja pójdę z Louisem już do stolika. – Liam złożył na ustach Irlandczyka pocałunek i razem odeszliśmy na nasze stałe miejsce.
-Louis… - zaczął Payne niepewnie. Czy on zamierzał kontynuować temat z ranka? Pozwoliłem mu na to, ale wcale nie miałem na to ochoty – najpierw chciałbym szybko w moim imieniu przeprosić za to, co musiałeś oglądać. Staraliśmy się być cicho, no… ale nie wyszło nam to zbytnio. Dużo widziałeś?
-Liam, skończmy ten temat w końcu, proszę. Nie miej wyrzutów sumienia. Jest już dobrze. A ile widziałem… cóż. Dużo. Chyba dopiero zaczynaliście swoją ucztę. – poklepałem go po plecach, i posłałem mu uśmiech, który odwzajemnił.
-Ym.. a teraz mam jeszcze kolejną sprawę… Korzystając z okazji, że Nialla nie ma z nami. W zasadzie to jest ten właściwy temat, na który chciałem z tobą porozmawiać… Bo widzisz… Za ponad tydzień są Walentynki, i nasza rocznica… Czy jakbym mu się wtedy oświadczył… to… byłoby fajne? – Liam mnie zaskoczył! Wpadłem w jakiś szał. Nie mogłem powstrzymać się od przyłożenia rąk do ust, by nie wydać z siebie, niczym dziewczęcego pisku zaskoczenia. Pozytywnego zaskoczenia, które wywołało u mnie ogromną radość.
-Wziąłem dla was jabłka i owoce! I zimną herbatę, bo lemoniady nie było już. – wykrzykiwał Niall dochodząc do nas.
-Pogadamy o tym wieczorem. Będę na fejsie cały wieczór – odpowiedziałem szybko Liamowi i posłałem mu uśmiech, który wręcz chciał wykrzyczeć swoją radość. Szybko się uspokoiłem, by Niall nie zadawał zbytnio dużo pytań.
-Spoko Blondasie, może być. – posłałem Niallowi bardzo przyjazny uśmiech. Po dostawieniu tacy na stolik, Horan usiadł koło Liama i złożył krótki pocałunek na jego wargach. Aww. W mojej głowie teraz był jeden temat – czy mogę liczyć na to, ze będę ich świadkiem na ślubie? czy jako ich przyjaciel mogę zacząć szykować przyjecie? ciekawe, kto po kim przyjmie nazwisko… i wiele innych, głupich pytań – Oni jeszcze nie są zaręczeni, a ja już o ślubie.
Lunch, jak lunch. Trochę rozmowy, żartowania, ale w końcu nadszedł ten moment, gdy każdy mógł zająć się sobą. Korzystając z tej chwili, szybko spojrzałem na JEGO stolik.
Był. Siedział tam. Nie widziałem Go tydzień. W mojej głowie zaczęło huczeć od natłoku myśli, wrażeń i emocji. Nie mogłem ich powstrzymać. Ręce mi się spociły, na twarzy poczułem ciepło. Czy ja się rumieniłem?
Był. Siedział tam. Wyraźnie inny. Ale kompletnie nie wiedziałem co się w Jego wyglądzie zmieniło przez kilka dni. Może to tylko ubiór sprawiał takie wrażenie? A może to, że Harry się dzisiaj nie uśmiechał? Nie uśmiechał się, ale na twarzy i tak malowała się radość.
Był. Siedział tam. Czy dzisiaj zdołam się z Nim przywitać na zajęciach? Czy znów mnie onieśmieli i stracę język w gębie? Och, a co jeśli Go nie będzie na zaj…
-Tomlinson. Halo. Ziemia wzywa. – znowu odpłynąłem. Niall. Już. Chwila. –Zakochałeś się?
-Już, przepraszam. Koniec przerwy? – odpowiedziałem zakłopotany.
-Daj sobie z Nim spokój, przecież On żyje w jakimś innym świecie… - powiedział Liam spokojnie. Widocznie dobrze wiedział w kogo się wpatrywałem przez ostatnie kilka minut.
-Oh, dobrze, dobrze. Idziemy? Zaraz się spóźnimy. – pogoniłem chłopaków.
Wykład za wykładem. Im bliżej ostatnich zajęć, moje zdenerwowanie rosło. Jak mam postąpić? Co mam zrobić? Czy udawać, że jestem obojętny względem Jego osoby? Jest. Ostatnie zajęcia. Zajęcia z grupą, w której jest Harold Styles. Czym prędzej pospieszyłem na salę. Już tam był, a obok niego wolne miejsce. Wdech, wydech. Ruszyłem opanowany w jego stronę.
Zdjąłem torbę z ramienia i położyłem ją na blacie. Lekko odsunąłem krzesło i spokojnie na nim usiadłem. Wdech, wydech.
-Cześć, Louis. – zamarłem.


Dzień dobry! Kolejny rozdział oddany dla Waszych oczów. Kiedy następna część? W najbliższy w czwartek, ponieważ od piątku ponownie nie będę miał dostępu do Internetu.
Jesteście niesamowici! Poprzedni rozdział cieszył się ogromną popularnością, co możecie zauważyć na liczniku wejść! Kocham Was, dziękuję! #1love

środa, 25 lipca 2012

Rozdział 4

U W A G A. W rozdziale zostały przedstawione sceny, które mogą budzić zgorszenie.
-Liam.. Liamuś… Oh, Panie Payne, dlaczego mnie Pan lekceważy!? – oh, co Horan chce ode mnie. Czego on chce ode mnie w pokoju u Louisa po… trzeciej w nocy. Wait, dlaczego mam przeciąg w dolnej części ciała? I dlaczego czuję lekkie pieszczoty na moim tyłku? Odwróciłem się do Blondasa.
-Co ty Horan, moje kochanie, odpie… - nie skończyłem. Niall wpił się w moje usta. Szybko poczułem jego język na moich zębach. Był to jeden z bardziej gwałtownych i namiętnych pocałunków, które zapoczątkował Horan. Szybko odwzajemniłem tą pieszczotę.
-Zróbmy.. – Niall zaczął całować moją twarz po linii żuchwy – to… - poczułem jego ciepły oddech na uchu – teraz… - poczułem jego język na moim uchu i lekkie uszczypnięcie.
-To!? Teraz!? A Lou!?
-Och, proszę Cię! – Irlandczyk wgramolił się na mnie i miałem teraz jego niebieskie oczy, w których dopatrzyłem się iskier pożądania, kilka centymetrów od mojej twarzy. –Lou, Lou, Lou.. Co ty się tak nim przejmujesz? Obejrzy najwyżej porno w 3D i już.
-Horan! Jak tak możesz! To nasz przyjaciel nie może.. nie możeee.. ohhh – czemu jego twarzy nie mam przed oczami? Poczułem ciepłe wargi na moim penisie. –Horan, do diaska, o.. opanuj się… ohh Jezusie – zajrzałem pod kołdrę. W ustach Irlandczyka była cała moja długość. Oh, czemu ja się tak szybko podnieciłem tej nocy? Tej nocy, gdzie mój chłopak chce uprawiać sex i jest napalony jak nigdy, a kilka metrów dalej śpi mój nowy przyjaciel? Czułem jak Niall wdrapuje się do mnie.
-Liam… Liamuś.. proszę… wypieprz mnie! Wypieprz mnie tu.. tu i teraz! – kolejny namiętny pocałunek. Gwałtowny pocałunek. Nasze języki toczyły ze sobą wojnę, jednak to mój partner ją wygrał, a ja tylko oddałem się jego pieszczotom.
Niall zaczął całować mój tors i stymulować moje sutki. Ponownie wdrapał się na mnie, by nasze usta złączyć w namiętnym, ale już nie tak gwałtownym pocałunku. Delikatnie przerwał, by zacząć pieścić moje uszy – istną, najbardziej wrażliwą strefę erogenną na moim ciele, a Horan potrafił to perfidnie wykorzystać.
-Proszę… - powiedział z drżącym, jakby niepewnym głosem. –Payne, do jasnej cholery. Każdy normalny chłopak by mnie teraz pierdolił, jeśli bym grał z nim w tak otwarte karty. Nawet przy naszym Przyjacielu. – Niall, mimo podniesionego głosu, który przybrał barwę wrogości, kontynuował swoje pieszczoty na moim ciele, by znów dotrzeć do mojego krocza i lekko przygryzając główkę penisa, ponownie otoczyć go ciepłem swoich warg. Do swoich płynnych ruchów głową, dołączył lekkie ściskanie jedną ręką moich jąder, a drugą zaczął stymulować moje sutki. Horan był nieprzyzwoicie napalony tej nocy. A ja byłem cholernie podniecony i cholernie chciałem go pieprzyć.
-Ho.. Horan.. Ale.. Uh.. Przestań, na chwile, proszę… - Blondyn posłuchał mnie i ponownie znalazł się kilka centymetrów od mojej twarzy. Teraz to ja zacząłem pocałunek, podczas którego to ja przejąłem kontrolę i to ja teraz znajdowałem się na górze, podczas gdy Irlandczyk leżał na plecach.
-A co jeśli.. – krótki pocałunek – Lou nas zobaczy?
-Lou, Lou, Lou! Payne, chcę się z Tobą pieprzyć, nie z Tomlinsonem. Niech nas zobaczy. Niech szykuje swoją psychikę na to, co czeka go, gdy będzie się z nami zabawiał się w trójkącie.
-Że co!? Że pieprzyć Lousia? Ze mną? W jednym łóżku? – ta wizja podnieciła mnie jeszcze bardziej. Horana też, co wyraźnie poczułem na moich pośladkach, mimo, że miał on na sobie jeszcze bieliznę. –Wiesz Kochanie… - zacząłem Go całować wzdłuż linii żuchwy, jak on mnie kilkanaście chwil temu. Gdy doszedłem do upragnionego celu, lekko nadgryzłem jego płatek ucha i powiedziałem swoim namiętnym głosem, przy którym Horan zawsze wymiękał –Też chcę Go pieprzyć. Ale Ciebie bardziej. Teraz. – z wyższością i łobuzerskim uśmiechem spojrzałem an twarz Nialla, na której oczy rozbłysły jak dwa kryształy. –oh, tylko jak to sobie wyobrażasz, Irlandczyku? Zero gumek, zero żelu? I.. czy powstrzymasz swoje krzyki czy… -rozejrzałem się po pokoju. Nachyliłem się nad Jego drugie ucho – Czy może mam zapchać Ci usta moimi slipkami? Co panie Horan? – z jeszcze większą wyższością spojrzałem na niewinną twarz Irlandczyka. W odpowiedzi usłyszałem tylko cichy jęk i jakże jasny komunikat
-Oh, Payne.. Skończ pierdolić, pieprz mnie! Radź sobie jakoś, chcę zapamiętać tę noc!
Odwróciłam Go na brzuch. Zacząłem całować jego plecy wzdłuż kręgosłupa, kierując się do Jego nieziemskich, irlandzkich pośladków. Złożyłem na nich mocny całus, po którym zostawiłem ślad. Jednak to nie było wszystko. Zamierzałem „naszykować” jego dziurkę na przyjęcie mnie. Od dawana chciałem to zrobić. Nie koniecznie u przyjaciela w pokoju.
Lekko rozchyliłem jego pośladki i moim oczom ukazała się lekko owłosiona szpara, na której złożyłem kolejny lekki pocałunek. Kolejny, kolejny, aż doszedłem do otworu. Zacząłem używać języka.
-Payne, co ty kurwa robisz?! Czemu do diaska liżesz mi dupę!? Do jest obrzydliwe! oh.. Obrzydliwe, ale nieprzyzwoicie podniecające.. uh… – do moich uszów dobiegały lekkie stęknięcia, które były wynikiem moich pieszczot. Horan zacieśnił swoje pieści w mocnym uścisku z prześcieradłem.
Kontynuowałem rimming, który z czasem się nasilił, ale poskutkował. Mięśnie Horana rozluźniły się, a ja mogłem włożyć w Niego swój pierwszy palec. Lekko penetrowałem Jego wnętrze, szukając prostaty. Horan jęknął głośniej. Cel osiągnięty, pomyślałem. Włożyłem kolejny palec, który został przyjęty z łatwością. Aż sam się zdziwiłem, że Irlandczyk jest aż tak rozluźniony po kilku minutach rozgrzewki. Naśliniłem całą swoją długość, składając kolejne pocałunki na plecach Nialla oraz powoli unosząc go, by wypiął się w moją stronę biodrami, będąc podpartym na kolanach. Po drodze wziąłem moje slipy i po skończonym namiętnym pocałunku z Horanem włożyłem mu je do ust. Doskonale wiedziałem, że dzisiejszej nocy będzie się darł w niebogłosy.
-Będziesz chciał gwałtownego seksu Horan, to go dostaniesz. – powiedziałem stanowczym głosem do Nialla, wchodząc w Jego całą moją długością za pierwszym razem. Horan mocno jęknął i jeszcze bardziej zacieśnił pięści.
Przyspieszyłem moje ruchy odwracając Nialla na plecy, a jego nogi zarzuciłem na moje barki. Chciałem patrzeć mu w oczy. Uwielbiałem to robić podczas uprawiania seksu analnego. Tym razem ujrzałem w nich pożądanie, łzy i szczęście. Uśmiechałem się triumfalnie i chamsko w jego stronę.
Moje biodra wrzuciły kolejny, wyższy bieg. Jedną ręką odszukałem penisa Nialla, chcąc, by ta rozkosz była spotęgowałem przez robienie mu laski. Pochylając się nad Niallem, moje ręka zaczęła jeździć po jego członku, lekko drażnić jądra, doprowadzając Irlandczyka do szaleństwa. Swoim językiem błądziłem po jego torsie, lekko pieszcząc sterczące sutki, które od czasu do czasu przygryzłem.
Moje biodra i ręka przyśpieszyła. Łapiąc w zęby moją bieliznę, wyciągnąłem z ust slipki i wyrzuciłem je gdzieś na środek pokoju. Nachalnie wbiłem się w usta blondyna, czując jak nasze ciała drżą z powodu zbliżających się orgazmów. Horan wręcz dusił się od mojego pocałunku, przerywał go by zaczerpnąć powietrze i wydyszeć kolejne słówka typu oh, ah, ugh… Oderwałem się od jego ust.
-Kurewsko Cię kocham, Horan! – wykrzyczałem w Jego twarz, szczytując w Jego wnętrzu. Mój penis pulsując, oddawał kolejne salwy spermy w ciele mojego chłopaka. Niemal w tym samym momencie nasze podbrzusza i klatki piersiowe zostały zalane gęstym, białym płynem Horana. Było tego mnóstwo. Wyjąłem swojego penisa z Horana, czując jak nasienie wylewa się z jego wnętrza.
Nie zważając na klejącą się ciecz, która spoczywała na naszych ciała, opadłem na Nialla, a moje złączając nasze wargi w pocałunku. Jęczeliśmy z rozkoszy do naszych ust. Obdarzyłem mojego Chłopaka serią lekkich, krótkich całusów.
-Kocham Cię. – wydyszałem między pocałunkami - Nie kurewsko. Kocham Cię najbardziej na tym pieprzonym i nietolerancyjnym świecie. – w końcu stać mnie było na długi, romantyczny pocałunek.
-Też Cię kocham, Liam. Cholernie Cię kocham, Payne.  Dziękuję…– usłyszałem szczęśliwego Nialla. Kolejny pocałunek.
Nie zważając na stan, w jakim były nasze nagie ciała, i nie przejmując się, śpiącym lub nie, Tomlinsonem kilka metrów dalej, przykryłem nas kołdrą i zasnąłem na Niallu w jego lekkim uścisku.

Dzień dobry! Czwartkowy rozdział jednak w środę, ponieważ jutro rano wyjeżdżam nad jezioro :-)
Cóż... Miałem ocenzurować moją wizję, która pojawiła się kiedyś w mojej głowie, ale jednak postanowiłem oddać Wam pierwszą wersję tego rozdziału. My body is ready na wszelkie komentarze, w których mnie zlinczujecie za zbyt mocne sceny.
Za wejścia i komentarze dziękuję, kolejny rozdział pojawi się we wtorek. Enjoy xoxo
PS od przyszłego tygodnia rozdziały w każdy wtorek oraz piątek :-)

wtorek, 24 lipca 2012

Rozdział 3

Kolejne dni mały swoje plusy, ale i też minusy.
Plusy, bo mrozy opuściły Wyspy Brytyjskie, lecz każdego dnia prószył lekki śnieg.
Plusem też jest to, że wielka szklana ściana w moim pokoju wychodzi na wschód i Słońce przebudza mnie o poranku.
Kolejne dni wydawały się o niebo lepsze, bo moje kontakty z Liamem i Niallem rosły w siłę. Poszli mi na rękę, bym mógł ich w środowe popołudnia odstawiać do Londynu, a w poniedziałkowe ranki zabierać do Oxfrodu. Ucieszyłem się, bo samotne jazdy na uczelnie nie były czymś miłym. Kolejnym miłym aspektem związanym z moimi gejkami było to, że zaprosiłem ich na noc z piątku na sobotę, gdyż Wujek wyjeżdżał, a ja nie miałem ochoty siedzieć samemu w tym wielkim apartamencie cały weekend.
Gorsze, bo podpadłem na wykładzie u Hagginsa i dostałem od Niego żółtą kartkę. Dosłownie. Wyciągnął ku mnie żółty kartonik i powiedział „Tomlinson, żółta kartka za nie uważanie na moim wykładzie oraz nie udzielenie odpowiedzi na zadane Ci przeze mnie pytanie”. Szczerze? Zwisa mi to, bo nigdy nie zapomnę tego momentu opuszczania wykładu, gdy nie mogłem wyrobić ze śmiechu, a co najmniej połowa roku powstrzymywała swój chichot.
Kolejnym minusem jest również to, że Zayn Malik pała do mnie nienawiścią, która wyczuwam z odległości kilkunastu metrów. Nawet nie podszedłem do niego na odległość mniejszą niż 1m, a jego celem życiowym jest to, by mnie zabić wzrokiem. Cóż za ambitny z Niego człowiek.
Gorszym wydawało się to, że od natłoku wrażeń oraz przemyśleń związanym z NIM miałem kłopoty ze spaniem.
Jednak najgorsze było to, że Harold Stylesa nie miałem okazji zobaczyć ani we wtorek, ani w środę. Przepadł jak przysłowiowy kamień w wodę. Może zachorował? Każdemu się to zdarza zimową porą. Nie wiem czemu nad tym tak ubolewałem. Może zwyczajnie chciałem się z Nim przywitać? Chciałem mu się przedstawić? Nawet w poniedziałkową noc próbowałem ułożyć sobie regułkę, którą zamierzałem wypaplać do Niego, jednak szybko zrezygnowałem z tego pomysłu, gdy doszedłem do wniosku, ze z moich ust nie wyleci w Jego kierunku normalne, bez żadnego zająknięcia „cześć”. Czy będzie mi dane zobaczyć Go w poniedziałek?
Kolejne dni mojego pierwszego tygodnia w Londynie mijały szybko. W środowy wieczór znalazłem czas, bym odpalił mojego laptopa i posurfował po Internecie. Po wzięciu szybkiego prysznicu i założeniu czarnych slipek od Calvina Kleina, wziąłem sobie laptopa do łóżka i postanowiłem spędzić pół nocy przed nim.
Pierwszą rzeczą jaką zrobiłem to wejście na pocztę. Czy przypadkiem nic nie pisałem do Ameryki od czasu mojego wyjazdu? Moje podejrzenia zostały potwierdzone przez 23 nieodczytane wiadomości od Mamy i 17 nieodebrane maile od starszej siostry, Charlotte. Otworzyłem pierwszą wiadomość od mojej mamy, która była napisana kilak minut po moim wylocie. Tak mamo, odpiszę do Ciebie po wylądowaniu. Jasne. Nie wysłałem do niej tej sarkastycznej odpowiedzi. Moje palce szybko wyskrobały odpowiedź, po przeczytaniu pozostałych 22 elektronicznych listów:
                Przepraszam, że tak długo musiałaś czekać na moją wiadomość. Przecież Wujek dzwonił do Ciebie, więc mogłaś opanować swoje emocje i nie zaśmiecać mi skrzynki odbiorczej tyloooma wiadomościami – to samo tyczy się Młodej :D hahaha
                W Londynie jest super! Apartament Wujka, w którym mam nowy pokój robi ogromne wrażenie. Tak jak jego całe nowe wyposażenie oraz samochód i skuter. Na studiach nie jest źle, poznałem już kilku spoko chłopaków – myślę, że będziemy dobrymi przyjaciółmi. Przychodzą do mnie w piątek na noc, byśmy mogli jeszcze bardziej się zżyć.
                Pogoda – iście londyńska, z tym, że zamiast deszczu pada śnieg. Srogie mrozy ustały kilkanaście godzin temu.
                Sam fakt, że piszę ten email przed północą w środku tygodnia, oznacza, że weekend miałem cały zajęty, a poniedziałki, wtorki i środy mam zajęte Oxfordem. Postaram pisać częściej. Pozdrów i ucałuj ode mnie wszystkich, Louis xoxo
Z tego co wywnioskowałem z wiadomości, mama się o mnie niepokoiła i tęskniła. To urocze, ale nie cofnie czasu i nie naprawi błędu związanego z przeprowadzką do LA. Odczytać 17 listów od siostry i wysłać jakąś tam odpowiedź – plan na najbliższe 5 minut.
                Boże, ale wy się o mnie boicie. ;O jestem w szoku, że tyle wiadomości potrafisz wysłać na ten sam, jeden temat. Teraz, to co napiszę Ci tu, jest tylko do Ciebie. Pozostałe ogólne informacje wyciągniesz od mamy.
                Moi nowi przyjaciele to geje. Fajnie, nie? To, że Oni sami nie kryli swojej orientacji zachęciło mnie do tego, abym i ja się też się im ujawniłem. Nie powiem, zszokowało mnie to, że otworzyłem się przed Nimi w pierwszy dzień. To chyba dobry znak, nie?
                Poznałem też chłopaka, Harrego. Dzisiaj podobno ma 18. urodziny. Może to z tego powodu nie zawitał wczoraj i dzisiaj na uczelni? Mimo to, poniedziałkowe starcie z Nim wystarczyło, by zawładnął moim umysłem. Nic nie mówi tylko się uśmiecha. Dziwne, ale urocze. Muszę go rozgryźć.
                Ale muszę też kończyć. Muszę trochę posiedzieć na fejsach i twitterach. Do napisania, Lou.
Jak napisałem do siostry, tak zrobiłem. Twitter  - nudy, kilka follow back oraz tweedów do ziomków z uczelni. Przeglądając Kokpit, natknąłem się na kilka gejowskich zdjęć i animacji, co spowodowało u mnie wzwód. Nie miałem ochoty dzisiaj na żadne zabawy – sam stanął, sam opadnie.
Na Facebooku zabawiłem na dłużej. Przeglądałem zdjęcia nowych znajomych z uczelni, których zaproszenia przyjmowałem. Najwięcej czasu spędziłem na profilu Payne i Horana – tam aż roiło się od ich słodkich zdjęć! lajk, lajk, lajk, lajk, lajk…
Znalazłem też profil Harolda Stylesa. Niestety, ale nic ciekawego na nim nie znalazłem. Potwierdziło się jedynie to, że dzisiaj miał 18 urodziny, reszta wszelkich informacji oraz galeria – zablokowana.
Było przed 1 w nocy, ale jakoś zmęczenia nie odczuwałem. Postanowiłem obejrzeć jakiś film na komputerze. Wybrałem jakąś romantyczną komedię i wygodnie ułożyłem się na łóźku.

~piątek po południu~
Na moim stoliku w pokoju było mnóstwo popcornu, napojów gazowanych i innych przekąsek. Na niższym piętrze unosił się zapach świeżych drożdży, których użyłem do zrobienia domowej pizzy. Ta czekała na swój czas w piekarniku. Dzisiaj odwiedzali mnie Liam i Niall.
Było kilka minut po siedemnastej. W oczekiwaniu na swoich gości postanowiłem pooglądać telewizję w salonie. Na axn crime zaczynał się kolejny odcinek Powrotu Sherlocka Holmesa, w którym nie pojawił się nawet główny bohater, a w apartamencie rozległo się pukanie do drzwi.
Szybko podbiegłem, by je otworzyć. Moim oczom ukazała się słodka scenka miłosna Liama i Nialla – Horan, który stał tyłem do mnie, przytulał swojego chłopaka w pasie i właśnie składał na jego ustach pocałunek. Czy ta dwójka nie mogła powstrzymać się od czułości nawet przez 30 sekund?
-Siema Chłopcy. – zwyczajnie zostałem zignorowany. – JA. TU. JESTEM. JUŻ. – powoli, akcentując każde słowo, wręczy podniesionym głosem zwróciłem się ku chłopakom. Niall oderwał się od swojego chłopaka, i rzucił się na mnie – przyjacielskim uściskiem przywitał mnie. Liam natomiast podszedł do mnie i dał mi buziaka w policzek.  To było bardzo miłe, spodobało mi się. Nie wiem, czy sam nie odwdzięczyłem się, i nie sprzedałem Liamowi buziaka w policzek.
–Cześć Tomlinson. – Payne przywitał się słownie za ich obu i odszedł ode mnie, by ukryć swoje zakłopotanie a twarzy, które pewnie wynikało z zaistniałej sytuacji kilka chwil temu.
- Wejdźcie do mojego pokoju na górze. Zaraz przyjdę – musiałem wstawić pizze, żeby była gotowa w porę kolacji.
W moim pokoju zastałem całującego Niama – Liam + Niall to dla mnie Niam (naszło mnie pewnego wieczoru w łóżku).
-Ja. Tu. Jestem. – ponownie, powoli powiedziałem do chłopaków, akcentując każdy wyraz i wytykając w ich stronę język. –Czy wy nie potraficie opanować swoich romantycznych odruchów chociażby przez minutę? Jedna minuta. 60 sekund. Dużo ja od was wymagam? – swoją przemową zakończyłem teatralnym wywróceniem oczami. Zacząłem się śmiać sam z siebie.
Cały wieczór zleciał nam jakoś tak szybko. Oglądanie mtv, czy filmów na hbo było bardzo dobrym pomysłem. Opowiadaliśmy kawały, żartowaliśmy z siebie… Nawet oglądanie nudnego filmu obyczajowego nie było nudne z Horanem, który, w przerwach od pożerania moich kawałków pizzy, sypał jakimiś uwagami dotyczące gry aktorskiej czy muzyki. Było bardzo miło patrzeć na moich Przyjaciół, którzy całe nasze spotkanie przeleżeli w swoich objęciach karmiąc się, czy czasami całując. Obserwując ich czułem zarówno radość ale i tez zazdrość. Cieszyłem się ich szczęściem, ale cholernie chciałbym znaleźć drugą połówkę i tworzyć taki związek jak Niall i Liam.
-Znajcie moją łaskę, bo udostępniam wam moje łóżko dzisiejszej nocy – po prostu nie miałem serca, żeby rozdzielać Was na tą jedną, dodatkową noc. Ja prześpię się tutaj, na kanapie.
-Och, jak my się odwdzięczymy Tobie, Wielmożny Panie Tomlinsonie? To zaszczyt spać na twym łożu, na którym Bóg wie co się działo. – Niall zakończył swój wywód na temat mojego łóżka i mojej łaski łobuzerskim uśmieszkiem i wytknięciem języka w moją stronę.
-Tylko mi tam grzecznie, żebym nie miał czasem urazu do końca życia po tej nocce. – odpowiedziałem i oczywiście, skończyło się to wywołaniem śmiechu u całej naszej trójki.
Po 15 minutach byłem już w moim tymczasowym łóżku. Chłopaki też już leżeli spokojnie. Było spokojnie. Było aż za spokojnie. Myślałem, że będę musiał znosić ich wieczorne pieszczoty, ale wygląda na to, że szybko zasnęli w swoich objęciach. Na ten widok w moim podbrzuszu poczułem ciepło. Oni są ze sobą cholernie szczęśliwi, pomyślałem.
Liamowi i Niallowi zawdzięczam, że mogłem wyrwać się od ciągłego rozmyślania na temat Harrego. Przynajmniej jeden, normalny wieczór. Potrzebowałem tego. Nawet nie wiem, kiedy straciłem świadomość i zapadłem w głęboki sen.
Obudziłem się koło czwartej w nocy. Było mi zimno. Moja kołdra spadła na podłogę. Podnosząc ją, do moich uszów zaczęły docierać jakieś tłumione dźwięki śmiechu, chichotu… krzyków? Odwracając się, pożałowałem, że nie wciągnąłem na siebie mojej kołdry nie wstając z łóżka i nie uaktywniając mojego słuchu.


Witam, witam. Kolejny rozdział, kolejne losy bohaterów. Dziękuję za wejścia i komentarze pozostawione pod poprzednimi częściami :-) Zapraszam w czwartek!
PS jeśli podoba Ci się mój blog, polecisz go swoim znajomym? ;)
PS2 jakiś taki krótki rozdział wyszedł czy tylko mam takie wrażenie? ;o
PS3 prawdopodobnie od przyszłego tygodnia rozdziały będą się pojawiać we wtorek oraz w piątek :-)

sobota, 21 lipca 2012

Rozdział 2

-Jak jeździsz baranie!? – wykrzyczałem sam do siebie podczas podróży do Oxfordu. Dzisiaj zaczynam tam kontynuowanie studiowania prawa. Mam nadzieję, że to co już przerobili, nie będzie się znacznie różniło z tym czymś z Ameryki. Z samochodowych głośników leciała Rihanna. Odpręża mnie, a nie powiem – byłem lekko zdenerwowany. Liczę, że szybko uda mi się zawrzeć jakąś znajomość. Chociaż jedną. Jeden spoko koleś. Dużo ja wymagam od losu?
Nie wiem czemu, ale intuicja kazała wpakować mi się w galowe ubranie – czarne rurki, biała, sportowa koszula z podwijanymi rękawami i do tego cienkie, czarne szelki od warriora. Musiałem założyć też płaszcz zimowy, bo od niedzieli nad Anglią trwają nieustanne śnieżyce. Tęskniłem za śniegiem. Nie widziałem go wieki.
Pod uczelnię podjechałem około pół godziny przed rozpoczęciem zajęć. To dobrze, będę miał czas na rozeznanie terenu. Ostatnie wdechy na uspokojenie. Założyłem torbę na ramię, kaptur na głowę i wyszedłem na mróz. Jak najszybciej chciałem dostać się do budynku uczelni. To, że stęskniłem się za śniegiem, nie oznacza, że lubię mróz.
-Cześć, nazywam się Liam Payne, a ty musisz być zapewne nijakim Louisem Williamem Tomlinsonem, zwanym Kalifornią, który od kilku dni nie schodzi z ust tejże uczelni. Jestem starostą. Rektor przydzielił mnie do oprowadzenia i zapoznania Cię ze środowiskiem szkolnym. W tym tygodniu będę peł…
-Hola, hola. Easy boy. Skąd ty się w ogóle wziąłeś? I mów wolniej, ok? – po wejściu do szkoły „zaatakował” mnie jakiś chłopak. Przystojny chłopak. Mój wzrok przykuł jego wzrok – maślane, ale nadal bystre brązowe oczy. Był ubrany w długie spodnie odcieniu khaki, w granatową koszulę w białą kratę. Mówił dwa razy szybciej niż przeciętny człowiek. Szczerze, przestraszyłem się go!
-Cześć, nazywam się Liam Payne, a ty musisz być nijak..-facet zaczął mówić wszystko od początku w bardzooo zwoolnioonym teeempie.
- Dobra. Skąd wiedziałeś że ja, to Louis, Liam? – nie wiem czy dobrze wypowiedziałem jago imię.
-Nie wiem. Po prostu nudziło mi się i postanowiłem „zaatakować” Cię takim potokiem słów. Cześć, nazywam się Liam Payne, a to co mówiłem to prawda. Zazwyczaj nie mówię tak szybko, po prostu chciałem, żebyś się mnie przestraszył!
-No to Ci się udało! – oboje zaczęliśmy się śmiać – Miło mi Cię poznać, Liam. – powiedziałem promiennie do Chłopaka.
-Jeśli nie chcesz siedzieć w pierwszym rzędzie na wykładzie u Paula Higginsa, to lepiej chodź, mimo że mamy 20 minut do rozpoczęcia. Ja w tym czasie opowiem Ci co i jak na uczelni – uśmiechnął się do mnie, kończąc swoją wypowiedź.
W drodze na aulę dowiedziałem się, że Liam jest o rok młodszy ode mnie, czyli ma 19 lat. Jest starostą, czyli to on jest „pośrednikiem” miedzy studentami z drugiego roku prawa a rektorem. Poznałem też mój cały plan zająć, który obowiązuje tylko od poniedziałku do środy. Jak fajnie – czterodniowe weekendy co tydzień! Historia, polityka prawna, bla bla bla… Norma. Po skończeniu drugiego roku, trzeba odbyć miesięczne praktyki, co się liczy z brakiem takowych wakacji… Payne powiedział mi też, że po tym wykładzie cały rocznik będzie miał godzinną przerwę, więc ja będę miał szansę by poznać nowych ludzi.
-Dobra, lepiej uważaj u Niego na wykładach, bo jak podpadniesz… Uuuu, będzie srogo – czemu tak wszyscy się boja tego Paula?
-Jasne, dzięki za informację – powiedziałem radosnym głosem do Liama i obdarowałem go nieśmiałym uśmiechem.
Wykład się dłużył. Higgins monotonnie tłumaczył zagadnienie wojny secesyjnej. Na szczęście historia obowiązkowa jest tylko w tym roku. A może to ja już nie mogłem się doczekać tej przerwy? Pewnie tak. Jestem ciekaw, kto z kim trzyma i jakie są relacje na roczniku.
-No Loui, chodź na stołówkę, a ja będę Ci opowiadał o tutejszych nastolatkach. – ni stąd, ni z owąd u mego boku pojawił się Liam. Wręcz wyciągał mnie za łokieć, abyśmy w końcu ruszyli ku świetlicy, która pełniła też rolę stołówki (jadalni).
Weszliśmy do pomieszczenia. Najpierw udaliśmy się po coś do jedzenia. Była dopiero jedenasta więc wziąłem tylko jabłko i zimną herbatę.
-Właśnie mijamy szkolne idiotki. Jest lans, jest dobry wygląd, ale nie ma mózgu. Są niczym te głupie dziewczyny z tych wszystkich amerykańskich filmów. Koło wzajemnej adoracji, te sprawy. Jeśli oglądałeś „Wredne dziewczyny”  to powinieneś to rozumieć, bo one się na nim właśnie wzorują… Ta po lewej to Eleanor, a po prawej Danielle. Szkoda mi ich. – Rzeczywiście. Wyglądały na takie. Puste plastiki. Podobnie jak Liamowi - szkoda mi takich dziewczyn… - Tam, dalej, pod ścianą cały stolik zajmują piłkarze do siedmiu boleści. Myślą, że są fajni, bo noszą bejsbolówki i mają tatuaże oraz kolczyki w uszach. Ich przewodniczącym jest Zayn. Zayn Malik. Jego dziewczyna to Eleanor. No po prostu się dobrały dwa pedały. A nie mówiłem – niczym amerykański film. Głupia lala spotyka się ze sportowcem.
Zayn Malik. Cholernie przystojny Zayn Malik. Wyczesana, kruczo czarna fryzura i zabrązowiona skóra w środku zimy to jeden z wielu cech Jego wyglądu, która przyciągała wzrok ciekawskich. Na sobie miał wspomnianą już granatową z czerwonymi elementami bejsbolówkę, której jeden rękaw miał podwinięty do łokci. Chłopcy chyba „bawili się” w siłowanie na ręce. Dzięki, wyciętemu w ‘serek’, białemu t shirtowi mogłem zauważyć fragment tatuażu, jakim był prawdopodobnie napis na obojczyku. Wzrok przykuwało jego odsłonięte przedramię, które również było ozdobione jakimś znakiem. Myślę, że ten chłopak ma więcej tatuaży niż moje oczy widzą. Gdy spojrzałem na jego twarz, pożałowałem, że to zrobiłem. Malik wlepiał swój wzrok we mnie. Czy przyłapał mnie na gapieniu się na jego postać? W jego oczach idealnie mogłem dostrzec jego wrogość do mnie, a ruchy mimiczne względem mnie potwierdziły moje wcześniejsze przemyślenia. Gdyby spojrzenia mogły zabijać, zapewne, właśnie teraz wynoszony bym był w trumnie do okolicznej kaplicy.
– Po środku stołówki siedzą kujony, nazywamy ich „noł lajfy”. Zero życia towarzyskiego. Reszta ludzi to niczym wyróżniający się studenci drugiego roku prawa na Oxfordzie. A teraz chodź na koniec stołówki, do Nialla Horana, mojego przyjaciela. Jest w moim wieku, i też jest na naszym kierunku. Przeprowadził się z Irlandii, więc nie śmiej się z jego seksownego akcentu – czy Liam nazwał akcent swojego przyjaciela ‘seksownym’? To było dziwne. Może się przesłyszałem?
Przy stoliku siedział blondyn. Zajadał się pizzą, którą popijał coca colą. Jak na pierwszy rzut oka, wydawał się kolejnym fajnym chłopakiem ze szkoły, z którym chciałbym się zadawać.
-Cześć mój Żarłoku – przywitał się Liam z Niallem, po czym podszedł do Niego i… pocałował? W policzek? Nie… w kącik ust. Musiałem być wyraźnie tym zaskoczony, bo Horan wypalił do mnie dość głupie pytanie…
-Co, nie widziałeś nigdy gejów Tomlinson? – pokazał mi język.
-Widziałem. Co dziennie widzę, jak patrzę w lustro – nie wierzę że to powiedziałem. Do obcego chłopaka. Do obcych ludzi. Jeszcze tak śmiało. To nie w moim stylu – chłopak, który nie potrafi się otworzyć przed własną rodziną, wypala tekst o swojej orientacji seksualnej do obcej osoby.
-Fiu fiu. Robi nam się Gaychester na Oxfordzie. – skomentował Payne
-Jestem Lou, miło mi Cię poznać Niall – rzekłem do Horana z uśmiechem
-Cześć Kalifornia – odrzekł Niall swoim seksownym, irlandzkim akcentem. Teraz już wiem, że kilka chwil temu nie przesłyszałem się słuchając Liama.
Podczas jedzenia lunch dowiedzieliśmy się parę rzeczy o sobie. Ja opowiedziałem im o Ameryce i dlaczego się tu przeprowadziłem. Byli dla mnie pełni podziwu, że zdecydowałem się przenieść w środku studiów prawnych.
-Gdzie mieszkacie? – spytałem z ciekawością Liama i Nialla.
-Od poniedziałku do środy mamy wspólny pokój w akademiku, a w pozostałe dni mieszkamy w Londynie. Ja na południu Lambeth, a Niall na wschodzie Tower Hamlets. A ty?
-W centrum City of London, mieszkam u Wujka. Nawet nie wiecie jak się cieszę, że nie będę sam w tym gigantycznym Londynie. Dlaczego mieszkacie w akademiku, nie wolelibyście dojeżdżać?
-Nam jest tak wygodniej. Ani ja, ani Liam, nie mamy kasy żebyśmy dojeżdżali chociażby pociągiem do Oxfordu trzy razy w tygodniu
Skupiliśmy się na lunchu. Znaczy Niall się skupił na pizzy, Liam udawał ze jest zainteresowany swoją sałatką, a tak naprawdę powili zbliżał się do blondyna, by trochę pookazywać sobie uczuć.
-Świetnie razem wyglądacie. Podziwiam Was, że ukazujecie publicznie swoje uczucia. Nie boicie się tych wszystkich obelg, które mogą być kierowane do was? Oh, i jak długo jesteście ze sobą?
-Inni ludzie nie będą nam przeszkadzali w naszej miłości, nie Liamuś?
-Tak, dokładnie. Poznaliśmy się tutaj, na studiach. Zaczęliśmy ze sobą chodzić w drugim semestrze pierwszego roku. W Walentynki…
-Najwspanialszy dzień w moim życiu… I noc… -jego tajemniczy uśmiech i oczy, które, wydawałoby się, że zaszły mgłą, ujawniły jego obecne myśli – wspomnienia z owej pamiętnej, walentykowej nocy. Blondyn przesunął się do Liama i złożył na jego ustach romantyczny i namiętny pocałunek. Och, ale czy na stołówce może być romantyczne coś? Dla mnie może… Z moich ust wydobyło się krótkie ‘aww’ co nie uszło uwadze chłopakom, którzy zaczęli się śmiać w niebogłosy.
-A On? Kim on jest? – spytałem się chłopaków wskazując na Niego.
Swój wzrok delikatnie odwróciłem w stronę chłopaka siedzącego po drugiej stronie stołówki. Przy 4 osobowym stoliku siedział sam. Przed sobą miał tacę z owocami, jednak ich nie konsumował, a – zdawało mi się – że pisał po nich, mając z tego niezłą zabawę, dzięki czemu zawdzięczałem, że mogłem podziwiać ten niesamowity uśmiech. Swoją budową nie przypominał chłopaka w wieku studenta. Jego skóra zdawałoby się, ze może być chińską porcelaną. Dziecięce rysy twarzy momentami były zakłócane poprzez mimowolnie opadające loki, z Jego bujnej i lśniąco brązowej czupryny, które lekko i z pełną gracją odgarniał swoją dłonią z długimi palcami.
Jego strój wywarł na mnie ogromne wrażenie – czerwona koszula zapinana na dwa, białe guziki pod szyją idealnie komponowała z lekko różową, zamszową marynarką, do której kieszonki miał włożoną, czarną w białe grochy, chusteczkę. Białe conversy i luźne, materiałowe spodnie w lekkim beżu, utrzymały jego strój w modnym i młodzieńczym stylu, jednak swoją elegancją dał mi zielone światło na wzbudzanie podejrzeń, że jest rodowitym Anglikiem.
-Styles… Harry Styles. Ma 17 lat. Prawie 18, bo w środę ma urodziny. Jest cały czas uśmiechnięty. Nie wiemy dlaczego. Z uczelni jest mało osób, z którymi  utrzymuje kontakt…
-Nie ma praktycznie nikogo – przerwał Irlandczyk swojemu chłopakowi.
-Tak, w zasadzie nie ma tutaj kolegów. Sam chyba tego nie chce. Mieszka w Londynie, dojeżdża tutaj codziennie swoim fiatem 500. Wiemy, pociągający. Nie możemy odgadnąć jego osoby – czy jest „nasz” czy może jest zwykłym, nudnym hetero.
Do końca przerwy zerkałem na Harrego. Raz, tak mi się wydawało, że spogląda na mnie. Może powinienem przestać wlepiać swój wzrok w jego postać? W postać Harrego Stylesa, która musiała przyciągać liczne spojrzenia dziewczyn (i chłopaków) na początku studiów.
-No, chłopcy. Zbierajmy się i skończmy ten poniedziałek na Oxfordzie w końcu! – zaczął poganiać nas Payne.
Ostatnimi, zaplanowanymi na dzisiaj zajęciami, były ćwiczenia z grupą, do której nie należałem z Liamem i Niallem, przez co musiałem się z nimi pożegnać wcześniej. Gdy wszedłem do sali jeszcze było dość dużo wolnych miejsc, jednak zdecydowałem się zająć miejsce koło Harrego.
Styles nie zauważył nawet, że ktoś pojawił się koło niego. Myślę, że słuchał muzyki, dzięki czemu mogłem przyjrzeć się bliżej jego osobie.  Chłopak siedział obok mnie bez swojej marynarki, ale także i rękawy swojej koszuli podwinął na ¾ długości swojej ręki.  Jego skóra nie była blada, a jej odcień przypominał mi puchową, kremową masę, do której wsypałbym cynamon i całość przybrała by lekko miedziany kolor. Jego ręce okazały się być silne, ale nie napakowane. Mogłem tylko się domyślać, ze pozostałe partie jego ciała są również lekko umięśnione. Widocznie ze Stylesa nie takie chucherko, za jakiego go miałem dzisiaj do południa.
W powietrzu wyczuwałem lekką, słodką woń. Sądzę, że pochodzi ona od mojego sąsiada, który siedzi po mojej prawej stronie (przecież nie mogła ona pochodzić od tego pryszczatego okularnika po mojej lewej ręce). Nie wiem czemu, ale gdy Go obserwowałem, po moim ciele rozlała się ciepła, przyjemna fala ‘czegoś’.
Na salę wszedł nasz profesor. Harry zdjął słuchawki i spostrzegł moją osobę. Odwrócił się ku mnie i nonszalancko uśmiechnął się do mnie. Był to najpiękniejszy uśmiech jaki dany było mi oglądać. Spod cienkiej linii różowych ust ukazały się proste i śnieżnobiałe żeby, a w policzkach pojawiły się słodkie dołeczki. Jego duże i czysto zielone oczy również zdawały się być uśmiechnięte. Jakby żyły one własne życiem, gdzie jedyną emocją, jaka występowała na ich planecie była radość.
Chciałem przywitać się z Harrym, ale mój głos odmówił mi posłuszeństwa. Zwyczajnie zaniemówiłem z wrażenia. Jedyne na co było mnie stać to lekki, nieśmiały uśmiech i odwrócenie głowy w drugą stronę, by ukryć swoje rumieńce.
Zajęcia dłużyły się nie miłosiernie. Nie mogłem się skupić. Cały czas zerkałem w Jego stronę, dzięki czemu mogłem podziwiać jego schludny i elegancki charakter pisma.
Profesor zakończył swoje kazanie. Harry spakował swoje rzeczy i szedł ku wyjściu, gdy znienacka odwrócił się w moją stronę i obdarował mnie tym samym uśmiechem co 6 kwadransów temu.
Było mi głupio, że przyłapał mnie na kolejnym gapieniu się na jego osobę, ale również byłem niezmiernie… szczęśliwy? bo ponownie mogłem patrzeć na Jego uśmiech, a On sam z własnej woli wykonał taki gest ku mnie.
Podobnie jak mój sąsiad, tak i ja szybko ewakuowałem się z budynków uczelni. Na dworze świeciło słońce, co spowodowało, że mróz zmógł na sile. Czym prędzej pośpieszyłem do mojego focusa, jednak spokojną drogą zakłóciła mi biała kula lecącą w moją stroną, która uderzyła mnie w prawą skroń. Po szybkim doprowadzeniu się do porządku, spojrzałem w kierunku, z którego leciał pocisk. Jedyne co zauważyłem, to odjeżdżający czerwony fiat 500. Haroldzie Stylesie, czy chcesz, a bym nie spał z Twojego powodu dzisiejszej nocy?


Cześś Wszystkim! Oddałem Wam właśnie kolejną część do użytkowania. Myślę, że nie będziecie narzekać na wiejącą w tym rozdziale nudę? Sam jestem z niego dumny. Za liczne wejścia i komentarze - wielki uścisk! Zapraszam we wtorek na kolejny rozdział :-)
PS W rozdziale zostały umieszczone informacje o Dziewczynach, które mogą być uznane za hejtowanie ich z mojej strony - tak nie jest, to tylko moje opowiadanie, nie prywatne poglądy.
PS2 piszę zaimki osobowe z dużych liter z grzeczności :D

czwartek, 19 lipca 2012

Rozdział 1


Witamy w Anglii! Dziękujemy, że wybrali Państwo nasze linie i życzymy miłego pobytu w Wielkiej Brytanii!

Welcome in England! Thank You for choosing our airline and we wish You nice stay in UK!

Здравствуйте в Англию! Спасибо за выбор нашей авиакомпании, и мы желаем вам приятного пребывания в Великобритании!

Nie wiem gdzie jestem. Nie wiem jaki jest dziś dzień. Jaka jest godzina. Duży tłok. Hala przylotów, ściskający się ludzie. Ach, Londyn, Wujek, przeprowadzka. Cholerne strefy czasowe!
-Louis! Witaj chłopie! W końcu zawitałeś do Anglii! Jak się masz? Jak lot? – tyle pytań na raz? I od kogo to? Nikogo konkretnego tu nie widzę. –Haloo! Louis, jestem za Tobą! – ach, Wujek. Rozpoznał mnie pewnie po moim charakterystycznym ubraniu.
-Simon! – przywitałem go wielkim uściskiem. Cholernie się za nim stęskniłem. Teraz będę mógł nadrobić te wszystkie lata rozłąki z Simonem. Z Simonem Cowellem. Tak, tym Cowellem od x factora. Jest On dalszym kuzynem matki. I mam szczęście, że mam szanse utrzymywać z Nim kontakt i mieszkać pod jednym dachem – nie tylko ze względu na jego forsę (choć to jest fajne), ale Simon to mój kumpel. Mogę z Nim pogadać o wszystkim. Jest moim pierwszym przyjacielem tutaj – w Londynie. –Najpierw powiedz mi która godzina, i jaki mamy dzisiaj dzień tygodnia! Można oszaleć przez te strefy czasowe!
-Jest piątek, 27 stycznia 2012 rok. Godzina 707 czasu londyńskiego. Ogarnięte? – spytał się z uśmiechem
-Jasne. Lot miły, ze słuchawkami na uszach i przeważnie spaniem. Dziękuję Ci za tą biznes klasę – nie musiałeś, naprawdę nie wiem jak Ci się odwdzięczę – i jeszcze raz przytuliłem Wujka.
Ruszyliśmy po moje bagaże, a następnie na lotniskowy parking. Nie wiedziałem czego się spodziewać po Simonie, czym po mnie przyjechał. YUP. Nowe bmw x1 z tego roku – czarny metalik, przyciemniane szyby.
-No no, nowa zabawka… bomba! – wykrzyczałem do Simona
-Nie podniecaj się tylko wsiadaj, mamy trochę Londynu do przejechania musimy zdążyć przed porannymi korkami.
-Tak jest. Jestem gotów! – oboje wybuchnęliśmy śmiechem!
Droga wcale nie była taka zła. Najpierw ja opowiedziałem co słychać u amerykańskich Brytyjczyków (czyt. moich rodziców) a później Simon co nie co mi poopowiadał o Doncaster i Londynie. Poznałem plany na najbliższe dni – dzisiaj odpoczynek i aklimatyzacja, w weekend zakupy oraz ogarnięcie Londynu – fajne miejscówki, plan miasta itp. Natomiast od poniedziałku… Idę kontynuować studiowanie prawa na Oxfordzie (2 semestr drugiego roku)! Mega sprawa… Choć Wujek dziwi mi się dlaczego mając 20 lat jestem dopiero na drugim roku. Ja sobie też się dziwię.
-I oto jesteśmy. City of London, samo centrum tego gigantycznego miasta. Wiem, że do Oxfordu kawałek jest, ale nie będziesz tam jeździł co dziennie z tego co się dowiedziałem, a po za tym mam dla Ciebie prezent powitalny. No, w zasadzie to dwa… Albo trochę więcej – Simon promiennie się do mnie uśmiechnął.
Wjechaliśmy na podziemny parking pod wieżowcem, gdzie Wujek miał własne, wydzielone miejsca parkingowe . Zaparkował obok porsche Carrera oraz dwóch, przykrytych płachtą pojazdów – od razu przypomniały mi się słowa Simona o prezentach dla mnie. Może to jakiś samochód który kryje się pod przykryciem?
-No, Lou, wysiadaj. Myślisz że chce mi się siedzieć na parkingu?
-Już Wujku, co ty taki nie cierpliwy? – powiedziałem i wytknąłem do Niego język, na co zareagował śmiechem. Wziąłem swoje bagaże i już ruszałem do windy, gdy Simon mnie zawołał.
-Lou, chodź jeszcze na chwilkę. Najpierw mam dla Ciebie prezenty-niespodzianki, które już pewnie zauważyłeś. Pierwszym jest skuter vespa. Myślę, ze przyda Ci się do przemieszczania po Londynie. I jeszcze na deser nowiutki ford focus, który przyda Ci się w podróżowaniu na Oxford. – skończył swoją przemową i moim oczom ukazały się dwa, zajebiste pojazdy. Klasyczny, ale modny biały skuter był świetny! Gdyby nie ta ulewa na zewnątrz, za kilka godzin bym pewnie jeździł bez celu po Londynie. Ot tak, by poszanować skuterem. Jednak  focus o wyrazistym, rudawym kolorze i przyciemnianymi szybami wcale nie odstawał od dwukołowego pojazdu.
-Simon! Nie wiem co powiedzieć! To jest wspaniałe co dla mnie robisz! Dziękuję! – i ponownie rzuciłem się na Cowella.
-Dobra Tomlinson, chodź na górę, jest już przed 10, pewnie nasze drugie śniadanie jest już gotowe.
Ruszyliśmy do windy. Simon, jak zawsze, nacisnął 28 guzik. A było ich 29. W kilkanaście sekund byliśmy już na górze. Do mieszkania szło się prosto korytarzem, na końcu którego należało skręcić w lewo. Znałem ta drogę już na pamięć. Weszliśmy do mieszkania. Cóż… Było ono bardzo wielkie… W zasadzie, był to apartament, gdyż miał on jeszcze jeden poziom. Ogromna przestrzeń wprost mnie oszołomiła. Salon, połączony z jadalnią były utrzymane w jasnych odcieniach beżu. Mocne akcenty brązu sprawiały, ze pomieszczenia nie były monotonne, a bujna roślinność i obrazy na ścianach ożywiały tan pokój. Niezmiernie podobała mi się podłoga (może to dziwne) – niby to panele, ale czujesz się jakbyś chodził po zimnych podłogowych płytkach. Do moich uszów dochodziły dźwięki „Video Game” Lany Del Ray, co oznaczało, ze właśnie było włączone mtv (ub Wujek zaczął gustować w komercyjnych ścierwach).  Jeden z kątów pierwszego piętra został zagospodarowany na kuchnię, która była ogromna i wyposażona w białe meble kuchenne i urządzenia agd tego samego koloru. W okolicach spiralnych schodów, które prowadziły na piętro, były drzwi do toalety tzw. gościnnej.
 Na stole jadalnym była przygotowana, przez Cheryl (której nazwiska nie znam) jajecznica z tostami i herbatą. Czasem mam wrażenie, ze mojego Wujka i jego gospodynię łączy wielkie uczucie. Teraz będę miał szanse ich wybadać. Po zjedzeniu posiłku, wraz z Wujkiem udaliśmy się na piętro, które było także ostatnim piętrem całego budynku. Już wchodziłem do tego samego pokoju co zawsze, lecz Simon mnie zawrócił.
-Chyba nie sądziłeś, ze będziesz się kisił cały czas w tej małej kanciapie? Przygotowałem dla Ciebie nowy pokój! – po prostu nie wierzyłem własnym uszom! Nowy pokój? Przecież ten był taki miły, i metraż był dosyć spory… Widocznie nie dla Cowella! – No chodź! – Krzyknął do mnie Wujek i otworzył ostatnie drzwi w korytarzu. –Rozgość się w swoim nowym pokoju- uśmiechnął się i zszedł na dół.
To co zobaczyłem było… WOW, nie wiem czym to było. Może drugim, mniejszym apartamentem w dużym apartamencie? Miałem przed sobą ogromny pokój, z  ogromnym tarasem, z którego widok miałem na całe City of London oraz Tamizę. Miałem nadzieję, ze będzie to widok na wschód – lubię gdy słońce mnie budzi. Centralnie naprzeciwko szklanej ściany było moje łóżko, które było zabudowane w skromną komodę, na której mogłem poukładać swoje płyty, zdjęcia oraz palemkę. Nad nią rozwieszona była flaga brytyjska co mnie bardzo ucieszyło. W moim pokoju miałem także komplet wypoczynkowy z małym szklanym stolikiem, na którym był nowy laptop typu MacBook Air. Nie opodal tego kącika, było.. biuro? Przynajmniej jego fragment – biurko z iMac, miejscem na przygotowywanie notatek na studia oraz mała biblioteczka książek związanych z prawem. W pomieszczeniu znalazło się miejsce także na telewizor LCD 42” oraz sprzęt grający. Byłem pod wrażeniem akwarium, które Wujek tu umieścił. Czy on ukradł fragment Wielkiej Rafy Koralowej i przeniósł ją do Londynu? Take odnosiłem wrażenie, gdy patrzyłem na ryby pływające w szklanym pomieszczeniu i otaczającą je roślinność. Po pierwszym rzucie oka na tzw. pokój, mimo ulewnego deszczu i niskiej temperatury (było zimno, ale wystarczająco ciepło by padał deszcz, a nie śnieg) wybiegłem na taras, jednak szybko tego pożałowałem, bo wywinąłem orła na mokrej powierzchni tarasu.  Cała, dzienna część tego pomieszczenia była utrzymana w kolorystyce czerwonej z akcentami czarnego, a podłoga została pokryta miękką wykładziną.
Gdy opadły pierwsze emocje, postanowiłem zrobić porządek z moimi bagażami. W mojej garderobie znalazłem kilka wolnych półek na przywiezione ubrania, gdyż ku mojemu zdziwieniu było już tutaj mnóstwa ubrań w moim stylu – kolorowe spodnie, szelki, bluzki w paski i nie tylko, mnóstwo butów (vansy, conversy, nike, adidasy – jakie tylko sobie życzysz), ale także kompletne stroje i wyposażenie do tenisa i golfa – widocznie Simon musiał kontaktować się z Siostrami w sprawie mojej garderoby. Gdy skończyłem układać moją amerykańską garderobą na sosnowych półkach szaf, postanowiłem wziąć prysznic w mojej osobistej łazience, która – odwrotnie do dziennej części „mieszkania” – byłą utrzymana w czarnej kolorystyce z czerwonymi elementami. Efekt był pasjonujący – swoje miejsce znalazł tu prysznic, ogromna wanna z jacuzzi (mam nadzieję, ze nie będzie ona używana tylko do długich i samotnych kąpieli), toaleta oraz umywalka ustawiona pod ogromnym lustrem, którego wysokość była równa ok. 2 metrów.
Mimo, ze była 1 po południu, o czym poinformował mnie Pan Big Ben – sąsiad z drugiej strony Tamizy - położyłem się do łóżka.  W głowie huczało mi od natłoku myśli i emocji związanych z dzisiejszym dniem. Najwięcej rozmyśleń dotyczyło poniedziałku – czyli startu na nowej uczelni. Czasami kontakty z rówieśnikami przychodzą mi bardzo trudno. Nawet przy najbliższych mi osobach nie potrafię się do końca otworzyć. Nie wiele osób zna moje wszelkie sekrety – w zasadzie są to tylko starsze siostry. Czasami zastanawiam się czy odbieram świat w taki sam sposób jak inni… Może mam coś z głową?


Cześć. Zdaję sobie sprawę z tego, ze rozdział... jest dość nudny. Czy ktoś przeczytał go do końca!? hahaha. Macie słowo połczyna, że w sobotnim rozdziale akcja rozkręci się już na dobre. Ten rozdział mam już gotowy i jestem z niego zadowolony.
Za miłe komentarze i liczne wejścia dziękuję :-)

wtorek, 17 lipca 2012

Prolog


Everyday that we had all the good all the bad
I’ll keep them here inside
All the times we shared every place everywhere
You touched my life
Yeah one day we’ll look back we’ll smile and we’ll laugh
But right now we just cry
Cause it’s so hard to say goodbye
Jadąc z mamą na lotnisko otworzyliśmy samochodowe okna. W Los Angeles było ponad 20 stopni w cieniu, a był styczeń. Miałem na sobie moje ulubione czerwony spodnie i bluzkę w paski. Do samolotu miałem naszykowaną kurtkę.
Nie wiem dlaczego zdecydowałem się na przeprowadzkę z własnej, nie wymuszonej woli. I to na drugi brzeg Atlantyku – do Anglii. Do rodzinnej, ukochanej Anglii. Dziś pożegnam się z wiecznie upalną i słoneczną Kalifornią, a za kilkanaście godzin przywitam się ze słynną londyńską pogodą. Czeka mnie ponad dziesięciogodzinny lot do Londynu.
-Pamiętaj Lou, nie musisz wyjeżdżać! Możesz zawsze wrócić do domu. Tylko zadzwoń, a będziemy gotowi. – Jay przerwała tą ciszę w samochodzie.
-Mamo, nasz dom jest w Anglii, w Doncaster. Nie chcę mieszkać w Ameryce… - kompletnie nie rozumiem tego szumu wokół ‘american dream’. Czysta komercja.
-Ale jak ty sobie tak poradzisz w wieku 20 lat w Anglii? Nie byłeś tam na dłuższy okres czasu od 16 lat! Myślisz, że te kilkudniowe pobyty co jakiś czas u Wuja na coś Ci się przydadzą teraz? Że dzięki nim odnajdziesz się w takim wielkim mieście?
-Mamo, chyba zapomniałaś, że LA wcale nie jest małym miastem. To różnica zaledwie 300 km2 w powierzchni. Mam jeszcze dziadków w Doncaster,  to u nich będę spędzał święta przecież. Zapomniałaś o nich? A po za tym, właśnie, mam JUŻ 20 lat. Jestem dorosły we wszystkich aspektach – prawnych w Wielkiej Brytanii, życiowych i takie tam.
To smutne, że moi rodzice zapomnieli o rodzinie w Anglii… Nie wiem kto wpadł na ten genialny pomysł przeprowadzki do USA z Ojczyzny. Najgłupszy pomysł. Najstraszniejszy. Chcieli nas odciąć od Wielkiej Brytanii, od tradycji, rodziny… Jak tak można!? Na szczęście jest Internet. Wujek nie pozwolił na to, bym ja i moje siostry stracił kontakt z Tomlinsonami. Często zapraszał mnie do Londynu. Chętnie z tego korzystałem. Jednak podczas ostatniej wizyty w grudniu, gdy Wujek zasponsorował mi dwa koncerty Rihanny na O2 Arena, zrodził się pomysł abym przeprowadził się do Niego do Londynu od nowego semestru. Na stałe!  Nie wiedziałem jak mam mu dziękować! Rodzice nie mieli w tej kwestii nic do powiedzenia. Mam im za złe to, że chcieli mnie wychowywać na Amerykanina, gdy płynie we mnie Brytyjska krew.
-Oczywiście, że o nich pamiętam. Ale będę za tobą tęsknić. Będzie mi Ciebie brakowało! Kocham Cię Louis, zawsze Cię będę kochała, bez względu na to, jakie kroki w swoim życiu podejmiesz.
-Też Cię kocham Mamo, zawsze, bez względu na to, jak się zachowuje względem Ciebie…
Dojechaliśmy na lotnisko. Mam 2 torby bagażu plus bagaż podręczny. Wziąłem to co najważniejsze i najpotrzebniejsze na dobry start w Londynie. Co tu dużo brać, skoro wiesz, że Wujek nie będzie na Ciebie żałował pensa… To dzięki Niemu mam te wszystkie gadżety typu iphone 4S, macbook, beatsy…  Oprócz tego wziąłem kosmetyki, szelki, kilka par kolorowych rurek, bluzki i oczywiście moją kochaną kolekcję płyt związaną z Riri i The Fray.
-Proszę, odzywaj się do Nas.. Wszyscy będziemy Cię wspierać duchowo! Kochamy Cię.. Nie zapomnij o tym.
-Też Was kocham… Przepraszam… za te wszystkie przykrości z którymi musiałaś się spotkać jako matka zbuntowanego nastolatka…
-Oh, Louis… Nic się nie stało, naprawdę… - W jej oczach dostrzegłem łzy. Nie sądziłem, że to pożegnanie będzie tak wzruszające. Za pewne bym kompletnie się rozkleił, gdyby na lotnisku były też moje siostry. Lecz z Nimi pożegnałem się w domu.
Pasażerowie lotu z Los Angeles do Londynu – Heathrow proszeni są o udanie się do bramki nr 13 w hali odlotów. Pasażerowie lotu z Los Angeles do Londynu – Heathrow pro…
-Już czas… - powiedziałem, bądź co bądź, ze smutkiem do mamy.
-Trzymaj się Lou, kocham Cię! – Jay przytuliła mnie, i poczułem na swoim ramieniu jej łzy
-Mamo, nie płacz… Będę tylko kilkanaście tysięcy kilometrów stąd!
-Lou! Ty zawsze potrafisz mnie rozśmieszyć! Już, idź, bo nie zdążysz…
-Do widzenia, kocham Cię…- Jay już mi nie odpowiedziała, jedynie pomachała i powstrzymywała płacz. Wziąłem swoje bagaże i odszedłem na odprawę. Będzie mi ich brakować. Jednak chcę spełnić swoje marzenia. Chcę mieszkać w Brytanii. O Nich zawsze będę pamiętać. Chociażby patrząc na tą małą palemkę, która leci ze mną do Londynu.

Witajcie! Właśnie przeczytaliście prolog mojego pierwszego opowiadania o Chłopakach z One Direction. Jest to normalna nie-normalna historia, z wątkiem miłosnym Lou-Harry oraz Liam-Niall. Liczę na komentarze :-)