wtorek, 28 sierpnia 2012

Rozdział 14


-Więc.. – zacząłem w oczekiwaniu na Liama i Nialla – ten tatuaż. Wytatuowałeś sobie tą myśl, bo…
-Bo wcale nie spieszy mi się do bycia dorosłym. Życie traktuję jako dzieciństwo – beztrosko, z uśmiechem na twarzy. Nie ma u mnie tak, że jak mam już osiemnaście lat to będę się nazywał dorosłem. Nie. Jestem dzieckiem. Zawsze nim będę.
-Dokładnie. – skwitowałem. – Lubię twój styl życia, wiesz? Od początku miałem Cię za duże dziecko. – posłałem ku Harremu uśmiech.
- Dziękuję za komplement. – Styles roześmiał się.
-Siemasz Larry. – z naszej rozmowy wyrwał nas Liam, który wtargnął z Niallem na tylnie siedzenie.
-Siemasz co!? – odwróciłem się z Harrym do tyłu, by posłać Chłopakom głupi wyraz twarzy.
-Louis I Harry to Larry. Larry Stylinson. – wyjaśnił Niall. Lekko się uśmiechnąłem, odwracając się do Harrego. Wnioskując po jego uśmiechu spodobał mu się ten pomysł.
-Cześć Niam. – przywitał tyły Harry wracając do poprzedniej pozycji. – Larry Stylinson… - wyszeptał cicho, uśmiechając się pod nosem. Ruszyliśmy na Oxford.

~poniedziałkowy lunch~
-Ym… zaraz wracam, muszę iść do toalety. – powiedział Harry wstając z miejsca.
-Co wczoraj robiliście? – spytał Liam z zainteresowaniem, gdy Loczek oddalił się na tyle, by nie słyszał naszej rozmowy.
-Byłem u Harrego. Na obiedzie… i zostałem na śniadaniu. – powiedziałem spokojnym głosem bawiąc się moimi palcami pod stołem. Zaraz poleci z ust Liama milion pytań…
-Wohaa! – zareagował Niall. – Wczoraj była niedziela. Wiesz co to oznacza?
-Noo.. – jęknąłem. – Wiem. Cieszę się z tego, ale było kilka niezręcznych momentów.
-Jakich? – spytał Payne.
-Ym.. na przykład… po obiedzie poszliśmy na spacer po okolicy i natknęliśmy się na Malika. I Harry tak dziwnie zareagował.. omal mi nie zgniótł ręki. Z resztą Zayn wcale nie lepiej. To coś szklanego co trzymał w dłoniach narobiło dużo huku, gdy się tłukło. I wpatrywał się w nas przez kilka sekund z wyciągniętymi przed siebie dłońmi, a później ruszył szybkim krokiem przed siebie. – spojrzałem na Liama, który wydał się tym nieporuszony. Oni też coś wiedzą.
-Co na to Harry? Spytałeś się co znaczyła jego reakcja? – ze stoickim spokojem spytał mnie Liam, jednak jego mokre ręce go zdradziły.
- Nie chciał o tym mówić. Ty też nie chcesz o tym mówić. Wy – wskazałem palcem na ich dwójkę – coś wiecie. Ba, myślę, że wiecie wszystko. A ja nie wiem nic.
-Wiemy. – odezwał się Niall, na co Liam go spiorunował wzrokiem. – No co! To nasz przyjaciel, prawda? – zwrócił się do Payne, który wywrócił oczami.
-Coś tam wiemy. Z pogłosek, które krążyły po uczelni. Jednak myślę, że musisz poprosić Harrego, by Ci to wyjaśnił… - Liam posłał ku mnie lekki uśmiech i dotknął moich splecionych palcy na stole, jako znak pocieszenia. – Coś jeszcze się wydarzyło?
-Ym.. Harry nie jest gotowy na… ym… na wszelkie bliższe kontakty niż całowanie i przytulanie. – powiedziałem na jednym tchu.
-Och… ma dopiero 18 lat, zrozum Go. – skwitował Niall. Jego wypowiedź mnie zaskoczyła.
-Rozumiem to, szanuję to i cieszę się na swój sposób z tego. Nie mam do niego żadnych pretensji. Ale Liam się spytał czy coś się jeszcze wydarzyło, więc odpowiedziałem. – uśmiechnąłem się pogodnie w ich stronę i w tym samym momencie zauważyłem Harrego wchodzącego na stołówkę. Wyprostowałem się na krześle – dopiero teraz zauważyłem, że razem z Liamem byliśmy pochyleni nad blatem – i wziąłem małą porcję sałatki owocowej.
-Coś mnie ominęło ciekawego? – spytał Harry, gdy dołączył do nas.
-Raczej nie. Mówiłem Louisowi, że Dwa dni w Nowym Jorku to bardzo fajny film. – powiedział Liam.
-Ach tak, coś tam o tym słyszałem. – skwitował Harry.
Lubię ten wspaniały moment, gdy podczas naszego lunchu każdy zaczyna zajmować się sobą. Ja ten czas wykorzystuję nad rozmyślaniem oraz obserwowaniu innych. Właśnie wtedy spostrzegłem, że dzisiaj nie ma Zayna Malika na uczelni. Cóż… ucieszyłem się lekko z tego powodu, bo nie musiałem ukrywać się i chronić od tego spojrzenia, którego sprawa jest bardzo poplątana. Wszyscy o niej wiedzą, ale nikt nie chce mi powiedzieć. Nawet przyjaciele, a co dopiero chłopak! Gdzieś tam w głębi byłem na nich wkurzony.
Może Zayn Malik… w zasadzie nie wiem co może. Nic ciekawego nie przychodzi mi do głowy. Ba, nawet nic nie-ciekawego mi nie przychodzi do głowy. Pustka, echo obija się o ściany.
-Hej, Kocie. – poczułem ciepły oddech na policzku. Odwróciłem się lekko i napotkałem szmaragdowe oczy. Lekko musnąłem usta Harrego.
-Hej. Jak tam? – lekko się uśmiechnąłem obejmując chłopaka z kręconymi włosami w pasie. – Może brzoskwini? – nadziałem na widelec mały kawałek owocu i nakarmiłem nim Stylesa. Chyba musiało to wyglądać komicznie, ale nie przejmowałem się tym.
-Ym, dziękuję. A tu dobrze, jak zawsze. – cicho roześmiał się. – Nudziło mi się, więc przyszedłem do Ciebie.
-Dobrze zrobiłeś. – ucałowałem Harrego we włosy i ponownie wybrałem z plastikowego naczynia kawałek owocu, który posłałem ku chłopakowi obok. Pierwsi studenci zaczęli opuszczać stołówkę.
-Ugr, czemu ta godzina tak szybko mija a wykłady się dużą? – odezwał się Niall kończąc swój posiłek.
-Wszystko co dobre, szybko się kończy, kochanie. – skwitował Liam podnosząc się z krzesła.
-Nie chce mi się wstawać. Tak mi dobrze u Ciebie. – powiedział cicho Harry.
-Słodzisz mi. – szepnąłem mu, klepiąc go w plecy by się ruszył, co zrobił niechętnie. Pozbierałem wszystkie naczynia i ruszyłem z nimi do miejsca ich oddawania – wielkiego pojemnika w jednym z kątów pomieszczenia. Gdy ruszyliśmy do sali wykładowej objąłem Harrego.
-Tak lepiej. – usłyszałem z ust Stylesa i lekko się uśmiechnąłem. Za długo ten spacer nie trwał, bo nasz cel znajdował się kilka metrów od stołówki. Zajęliśmy z Niamem miejsca pod oknem i przygotowaliśmy się do zajęć.
-Witajcie w ten piękny, zimowy poniedziałek! – przywitał nas profesor. Zaczął się niezwykle, kolejny, nudny wykład.
-Myślę, ze muszę iść do ubikacji. – powiedziałem cicho do Stylesa i udałem się do WC. Na korytarzu panowała cisza, tylko uderzenie moich stóp odbijało się echem. Pomyślałem, że jest tu naprawdę za spokojnie. Roześmiałem się sam do siebie. Co ty gadasz Tommo, co ty gadasz. Załatwiłem to, co miałem załatwić i przyspieszonym krokiem ruszyłem do Sali. Nie, nie do Sali. Ruszyłem do Harrego, podśpiewując Jego piosenkę, którą napisał dla mnie – tak myślę, że dla mnie – i zaprezentował mi ja wczorajszego popołudnia w parku. Wtedy poczułem mocne szarpniecie w prawy bok.
-Ty skurwielu! Ty jebany pedale! – Zayn Malik pojawił się znikąd przy moim boku.
Z impetem pchnął mnie na pobliską ścianę. Poczułem, jak tylnia część mojej głowy uderza w kant. Obraz mi się rozdwoił, jakby gałki oczne wirowały bezwładnie. Po kilku sekundach wszystko wróciło do normy. Wtedy poczułem przeszywający ból w czaszce. Odruchowo dotknąłem się owego miejsce i poczułem na swoich palcach czerwoną, gęstą maź. Przymknąłem oczy.
 –Ty skurwielu! Zajebie Cię! Zobaczysz! – Zayn Malik wykrzykiwał mi w twarz obelgi. Kurczowo trzymał moją bluzkę. –Co to kurwa jest, że ty masz to, czego ja nie mogę mieć!? Nie tak do kurwy się umawiałem z tym u góry. – czarnowłosy chłopak uniósł mnie lekko do góry i ponownie pchnął mnie na ścianę. Ból rozszedł się po głowie, przez klatkę piersiową do palców u nóg.
 –Jak Was wtedy zobaczyłem… Ciesz się, że wtedy na Ciebie się nie rzuciłem, cioto. – roześmiał się gorzko. –Myślisz, że mam ochotę na Was patrzeć!? Patrzeć na Ciebie, na Twoją piękną twarzyczkę i stylowe ubranie!? Patrzeć na Ciebie jak się obściskujesz z Harrym na uczelni!? Patrzeć na Ciebie i na twoją kurewską przyjaźń z Niallem i Liamem!? Tak, ich też chciałem mieć tylko dla siebie! Ten, co ma to, o czym ja pragnę od dawna, nie będzie chodził po tej ziemi! Zrozum to. – jego głos szumiał mi w głowie. Czułem, jak krew spływa mi po szyi i leci ciurkiem wzdłuż kręgosłupa. Traciłem przytomność. Nie wyłapywałem sensu wypowiedzi Zayna.
 – Pobicie na korytarzu w Oxfrodzie. Ze skutkiem śmiertelnym? – spytał ironicznie. – Chcesz tego!? – wykrzyczał jeszcze bardziej uniesionym głosem. Nic nie odpowiedziałem. –Ha, milczenie uznam za potwierdzenie. – wtedy poczułem ból w prawej noce. Czy On mi ją złamał? Z moich ust wydobył się cichy jęk. Cichy, bo na nic więcej nie było mnie stać. Kolejny cios. Tym razem w brzuch, tuż pod żebrami. Fala bólu ogarnęła całe moje ciało. Moje ręce uniósł do góry i plunął mi w twarz. Kolejny cios. Czułem się poniżony. –Takie piękne ręce… Nie pozwolę na to, by nic im się nie stało.
-Zostaw go! – usłyszałem krzyk. Znajomy krzyk. Znajomy głos. Dźwięczny, chrypliwy… To głos Harrego. Chyba tak się nazywał. Odwróciłem się w tym kierunku, skąd dobiegał moich uszu owy dźwięk. Zobaczyłem, jakby przez mgłę, biegnącego w moim, w zasadzie to w naszym kierunku lokowatego chłopaka. Poruszał się on niezwykle szybko. Gdy był kilka metrów ode mnie, zauważyłem, że po policzkach spływają mu łzy, a na twarzy maluje się złość, agresja. – Ty chuju! Zostaw Go! – wykrzyczał owy chłopak do Zayna Malika i odepchnął go ode mnie. Bezwładnie opadłem na podłogę. W ciemności, która zapanowała przed moimi oczami, zobaczyłem, jakby w oddali, jasny punkt. 


Witajcie!
Kolejna część za nami - nie byle jaka (aczkolwiek krótka), bo w końcu się dowiedzieliście nieco więcej o Maliku :) Za wejścia, komentarze dziękuję! Na kolejny rozdział zapraszam... w piątkowy wieczór ;)
#1love

sobota, 25 sierpnia 2012

Rozdział 13


-Lou… - wysapał Harry przez zaciśnięte usta, gdy całowałem jego szyję i odpiąłem jeden z guzików koszuli. – Loui… Pro-proszę…. – powtórzył Styles. – Możesz spojrzeć na mnie? – powiedział zdenerwowanym głosem, co mi się nie spodobało. Spojrzałem na jego twarz i jej wyraz zbił mnie z tropu. Malował się na niej grymas… bliżej nieokreślony grymas, ale nie szczęścia, tylko… bólu? zwątpienia?
-Co-co się stało? – spytałem zatroskanym głosem. – Proszę, otwórz oczy. – posłuchał mnie.
-Lou. Nie wiem do czego dążysz, ale… ale ja nie jestem gotowy. Jeszcze…  - powiedział na jednym tchu patrząc się na mnie. – Kocham Cię. Kocham Cię, ale nie jestem gotowy, by to zrobić. Prze-praszam, jeśli.. – jego głos się załamał.
-Hej, Harry. – pogładziłem Go po policzku. – Nie płacz, nic się nie stało. Rozumiem to. – odgarnąłem z jego czoła zabłąkany kosmyk włosów. Usiadłem obok niego, schodząc z jego ciała. – Spójrz na mnie. – pociągnąłem za podbródek twarz Harrego. – Rozumiem to. Ufam Ci, że mnie kochasz. Nie chcę, by nasz pierwszy raz kojarzył Ci się z bólem. I.. chyba nie chcę go przeżywać, gdy na dole siedzi twoja mama i Josh – Harry lekko się uśmiechnął. – Dobrze, że mi o tym powiedziałeś. – starłem pojedynczą  łzę, która poleciała po policzku. – Hej, czemu płaczesz? – uśmiechnąłem się pogodnie.
-Bo-bo ty jesteś starszy. O ponad dwa lata. I ty masz inne potrzeby. I nie sądziłem, że będziesz tak wyrozumiały dla mnie. – Harry rzucił się na moją szyję, przewracając nas na łóżko. Loczek rozpłakał się w moich ramionach, co mnie.. nie zszokowała, ale zaskoczyło? Tak czy inaczej było to bardzo przyjemne uczucie.
-To, że jestem starszy, nie oznacza, że mam ochotę kogoś gwałcić, Harry. Kocham Cię, ty mnie kochasz. Nie potrzebują takowego potwierdzenia naszej miłości, dobrze? Zrobimy to, jak oboje będziemy gotowi. – Harry spojrzał na mnie ocierając oczy nadgarstkami. Lekko się uśmiechnął.
-Kocham Cię. Oh, to takie głupie, że w przeciągu kilku minut powiedziałem kilka razy, że cię kocham. – Harry roześmiał się, a ja go ucieszyłem namiętnym pocałunkiem. Z delikatnością położyłem Harrego na łóżku, gładząc go po plecach. Przerwałem pocałunek. Nasze twarze były zaledwie kilka centymetrów od siebie.
-To nie jest głupie. Kocham Cię. Nie wiem czy już to mówiłem, ale kocham Cię. Och, nie wiem czy to ważne, ale kocham Cię! – Harry roześmiał się.
-Chodź tu do mnie! – Styles podparł się na łokciu i zamknął nasze usta w pocałunku. –Koooocham Cię. – wybuchnąłem śmiechem w twarz Harrego, po czym położyłem się koło niego, karząc mu , by mnie objął.
-Która godzina? – spytałem Harrego. Totalnie straciłem poczucie czasu!
-Ym… Za dziesięć dziewiąta. – odpowiedział Loczek patrząc na telefon.
-Och, to pora się szykować spać, kocie. – powiedziałem z żartem.
-Cóż.. szykować się możemy, ale spać nie musimy. Może obejrzymy jakiś film? – zaproponował Harry.
-Ym… czemu nie. – stwierdziłem.
-To idź się umyj czy jak tam chcesz, a ja tutaj naszykuję wszystko. W łazience na pralce naszykowałem Ci wcześniej ręcznik i coś na typ piżamy. Chyba Ci się spodoba…
-Ha. – rozłożyłem ręce przed sobą. – Przyjdę tu, i zastanę kino, a nie pokój. Miałeś wszystko zaplanowane Harreh!
-Tak, tak. I Ci to nie przeszkadza. Już tak nie udawaj, tylko idź do tej łazienki. – wyganiał mnie Styles spychając z łóżka.
Wyszedłem na korytarz i poszedłem do łazienki. Rozebrałem się szybko, wziąłem równie szybki prysznic. Sięgając ręcznik z wcześniej wskazanego miejsca na podłogę spadł mój strój nocny – bokserki oraz koszulkę na ramiączkach. Harry pomyślał również o szczoteczce… Pokręciłem z niedowierzaniem głową. Po ok. 15 minutach opuściłem łazienkę i udałem się do pokoju gdzie nikogo nie zastałem. Na szczęście nic się tu nie zmieniło. Jedynie zostały zapalone lampki przy łóżku, więc w pomieszczaniu panował przyjemny półmrok, a laptop, który stał tam, gdzie jeszcze kilka minut temu przytulałem się z Harrym, właśnie się uruchomił. Usiadłem przy biurku.
- Długo czekasz? – krzyknął Harry otwierając drzwi nogą. Był załadowany drugą kołdrą oraz miską popcornu. Spojrzałem na niego głupim wyrazem twarzy. – Cóż… wg mamy osobne kołdry to najlepszy środek antykoncepcyjny. Tak na wypadek czegoś. – Harry roześmiał się rzucając pościel w kąt, a naczynie postawił między poduszkami.
- Taaaak. – pokiwałem głową śmiejąc się. – Teraz ty idź się naszykować. Och, i dziękuje za piżamę. Wyglądam świetnie.
-Jaka pewność siebie. – powiedział Harry, podchodząc do mnie. – Wyglądasz świetnie. – potwierdził i złożył na moich ustach pocałunek. – Napisz do Liama. – rzucił wychodząc z pokoju.
-Jasne. – odpowiedziałem, choć raczej sam do siebie niż do Stylesa. Przeniosłem się na łóżko, gdzie naszykowałem miejsce do spania (póki co – oglądania filmu) oraz przyciągnąłem do siebie laptopa. Wygodnie się usadowiłem w pozycji półleżącej i zamierzałem napisać tego esa. – Ughr! Telefon. – sprzęt został na biurku. Musiałem opuścić moje legowisko – a było tak pięknie.

Bądź u Nialla na 8. Przyjadę po z Harrym. Kooocham cię <33

„Wyślij”. Po dostaniu potwierdzeniu o dostarczeniu wiadomości do Payne, ponownie się ułożyłem na łóżku. Nie siedziałem długo sam, gdyż zaraz pojawił się Harry.
-Jestem! – krzyknął.
-Czuję. – uśmiechnąłem się do Harrego i poklepałem miejsce koło mnie, by położył się. – Co oglądamy?
-Ym.. nie wiem. – odpowiedział Harry siadając koło mnie. Przywitał mnie krótkim pocałunkiem. – Włącz Przed Świtem. Trochę się pośmiejemy z Kristen, poudajemy, że scena porodu nas przeraża i takie tam – roześmiał się Styles.
- Już się robi. – szybko znalazłem plik z filmem w folderze i położyłem laptopa w naszych nogach. Położyłem głowę na ramieniu Harrego. – Truskawka. Jesteś jeszcze bardziej słodszy. – uśmiechnąłem się do Harrego, którego objąłem mnie swoim ramieniem.
- Miłego seansu, Louh. – powiedział grzecznie, całując mnie w czubek głowy.
-Wzajemnie. – uśmiechnąłem się.
Na ekranie osobistego komputera właśnie pojawiały się sceny ślubu Belli i Edwarda. Była to 15 minuta filmu, a ja czułem się, jakbym właśnie obejrzał godzinę jakiegoś seansu. Nudziło mi się. Postanowiłem pozaczepiać Harrego.  Swoim kciukiem jeździłem po odsłoniętym udzie, podziwiałem mięsnie brzucha, które idealnie opinały się przez podkoszulek. Nie sadziłem, że osiemnastolatek ma taką wspaniałą muskulaturę. Kciukiem w górę, w górę, aż Harry zachichotał.
-Ktoś tu ma łaskotki. – mruknąłem pod nosem i lekko się uśmiechnąłem. Wtedy zauważyłem coś bardzo interesującego. Przez owy podkoszulek zauważyłem na prawych żebrach (kilka centymetrów pod piersią) jakiś napis… Tatuaż. – Co to? – spytałem Harrego z ciekawości, gładząc owe miejsce.
-Dzieciństwo to królestwo, w którym nikt nie umiera. Cytat Edny Millay. Prezent od siebie dla siebie na osiemnastkę.
-Och, bardzo przyjemna myśl… - przez chwilę się zastanowiłem nad tym, co powiedzieć. – Mogę zobaczyć to?
-Oczywiście. – odrzekł Harry z uśmiechem, siadając i podwijając koszulkę. Moim oczom pojawił się czarny, starannie wytatuowany tatuaż. Bardzo mi się podobał.
-Dzieciństwo to królestwo, w którym nikt nie umiera… - przeczytałem przejeżdżając placem po kolejnych słowach. – Poczekaj. Gdzieś to słyszałem już.
-Kilka minut temu na początku filmu. – podpowiedział mi Harry z uśmiechem, wracając do poprzedniej pozycji. Wróciłem do wyznaczania kciukiem ścieżki przez tors Harrego. W głowie miałem chaos, ponieważ chciałem odgadnąć co dla Stylesa oznacza ta myśl. Miałem już kilka teorii, ale nie byłem jeszcze gotowy by je ujawnić. Harry ponownie zachichotał.
-Przestań. – powiedział przez śmiech.
-Nie. – podniosłem się i go pocałowałem, jednak po chwili ponownie wyznaczałem na jego ciele ścieżkę. Po kilkakrotnym przejechaniu w tą i powrotem palcem po górnej części ciała Harrego, swobodnie położyłem rękę na brzuchu chłopaka, tak, by zaimprowizować uścisk. Nie wiem jak długo oglądałem film w takiej pozycji, ponieważ oddałem się w objęcia Morfeusza.

Na swojej twarzy poczułem wlewające się przez okno poranne promienie słoneczne. Otworzyłem oczy i to co zobaczyłem było lepsze niż to, co czułem. Zobaczyłem twarz anioła, wokół której rozpościerała się łuna światła. Zobaczyłem twarzy Harrego – nieskazitelnie piękną z szmaragdowymi oczami, wokół których opadały brązowe loki – w promieniach słonecznych.
-Dzień dobry. – przywitał mnie grzeczni.
-Witaj. – odpowiedziałem i przybliżyłem się, by złożyć pocałunek na jego ustach. – Jak się spało?
-Świetnie. Czuć ciepło drugiej osoby przez całą noc? Coś niesamowitego.  Tobie?
-Równie dobrze, ale zobaczyć twarz ukochanego zaraz po otwarciu oczy? Równie coś niesamowitego, jak czucie ciepła. – skwitowałem.
-Och, gdyby nie to, że za godzinę musimy być u Nialla… chętnie bym przeleżał z Tobą pół dnia, rozmawiając o niczym konkretnym. – powiedział Harry z lekkim uśmieszkiem.
-To by było zbyt piękne… Więc wstajemy. – powiedziałem, siadając na łóżku. – To idź do łazienki, a ja tu sprzątnę.
-O nie, nie. Ty idziesz, ja sprzątam. Jesteś moim gościem. No już. – Harry ponownie mnie wygonił z pokoju. Pospiesznie podążyłem do łazienki, by zażyć porannej toalety. Po obmyciu się, uczesaniu i pożyczenia od Harrego Jego per fum poszedłem do pokoju, gdzie na łóżku były już naszykowane ubrania – granatowe rurki oraz bluzka z kieszonką.
-Może być? – spytał Harry, który siedział na obrotowym krześle.
-Idealnie. – odpowiedziałem i zacząłem się ubierać.
-Idealnie. – potwierdził Harry, gdy zaprezentowałem się mu w całej okazałości.
-No już, teraz ty. Mykaj mi stąd.
-Już, już. – ruszył Harry ze swoimi ubraniami do łazienki, po drodze pokazując mi język. Wczorajsze ubrania poskładałem i naszykowałem do zabrania do samochodu. Położyłem się na pościelonym już łóżku i zanurzyłem się w moim morzu marzeń.
- Fajnie, ze potrafisz zasnąć w ciągu 15 minut. – skwitował Harry, gdy wszedł do pokoju.
-Nie śpię. – odpowiedziałem siadając na łóżku i przecierając oczy. – Idziemy?
-Yhym. Śniadanie. Pewnie już mama naszykowała. – wyciągnął ku mnie dłoń i podniósł mnie z legowiska. Podziękowałem mu pocałunkiem. Wziąłem ubrania i ruszyliśmy na dół.
-Dzień dobry! – krzyknąłem do Anny, gdy ta nas zobaczyła na schodach. – Cześć Josh!
-Och, witajcie! W końcu! Spóźnicie się na zajęcia! – przywitała nas Anna.
-Spokojnie, mamo.
-Jasne, jasne. Na stole w kuchni przygotowałam dla was płatki i kanapki z nutellą. Smacznego!
-Dziękujemy. – odpowiedziałem w naszym imieniu. – Kochaną masz tą mamę. – powiedziałem do Stylesa, gdy opuściliśmy salon.
-Wiem, nie musisz mnie w tym utwierdzać. – odpowiedział z uśmiechem i wziął się za swoją porcję śniadania. Postąpiłem tak samo.


Dobry!
(podobno) nieszczęśliwa trzynastka już za nami ;) Od przyszłego tygodnia dodawanie rozdziałów wraca do normy, wiec zapraszam we wtorek :)
WOW! Ponad 6100 wejsć! loooov ya guyz!
PS jestem gotowy na zlinczowanie mnie na tt/ w komentarzach hahaha

czwartek, 23 sierpnia 2012

Rozdział 12


-Oh, to Harry nic nie wspominał, że ćwiczy śpiewanie. – wiadomość Josha, kuzyna Harrego, który z Nim mieszkał zaskoczyła mnie.
-Lou, zjadłeś już te lody? Może przejdziemy się? Spalisz te kalorie po dzisiejszym obiedzie. – odezwał się wręcz niemiłym głosem do mnie oraz do Josha, którego piorunował wzrokiem – zapewne miał mu za złe, że powiedział mi jeden z jego sekretów, które chciał przede mną zataić.
-J-jasne. Możemy iść. – posłałem mu niepewny uśmiech i ruszyłem do drzwi, by ubrać się na wyjście na zewnątrz. –Harreh, najpierw mnie poganiasz, a później ja na Ciebie muszę czekać. – powiedziałem, gdy byłem gotowy i wywróciłem oczami.
-No już, już. Też jestem gotowy, chodźmy. – Harry pojawił się w przedpokoju ubrany w płaszcz zimowy, czapkę, rękawiczki oraz szalik. Wyszliśmy przed domem i bardzo szybko poczułem, jak ktoś ściska moją dłoń.
-Dzień dobry, jak się masz? – spytałem z zadowoleniem Harrego.
-Witaj, mam się dobrze. Wspaniały obiad, nieprawdaż? – odrzekł z klasą.
-Tak, masz rację. Masz bardzo sympatyczną mamę oraz równie przyjaznego kuzyna. Dlaczego mieszka z Wami? Studiuje w Londynie? – spytałem z zaciekawieniem. Nie rozumiałem jego sytuacji.
- T-tak, stu-u-diuje. – zająkał się Harry.
-Jeśli nie chcesz mówić, to nie musisz. Zrozumiem to. Ale ciekawi mnie jego osoba. –
-N-nie. To znaczy. Oh, nie mam nic do stracenia. Szczerość to podstawa, prawda? – spytał, nie oczekując  odpowiedzi.
-Ha, podstawa? I kto to mówi? – roześmiałem się.
-Jesteś na mnie zły, że nie powiedziałem Ci o mojej pasji do muzyki? – spytał Harry z nutą skruchy w głosie.
-Ym… trochę jestem zły. To jest twoje największe hobby, coś, co kochasz robić i nie podzieliłeś się ze mną tą informacją, Harry. – odwróciłem się do Loczka i spojrzałem w jego oczy.
-Przepraszam… nie chciałem Cię urazić.
-Dobrze, kochanie. – złożyłem krótki pocałunek na ustach Stylesa. – Masz zamiar to rozwijać? Żyć z tego?
-Nie wiem, nie jestem aż tak dobry, jak sobie wyobrażasz. – odpowiedział Harry ze skromnością.
-Oh, ale na casting do x factora zawsze można pójść. – uśmiechnąłem się do Harrego na zachętę.
-Ta, można. I usłyszeć ‘nie’ od Simona.
-Przekupię Go. Zagrożę mu, że jak Cię nie przepuści to uciekną z domu czy coś w tym stylu. – Harry roześmiał się.
-Chodź tu, w stronę takiego małego urokliwego parku. – wtrącił w rozmowę. – Śmiem wątpić, że dla mnie porzucisz apartament w centrum Londynu.
-Taa, też wątpię. – roześmiałem się. – Ale! Czego się nie robi dla ukochanej osoby? – spojrzałem na twarz Harrego, na której zagościł ogromny uśmiech.
-Wracając do Josha. – Styles zmienił temat – mieszka z Nami, ponieważ Jego rodzice zginęli kilka lat temu w wypadku samochodowym.
-Och, to straszne.
-Tak, ale proszę, nie traktuj teraz Josha jako sierotę. Nie lubi tego. Żyje normalnie, jak ja czy ty. Mogę na Ciebie liczyć, prawda? Widać, że Cię polubił.
-Jasne, to nie wpłynie na nasze relacje. Też go polubiłem. – zapewniałem Harrego.
-Cieszę się. – skwitował Harry, który zacisnął nasz uścisk dłoni, niemal miażdżąc mi palce. –Ha-harry puśc mo.. – spojrzałem na Harrego. To co zobaczyłem zbiło mnie z tropu.
Na młodocianej twarzy, na której gościł przed chwilą uśmiech teraz malowała się złość. Szmaragdowe oczy wbijał w jakiś punkt na drugiej stronie ulicy, z którego po chwili usłyszałem huk tuczącego się szkła. Momentalnie i ja spojrzałem w tamtym kierunku. Moje oczy napotkały postać Zayna Malika, która stała zszokowana z rozłożonymi rękami i wpatrywała się w naszą dwójkę. Stał nad roztłuczonym szkłem, więc to pewnie on wywołał ten huk sprzed kilku sekund. Nie musiałem czekać długo, by Malik się ocknął i bardzo szybkim tempem ruszył przed siebie – niemal biegł.
-C-co to było? I-i twoja reakcja. – mówiłem z niedowierzaniem.
-Zayn Malik to był. Nie poznałeś? – odpowiedział wrogo Harry.
-A-ale twoja rekacja! Omal mi ręki nie zmiażdżyłeś! Co to ma znaczyć? – spytałem z rządzą odpowiedzi.
-Nie lubimy się. Bardzo się nie lubimy. – skwitował Harry i raczej nie chciał słyszeć kolejnych pytań.
-Aha, fajnie wiedzieć. – skwitowałem i odwróciłem głowę w drugą stronę, by podziwiać piękno zabudowań Croydon.
-Oh, przepraszam, Lou. Ja po prostu nie mam ochoty o Nim rozmawiać teraz, nie, gdy chcę z Tobą spędzić piękne chwile w niedzielne popołudnie. Kiedyś Ci powiem wszystko, dobrze? Obiecuję. – odezwał się po kilku minutach Harry, gdy szliśmy parkową alejką.
-D-dobrze. Nie odpuszczę Ci tego. – odpowiedziałem hardo. – Kocham Cię.
-Też Cię kocham, dobrze o tym wiesz. – odpowiedział Harry. – Idziemy na plac zabaw? – spytał z łobuzerskim uśmieszkiem na ustach. Roześmiałem się.
-Dla Ciebie wszystko, Kocie. – odpowiedziałem miedzy kolejnymi salwami śmiechu i poczułem siłę ciągnięcia Harrego do huśtawek przez śnieg.
-No szybciej, bo nam ktoś zajmie! – wykrzykiwała ze uśmiechem na twarzy Harry.
-Ale tu nikogo nie ma, Hazz. – roześmiałem się do nieba. Styles dobiegłszy do jednej z bujanych atrakcji placu zabaw, usiadł na niej i pociągnął mnie za rękaw bym usiadł mu na kolanach. Nasze twarze były tak blisko siebie, że jego ciepły oddech otulał moje policzki.
-Mała przejażdżka na huśtawce? – spytał Harry składając na moich ustach krótki pocałunek.
-Szybciej to się zarwie, ale z Tobą jestem gotów nabić sobie kilka siniaków. – odpowiedziałem posyłając w stronę Harrego jeden z moich lepszych uśmiechów, co automatycznie spowodowało „wystartowanie” przejażdżki. Ułożyłem swoją  głowę w zagłębieniu szyi Harrego i zamknąłem oczy. Po kilku minutach do moich uszów doszedł cichy głos Harrego:

Baby You light up my world like nobody else
the way that you flip your hair gets me overwhelmed
but when you smile at the ground it ain't hard to tell
You don't kno-o-ow
You don't know you're beautiful!

-Co nucisz? Nie znam tego… - spytałem z ciekawością, spoglądając spod wachlarzu rzęs na twarz Harrego.
-Nie znasz, bo to jest zapisane tylko i wyłącznie w moim zeszycie z piosenkami. – odpowiedział spokojnie Styles. Przygryzłem dolną wargę nie wiedząc co odpowiedzieć. Przybrałem poprzednią pozę i wsłuchałem się w kolejne wersy nuconej przez Loczka piosenki.

If only you saw what I can see
You'll understand why I want you so desperately
Right now I'm looking at you and I can't believe
You don't kno-o-ow
You don't know, you're beautifu-u-ul!
That's what makes you beautiful!

-Urocze. – powiedziałem cicho i ucałowałem Harrego w policzek.
-Zostaniesz na noc? – spytał Styles, gdy huśtawka przestała się bujać.
-Oh, nie wiem. Jutro szkoła, jestem umówiony z Niamem…
- Proooszę. Jak zjemy kolację będzie już późno, a do domu masz kilkanaście kilometrów. Dam Ci jakieś ubrania rano. Zapewne znajdziemy jakieś tam kolorowe rurki – Harry zaśmiał się cicho – i luźną koszulkę. I napiszesz do Liama, by stawił się jutro u Nialla, będzie w tedy po drodze tak trochę. Proooszę. – podejrzewam, że Harry miał to już wcześniej zaplanowane.
-Ugh, a co na to Twoja mama?
- Nic na to. Sama mnie prosiła bym cię zaprosił na noc. – Harry posłał ku mnie łobuzerski uśmiech.
-Czyli nie mam zbytniego wyboru. – skwitowałem i poczułem wibrację na udzie.
-Och, to pewnie Ona. – powiedział Harry podnosząc się z huśtawki i wyjmując telefon z kieszeni. – Kolacja za pół godziny, więc musimy już wracać. – czytając sms’a złapał moją dłoń i ruszyliśmy w drogę powrotną.

~Godzinę później~
-Wyśmienita kolacja! Cieszę się, że mogłem skosztować tej zapiekanki warzywnej, proszę Pani! – powiedział grzecznie po skończonym posiłku. Harry omal nie wypluł herbaty, gdy usłyszał moją pochwałę.
-Och, to ja się cieszę, że Ci smakowało, Lou. – odpowiedziała mi Anna.
-Pyszne, mamo. Jakiś nowy przepis? – odezwał się Harry.
-Tak, cały wczorajszy wieczór go szukałam!
-Chciała zabłysnąć przed przyszłym zięciem. – skitował Josh ze śmiechem. Mina Harrego – bezcenna, ja spaliłem buraka. Jedynie Anna zawtórowała śmiechem Joshowi.
-Może pójdziemy na górę? – spytał mnie Harry.
-J-jasne. – odpowiedziałem wstając z krzesła.
Harry z rodziną mieszkał w jednym z tych szeregowych, angielskich domków jednorodzinnych, za którymi był mały ogródek. Na parterze była kuchnia, ubikacja oraz salon połączony z jadalnią. Schody na górę prowadziły do pokoi domowników oraz łazienki. Wystrój był elegancki, skromny, który przypadł mi do gustu. W tym rodzinnym domku wszyscy się wzajemnie kochali i darzyli szacunkiem.
-Pierwszy po lewo. – odezwał się Harry gdy wchodziliśmy po schodach. Po przekroczeniu progu moim oczom ukazał się średniej wielkości pokój z brązowymi ścianami, na których były zawieszone dwa obrazy z puzzli. W jednym z kątów stała gitara, obok której swoje miejsce miało dwuosobowe łoże, które pełniło również rolę kanapy.
-Och, jaki sympatyczny pokój. – skwitowałem i uśmiechnąłem się.
-Nie wiem czy to komplement czy sarkazm.
-Komplement! – krzyknąłem rzucając się na łóżko.
-Świetnie. – odpowiedział Harry kładąc się koło mnie i włączając muzykę. – Jak Ci się podobało to popołudnie?
-Było bardzo fajnie. W tym domu czuć.. miłość, takie domowe ognisko. Nie to co w moim apartamencie…
-Tak, jesteśmy ze sobą bardzo zżyci. Czasem warto mieszkać w małym domku. Wtedy rodzina jest bardziej zżyta ze sobą. – oznajmił Harry głaszcząc mnie po policzku. Lekko przesunąłem się do Niego, by pobawić się Jego lokami. Wziąłem jeden z kosmyków i zacząłem przekładać go z palców do palców. Harry przymknął oczy, na jego twarzy zagościł lekki, jakby nieśmiały uśmiech. Przesunąłem swoją twarz nad jego i zamknąłem nasze wargi w pocałunku. Kontynuując pieszczotę, usiadłem okrakiem na jego udach. Harry gładził mnie po plecach, ja zaś wplotłem rękę w jego włosy.
-Kocham Cię. – powiedział Harry, gdy oderwał się od moich ust.
-Też Cię kocham, Harry. Na zawsze. – złożyłem krótki pocałunek na ustach Stylesa, by później składać krótkie całusy wzdłuż linii żuchwy, nadgryźć płatek ucha i dalej kierować się po szyi tą drogą obsypaną licznymi pocałunkami. Z ust Harrego wydobył się cichy pomruk szczęścia.


Siemacie,
już kolejny rozdział za nami, a na następny - trzeci w tym tygodniu - zapraszam w sobotni wieczór ;) Dziękuję za wejścia, komentarze - lov ya #1love
PS najbliższa sex scenka będzie dopiero w dodatkach - nie przewiduję porno części.
PS2 21 części to mało?

środa, 22 sierpnia 2012

Rozdział 11


-No chodźmy coś zjeść! – po raz kolejny powtórzył Niall, a z każdym kolejnym razem jego głos był coraz… bardziej rozwścieczony, groźniejszy?
-Niall. 15 minut temu skończyłeś wżerać nasze duże kubełki popcornu, więc się uspokoił. – powiedział Liam ze stoickim spokojem. Czyżby taka sytuacja była u Nich na porządku dziennym? Zacząłem się śmiać do siebie.
-Z czego się śmiejesz? – spytał cicho chłopak, który szedł obok mnie trzymając moją dłoń.
-Z Nialla. To dosyć komiczna sytuacja, a reakcje Liama? Bezcenne. – odpowiedziałem szeptem i Harry również uśmiechnął się.
-Tak prawdę mówiąc… - Harry przybliżył swoje usta do mojego ucha – jestem głodny. Nie możemy czegoś przekąsić? – skończył już w normalnej pozycji.
- Ym… Pewnie, że możemy. – odwróciłem się do Stylesa i odsłoniłem przed Nim moje zęby. –Liam. – nie zareagował. – Liam!
-Co? – odwrócił się do mnie przestraszony chłopak z czekoladowymi oczami.
-Ja-ja tylko chciałem.. Liam, spokojnie. – zacząłem się śmiać. – może jednak pójdźmy coś zjeść. Ja z Harrym też byśmy coś przekąsili. – skończyłem nieśmiałym uśmieszkiem.
-Ughr, wy przeciwko mnie! – powiedział ze złością Payne, ale zaraz zaczął się śmiać. – Ja też jestem glodny! Tylko ten tu – wskazał na Nialla i zaczął iść ku niemu – żre tyle, że – w tym momencie Liam złapał Horana za zaróżowione policzki – garnitur ślubny będzie musiał kupić o rozmiar większy, prawda? – rzucił retoryczne pytanie i złożył krótki pocałunek na ustach Nialla. – To chodźmy!
-Jeeeedzenie! – krzyknął Horan, na co zareagowaliśmy wybuchem śmiechu.
-Wohaaa! – dopowiedział Harry, po czym objął mnie swoim ramieniem wokół pasa i ruszyliśmy do strefy restauracji w tym ogromnym centrum handlowym.
-Myśleliście już coś o ślubie? – spytałem Niama.
-Jak na razie to nie ma o czym myśleć. Żyjemy w państwie, gdzie małżeństwa osób tej samej płci są nielegalne… Sami o tym wiecie. – powiedział ze smutkiem Liam.
-Zawsze możecie wyjechać np. do Holandii albo Hiszpanii. – zaproponował Harry.
-Tak, możemy. Ale chcielibyśmy, by w ceremonii brała udział nasza rodzina, a ona nie pojedzie za nami, bo ich na to nie stać. – odpowiedział Niall.
-Ach, czyli wyjazd do Vegas i wzięcie ślubu w „okienku” też odpada. – powiedziałem na żarty i lekko się uśmiechnąłem.
-Na co idziemy? Pizza, mc, kfc? Czy cos innego? – spytał Liam.
-Jestem za pizzą. – odpowiedział Harry.
-Ja też. – uniosłem lekko rękę do góry.
-To idziemy na pizzę. – skwitował Niall.

~15 minut później~
-Serio Niall? Dwie pizze!? Ja jedną z Harrym zjem, a ty dwie!? – dziwiłem się Niallowi.
-Cóż… To było dziwne. Niall znał menu pizzerii dokładniej niż sprzedawca. – skwitował Harry.
-Z kim ja żyje. – powiedział pod nosem Payne.

~45 minut później~
Roześmiałem się, gdy Liam skończył kawał o mrówce. Czułem wzrok innych ludzi na sobie, jakbym nie mógł się śmiać.
-Lou, może pójdziemy pochodzić po sklepach? Nudzi mi się… - powiedział Styles cicho.
-Ym.. jasne, czemu nie. – odpowiedziałem - Liam, my chyba już pójdziemy na sklepy.
-Jasne, wcale się nie dziwię. Nim on – wskazał na Horana – skończy to jeść wynudzicie się tu za wszelkie czasy. – skończył z lekkim, przyjaznym uśmiechem.
-To może za dwie i pół godziny spotkamy się przy tej dużej fontannie? – zaproponował Harry.
-Jasne, tak zróbmy. – skwitował Liam. – Miłej zabawy.
-Dzięki, wzajemnie. – uśmiechnąłem się do Liama, który prychnął z rozbawienia. Wzięliśmy z Harrym swoje kurtki oraz torby i ruszyliśmy na shopping. Odnalazłem rękę Harrego i poczułem się niezwykle szczęśliwy.
-Hej. – przywitał mnie Harry, jakbyśmy się dzisiaj widzieli po raz pierwszy.
-Cześć Harreh. Jak się czujesz?
-Ym... może być. Jednak może być lepiej. – Harry przybliżył się do mnie i położył swoją głowię na moim ramieniu, a ja objąłem go w pasie, całując jego włosy. –Jest lepiej. A ty jak się masz?
-Również świetnie. Popołudnie spędzone z przyjaciółmi i moim chłopakiem. Czego chcieć więcej?
-Może spaceru po parku?
-Hm… dobra myśl. To co powiesz na spacer po parku zamiast po galerii? – spytałem Harrego.
-Powiem, że zdecydowanie to pierwsze. – odwrócił się ku mnie i posłał ku mnie ten swój firmowy uśmiech. – To chodźmy.
Ruszyliśmy do wyjścia. Niedaleko, bo po drugiej strony ulicy, znajdował się jeden z londyńskich parków. Na zewnątrz panował półmrok, niebo było bezchmurne, przez co mróz dawał swe znaki. Objąłem mocniej Harrego.
-U, zimno. – powiedziałem do Stylesa zakładając rękawiczki.
-Hym… spróbujemy coś z tym zrobić. – Harry posłał ku mnie łobuzerski uśmiech. –Ym.. mam pytanie. W zasadzie zaproszenie. Na jutrzejszy obiad. Do mnie… - wmurowało mnie.
-Ale jutro jest niedziela. Ja-ja nie chcę. Znaczy chcę, ale ja-ja…
-Louis, spokojnie. Czemu tak się denerwujesz? Chcę się przedstawić mojej mamie, jako partnera, nie kolegę…
-A-ale właśnie dlatego. Na niedzielny obiad nie zaprasza się byle kogo. – weszliśmy w urokliwy park, gdzie lekkie światła z latarń były rzucane na śnieg, który zdawał się być pokrytym brokatem.
-Proszę. – Harry znalazł się przede mną. Odwróciłem głowę, bo pewnie w tej chwili Harreh zastosowałby swój chwyt ze swoimi szmaragdowymi oczami, której mocy nie mógłbym się oprzeć. –Proszę? Spójrz na mnie.
-D-d-brze. Będę na 1. – odpowiedziałem mu patrząc w zielone oczy.
-Dziękuję! – Harry rzucił się na moją szyję, jednak za chwilę znalazł się obok mnie o ponownie ruszyliśmy parkowymi alejkami.
-Jak się ubrać? A, i kwiaty jakieś wypadałoby kupić. Albo upominek. Sam nie wiem. – ze zdenerwowania z moich ust zaczął wypływać potok słów.
-Tommo, spokojnie. Ubierz się elegancko, ale nie w garnitur. I nic nie przynoś. Twój uśmiech wystarczy. – Harry przybliżył mnie do jego ciała, bym wtulił się w Jego. – Może usiądziemy?
-Jasne. – zająłem miejsce po środku ławki. Nie spodziewałem się, że Harry usiądzie mi na kolanach. Po moim ciele rozlała się fala bardzo gorącego czegoś. –A to co, ławka jest na tyle mała byś mi siadał na kolanach, Kocie? – zacząłem się śmiać.
-Och, nie mów, że mnie wyganiasz z twoich kolan. Nie podoba Ci się to? – spytał z wyrzutem Harry.
-Oczywiście, że podoba. – odpowiedziałem spokojnie. Złapałem palcem podbródek Harrego i skierowałem go ku mnie. Gdy ujrzałem jego nieskazitelnie piękną twarz w latarnianym świetle, omal nie jęknąłem z zachwytu. Powoli zbliżyłem się do Niego, by złożyć na Nim pocałunek. Gdy nasze nosy się zetknęły, pokręciłem lekko głową. Właśnie okazywałem mu swoją miłość w ten nietypowy sposób.
-Kocham Cię, wiesz? – powiedziałem cicho o Harrego.
-Wiem. – odpowiedział cicho Styles i zaśmiał się. Oderwał się ode mnie i spojrzał na mnie. –Też Cię kocham. Nawet nie wiesz jak bardzo. Jesteś najwspanialszą osobą jaką spotkałem w przeciągu osiemnastu lat. – Harry przybliżył się do mnie. Na moich zimnych wargach poczułem Jego ciepły, słodki oddech. –Naprawdę Cię Kocham. Sprawiasz, że czuję się dobrze, czuję się bezpieczny. – Harry złączył nasze usta w jedną całość. Jedną rękę wplotłem w jego loki, a drugą odnalazłem jego dłoń. Lekko odchyliłem głowę do tyłu, a z moich ust wydobył się cichy jęk rozkoszy. Harry oderwał się od moich warg, by zmienić swoją pozycję tak, że teraz siedział na mnie okrakiem.
- Nawet nie wiesz, co poczułem, gdy zobaczyłem Cię pierwszy raz na stołówce. Nie sądziłem, że zakocham się pierwszego dnia studiowania. I nie sądziłem, że zakocham się w chłopaku, zanim ten się do mnie odezwie.
-Och, nawet nie wiesz, jak ja szalałem, gdy przyłapałem Cię na gapieniu się na mnie wtedy na stołówce! A później nic nie mogłem z siebie wydusić na pierwszych wspólnych zajęciach. Tak słodko wyglądasz jak się rumienisz… - Harry pogłaskał mnie po policzku. – Teraz też wyglądasz pięknie. – Styles podciągnął mnie za podbródek, bym spojrzał w jego oczy. Po chwilowym wpatrywaniu się w jego szmaragdy, w których zauważyłem iskierki, nasze usta ponownie złączyły się w pocałunku.

dryń dryń. dryń dryń.

-Co. To. Jest. – powiedziałem z niesmakiem gdy poczułem wibracje w kieszeni spodni.
-Ughr, założę się, ze to Niam pisze. – skwitował Harry, siadając obok mnie. – Też im przerwę kiedyś romantyczną chwilę.
-Pytają się czy możemy się już spotkać. Możemy?
-Ta, możemy. – odpowiedział Harry z lekkim oburzeniem.
-Hej, Harreh. Spójrz na mnie. – Harry spojrzał na mnie, jednak jego wyraz twarzy mnie totalnie zbił z tropu. Przede mną siedział piękny chłopak z ustami wygiętymi w podkówkę. –Ej, nie martw się. To tylko głupi sms od Niama. Jeszcze będziemy mieli milion takich pięknych chwil. Obiecuję. – teraz to ja pochyliłem się nad Stylesem, by złożyć na jego ustach krótki pocałunek. – Chodźmy.
Ruszyliśmy w drogę powrotną do galerii. Wtulony we mnie chłopak, który szedł obok mnie nucił Laserlight. Uśmiechnąłem się do siebie i wzmocniłem uścisk na Loczku.


Siema, siema! Jedenastka za nami, a dwunastka będzie w czwartek! Tak, w czwartek! Przekroczyliście (grubo) 5 tysięcy wejść! *wohaaaaa* Dzięki, jesteście super!
#1love
PS notatki zapisane w moim zeszyciku mówią mi, że do końca zostało jeszcze... 7 rozdziałów + epilog + 2 (porno)dodatki ;) nie wiem kiedy opublikuję ostatnią część, ponieważ nie jestem jeszcze pewien jak często będę dodawał rozdziały we wrześniu (bo szkoła...)
PS2 rozdział.. chyba jakiś krótki, ale zabieram sie od razu za pisanie jutrzejszego ;p
PS3 los chyba nie chciał bym dodawał ten rozdział hahaha

sobota, 18 sierpnia 2012

Rozdział 10


Masz nową wiadomość od: Liaaaaamuś ;*****
Właź na skypeee Tomlinsonnn <333

Było po 11 wieczorem w piątek, a ten na skype mnie zaprasza. Świetni. Mimo lekkiego zmęczenia wyczłapałem się z łóżka, założyłem koszulkę i odpaliłem laptopa. Nim na ekranie pojawił się pulpit szybko obmyłem się przy umywalce i wziąłem ze stolika picie i jakieś chrupki do przekąszenia.

Niaaaaaal <33333333 dzwoni!

Co im się tak pali? Odebrałem połączenie i odpaliłem kamerkę. Liam i Niall siedzieli u któregoś w domu i odstawiali przed kamerką słodkie scenki, na widok których ciepło mi się zrobiło na sercu.
-Gdzie jesteście? I co Wam się tak pali? Jest po jedenastej! Ludzie chcą poleżeć sobie w spokoju w łóżku przed TV… - żaliłem się Niamowi.
-Och, skończ tak gadać. Jestem u Nialla. Chyba nie sądziłeś, że poprzestaniemy na tej cztero-minutowej rozmowie o TWOICH Walentynkach? – roześmiał się Payne.
-A nie? – udałem zdziwienie. Spodziewałem się dłuższej rozmowy an ten temat, bo przecież ONI muszą zaspokoić swoją ciekawość.
-Więc na co czekasz? – odpowiedział Horan z pełną buzią (chyba mu nawet coś z niej wyleciało…)
-Na nic. Czemu mam Wam opowiadać, jak spędziłem Walentynki? Nic ciekawego się nie działo…
-Tak. A na następny dzień idziecie ze Stylesem. Za rękę! – oburzył się Liam.
-Czy wy w środę nie mieliście nic innego do robienia tylko podglądać swoich gości zza firanki? – uśmiechnąłem się sarkastycznie do kamerki.
-Ym… Nie. – odpowiedział szybko Liam. Myślę, że to on będzie ze mną większość czasu rozmawiał – dla Nialla teraz liczyło się jedzenie.
-Ughr. I tak dalej tego nie rozumiem. Wy nic o zaręczynach nie opowiadaliście.
-Ale ty o wszystkim wiedziałeś, Tomlinson. My – wskazał ręką na ich dwójkę – nie wiedzieliśmy jakie miałeś plany na wtorkowe popołudnie.
-No nie miałem. Ale się zrobiły.
-Jak? Gdzie? Kiedy? O której? – zaczął recytować kolejne pytanie.
-Dobra, dobra. I tak od początku chciałem Wam o tym powiedzieć, tylko udawałem takiego. – roześmiałem się.
-Miło. Więc zaczynaj. Chętnie posłuchamy twojej historii miłosnej. – roześmiał się Niall wtulając się w Liama.
-Więc… To było tak, że…

~wtorek rano~
Tak. Walentynki. Najgorszy dzień w życiu dla dwudziestoletniego singla. Najlepiej zostać cały dzień w domu, bo na ulicy wszędzie serduszka, kwiatuszki i obściskujący się ludzie. To jest naprawdę wkurzające. W Ameryce to aż oczopląsu można dostać od tych różowych wystrojów każdej sklepowej wystawki. Może tu będzie inaczej….
Tego poranka byłem nieobecny w apartamencie. Wszystko robiłem, jakbym był w jakimś transie. Sam nie wiem kiedy ruszyłem korytarzem na parking, by jechać na Oxford, gdzie dzisiaj będę sam jak palec – Niama nie ma, a nie wiadomo jak Harry będzie się zachowywał względem mnie.
-Hej, Tommo. – wmurowało mnie. Totalnie mnie wmurowało, gdy usłyszałem ten chrypliwy głos na parkingu. Odwróciłem się w kierunku, skąd dochodził owy dźwięk.
-H-hej… Styles? Hej Harry. – wyjąkałem i poprawiłem się w przeciągu ułamka sekundy. –Co ty tu robisz? – zapytałem niepewnie, przeciągając każdy wyraz.
-Przyjechałem po kolegę, byśmy razem mogli pojechać do szkoły.
-A-ale skąd wiedziałeś gdzie mnie szukać? – spytałem w szoku.
-Liam mi powiedział gdzie mieszkasz. – odpowiedział Harry i posłał ku mnie ten swój „firmowy” uśmiech. –Więc… dołączysz się do mnie? – spytał i spojrzał na mnie spod swoich rzęs.
-Um… z miłą chęcią. – odpowiedziałem z uśmiechem na ustach i ruszyłem w kierunku mercedesa. W głowie pojawiło się milion pytań.
-Jak minęła noc? – spytał Styles gdy zasiadł koło mnie. Ruszyliśmy z parkingu.
-Ym, miło. Za to poranek gorzej – ta myśl, że dzisiaj Walentynki, a ty jesteś sam jak palec… - odpowiedziałem na zadane pytanie. –A Ty jak się masz? – spytałem i posłałem mu uśmiech.
-Nigdy nie wiesz, co Cię spotka, Lou. Mi bardzo dobrze, jak każdy inny, normalny dzień.
-Ah, to się cieszę. Jakie masz plany na popołudnie?
-Ym, nie wiem. Jak wrócę to może spotkam się z kumplem bądź coś w tym stylu. Jak zapewne wiesz, nie mam dziewczyny, więc… No. – zaczął się śmiać sam z siebie. Tak myślę. A może to ja coś odwaliłem?
-Ach, rozumiem, rozumiem. – skwitowałem.
To było dziwne. Rozumiem – kolega przyjeżdża po kolegę, by razem pojechać na uczelnie, ale dzisiaj… dzisiaj Walentynki. Pewnie to zwykły zbieg okoliczności, ale dla mnie – coś niezwykłego, że chłopak którego kocham, przyjeżdża po mnie w Walentynki.
- Dlaczego Liam i Niall nie pojawią się dzisiaj w szkole? – spytał, przerywając panującą od kilku minut ciszę.
-Bo są Walentynki. A Walentynki to równocześnie ich rocznica. Pierwsza. I Liam… Nie wiem czy mogę już to zdradzić, ale i tak o tym się dowiesz, więc Liam się oświadcza dzisiaj Niallowi a później upojna noc i te duperele.
-O jejku, ale słodziaśnie. – czy on użył słowa słodziaśnie? – Z nich jest naprawdę taka idealne para. Czy Oni się kłócą w ogóle ze sobą?
-Och, byś się zdziwił o jakie drobnostki! Sam byłem świadkiem kilku kłótni. Chociaż nie, to nie kłótnie, to takie… słowne… przepychanki? Któryś coś powie, drugi odpowie, rozumiesz? Komicznie to wygląda. – Harry roześmiał się, czyli zrozumiał. –O jejku, czemu już jesteśmy na uczelni? – spytałem zdziwiony.
-Ym… Bo już dojechaliśmy?
-Ale to tak szybko zleciało. Zaginasz czasoprzestrzeń czy coś… - rzuciłem, nie oczekując odpowiedzi.
-Tak, moje loki. – roześmiałem się w samochodzie.
-O Boże, ale powiedziałeś. Ym, i teraz mam patrzeć na te wszystkie sweet parki i te serduszka? Już mnie mdli.
-Och, Tommo! Gdybyś miał chłopaka, byś tylko czekał na ten dzień.
-Właśnie, gdybym miał chło… Ale zaraz!? Skąd wiesz, że jestem homo? – spytałem oburzony.
-Em… No… Bo… To… Widać… to… jak patrzysz na… Liama i Nialla i… innych chłopaków – wyjąkał zdenerwowany Harry. Zacząłem się śmiać.
-Chyba nie sądzisz, że jestem na Ciebie zły, że wiesz o mnie!? – powiedziałem przez śmiech.
-N-nie? – On tak myślał.
-Ej, Styles. W porządku jest. Ja źle zareagowałem. Za mocno. Choć to miały być żarty! Jesteśmy dobrymi kumplami, dobrze, że o tym wiesz i nie przeszkadza Ci to. – pocieszyłem chłopaka.
-J-jasne. Chodźmy może już. – zakończył Styles i ruszyliśmy do budynków.
Myślałem, że renomowana uczelnia oszczędzi sobie tandetnego wystroju z okazji 14 lutego.
-Oh shit. – jęknąłem cicho do Harrego, na co zaczął się śmiać.
 -Oh, aż tak źle? Ym, zrobię wszystko, by ten dzień nie był aż tak zły, jak sobie wyobrażasz. Przyrzekam! – to wywołało u mnie totalny szok. On chce ze mną spędzić Walentynki?
-Ciekawe jak to zrobisz. – odpowiedziałem przez uśmiech.

~piątek wieczór, rozmowa~
-On już wtedy miał plany względem Ciebie, dupku. – powiedział Niall, a Liam potwierdził kiwnięciem.
-No i? Coś miałem z tym zrobić? – spytałem z sarkazmem.
-Oh, dobra. Nieważne. I co, i co dalej? – dopytywał Liam. To było bardzo miłe, ze to ich interesowało i zadawali miliony pytań, by dowiedzieć się więcej, więcej i więcej.
-O tym, że Malik znowu nas zabijał wzrokiem przez cały dzień i o tym, że spędziliśmy lunch razem oraz o tym, że dzień zleciał nam na bezsensownych rozmowach o niczym konkretnym nie będę Wam opowiadał. Natomiast, jak już byliśmy pod moim domem…

~walentynkowe późne popołudnie~
-Dzięki za miłą przejażdżkę. – powiedziałem grzecznie, gdy wjeżdżaliśmy na parking. –Całkiem miły był ten dzień, tak jak obiecałeś.
-Chyba nie sądzisz, że to było to, co Ci obiecałem? – roześmiał się Harry. – Nie mam ochoty siedzieć cały wieczór sam w domu, więc spędzimy go razem. Proste i logiczne. – oniemiałem. Spędzę Walentynki z Haroldem Stylesem. To odpowiedni czas, by go bliżej poznać.
-Czyli wpraszasz się do mnie. – stwierdziłem, a Harry przytaknął wyjmując kluczyki ze stacyjki.
-Tak, właśnie tak. – po parkingu rozniósł się pogłos dźwięcznego śmiechu chłopaka. – Które piętro?
-O-ostatnie.
-Och, czyli będzie mi dane oglądać piękną panoramę Londynu. Mniam.
-Taaaa, tak myślę. – skwitowałem i ruszyłem do windy.

~piątek, rozmowa na skypie~
-NIE!
-Tak.
-NIE!
-Tak, przecież sami to podejrzewaliście.
-No tak, ale i tak to jest takie, że nie mam słów by to opisać. – podekscytowany Liam to najlepsza rzecz na świecie jaka może być. –To, że co? Jakieś bliższe kontakty coś w tym stylu? Co się działo na górze?
-Nic ciekawego…
-Jakoś wierzyć mi się nie chce. – dopowiedział Niall.
-Ugh. No poszliśmy do mnie, włączyliśmy muzykę, zrobiliśmy sobie coś do jedzenia bo było już późno… I zaczęliśmy rozmawiać… W pytania… I ja się wprost spytałem czy On… czy jest gejem i odpowiedział że tak… na co ja się przesunąłem do niego i… - palcem błądziłem po klawiaturze unikając kontaktu wzrokowego z ekranem. Podejrzewam, że Liam i Niall omal nie spadli z łóżka z podekscytowania. –I… no. Na tym się skończyło. On spojrzał mi w oczy, uśmiechnął się do mnie.. i ja wtedy odleciałem… chciałem go pocałować, ale nie… nie wiedziałem, czy powinienem… czy wypada… -POWINIENEŚ! Przynajmniej byś wiedział, czy On Cię kocha. Bo pewnie by odwzajemnił pocałunek. – powiedział Niall z oburzeniem.
-No tak! Ale… ughr… później żałowałem tego, jak tak patrzyłem na Niego gdy spał na tym wielkim łóżku… i mógłbym spać koło niego.. głupi ja! i jeszcze ta piosenka w tle.. hahaha… o pierwszym pocałunku… spaliłem buraka i odwróciłem głowę…
-Głupi, głupi. – skwitował Liam. –Ale to nie wpłynęło na relację miedzy wami tego wieczora?
-Nie… nawet było lepiej. Jeszcze kilka pytań wymieniliśmy i poszliśmy oglądać jakiś tam film. Harry siedział blisko mnie, tak jakby chciał się na mnie położyć, przytulić… Ale jemu też zabrakło odwagi, by wykonać ten pierwszy krok. Później pograliśmy w scrabble. Oczywiści cały czas rozmawialiśmy, to dlatego na następny dzień Styles był taki odważny już. „Oswoiliśmy” się. Chociaż to bardzo głupie określenie, jak na ludzi.
-A teraz? Jesteście już parą, tak? – spytał Niall.
-Tak, jesteśmy. Tak myślę. W końcu w środę złapał mnie za rękę. Jestem jego pierwszym chłopakiem, a on moim. To taki urocze. Wczoraj byłem u Niego, ale jako kolega. Jeszcze nie powiedział rodzinie, że ma chłopaka. Nawet nie wiem czy oni wiedzą o nim.
-Ah, to pewnie teraz powie. Bynajmniej powinien. – doradził Liam.
- Och, i to chyba ważne, ale dał mi całusa w policzek na powitanie i pożegnanie… i wczoraj u niego leżeliśmy wtuleni w siebie… ja bawiłem się jego lokami… śmialiśmy się i takie tam…
Awwwwww. To taka piękna historia. Dwa tygodnie temu nie rozmawialiście ze sobą, a teraz jesteście parą. Jestem szczęśliwy, że tutaj, w Londynie, znalazłeś sobie drugą połówkę. – radował się Liam i Niall mu wtórował
- Tak, ja też! Na to liczyłem lecąc tutaj z USA. Jestem cholernie szczęśliwy. – zacząłem się  śmiać z radości. – O jej, już przed pierwszą. Nie wiem jak Wy, ale ja idę spać.
-My chyba też, Niall Kochanie. Paaaa, muah.
-Muah. – rozłącz.

Hello,
kolejny rozdział za Nami. Następna część pojawi się, tak jak zawsze, we wtorek :) Za komentarze i wejście dziękujęęęęę!
Lov ya
PS cóż... mały poślizg, ale przyjaciele ważniejsi ;) od dzisiaj jestem "noł lajfem" wiec nadrobię kilka rozdziałów, by pojawiały się one regularnie :) może za rekompensatę dodam 3 rozdziały w przyszłym tygodniu?

wtorek, 14 sierpnia 2012

Rozdział 9


Wejdź do mnie, jak przyjedziesz. muah.
Napisałem szybką wiadomość pomiędzy myciem zębów a dalszym suszeniem i układaniem włosów. Harry miał być za ok. 5 min, a ja oczywiście byłem w kompletniej rozsypce. Stałem w tej ogromnej łazience w bokserkach, a po ciele spływały jeszcze pojedynce strużki wody. W myślach obmyślałem strój na dzisiejszą kameralną posiadówkę, ale i tutaj była pustka. Na luzaka czy elegancko? Tak, oto są rozterki młodego geja.
ding-dong
Świetnie. Stylesa miałem przywitać w bokserkach. Cóż… mam nadzieję, że chłopak się nie zgorszy. Z dołu do moich uszów dobiegał spokojny i uprzejmy głos Cheryl, która zapraszała lokowatego chłopaka na górę.
puk puk
-Jeśli się nie zgorszysz na mój widok w samej bieliźnie, możesz wejść! – krzyknąłem z łazienki kończąc monotonną pracę nad fryzurą. W odpowiedzi usłyszałem dźwięczny chichot Stylesa.
-Mam nadzieję, że nie będę miał po tym urazu do końca życia. – odpowiedział z humorem Harreh. – Może w czymś Ci pomóc, Tommo? Chyba będzie nie fajnie, jak się spóźnimy…
-Ym.. Głupio o to prosić, ale możesz mi wybrać coś fajnego do ubioru? – rzeczywiście było głupio o to prosić, ale czas nas gonił.
-Jasne, czemu nie. – skwitował Harry tą rozmowę miedzy ścianami.
Przy Jego obecności czułem już się w zupełności swobodnie. Nie jąkałem się, nie zawieszałem – twardo stąpałem po ziemi. Zapewne to dzięki tym ponad 30 godzin spędzonych razem – Walentynki, noc oraz dzisiejsze nudnawe zajęcia na Oxfordzie. Tak, tegoroczne Walentynki spędziłem z Haroldem Stylesem. Tak, Harold Styles jest homoseksualistą. Jakim uczuciem mnie darzy? Nie wiem, czymś wyjątkowym i mocnym.
-Ej, mógłbyś już wyjść z tej łazienki, dochodzi 6, w czterdzieści minut nie dojedziemy do Liama.
-Już, już! – odkrzyknąłem i wyszedłem do pokoju.
Na łóżku siedział Harry. Jak zawsze przywitał mnie szerokim uśmiechem i bystrymi, zielonymi oczami. Na sobie miał długie, w miodowym odcieniu spodnie, a do tego założył bawełnianą, białą koszulę. Do tego zestawu dodał czarny pasek oraz niskie buty zimowe.
-Hej. – powiedziałem wchodząc do pokoju i pomachałem do Niego. Ale głupie przywitanie.
-Witaj, dawno się nie widzieliśmy. Całe 3 godziny.
-Dla mnie to jak cały dzień. – odrzekłem, a na twarzy Harrego zauważyłem czerwone policzki.
-Masz, mam nadzieję, że może być. – wskazał na biały t-shirt w serek,  szary, ale z rudymi rękawami sweter typu kardigan oraz, co wywołało u mnie uśmiech, spodnie w dokładnie takim samym odcieniu co lokowaty miał na sobie. Jak dobrze, że Styles do zestawu wybrał czarne vansy, a nie kozaki.
-Jasne, że może. A spodnie to znak rozpoznawczy, że na imprezę idziemy razem? – roześmiałem się.
-Ym, można tak powiedzieć. Nie mów, że Ci to przeszkadza? – Styles doskonale wiedział, jak ze mną pogrywać. Nic nie odpowiedziałem, tylko pospiesznie zacząłem się ubierać. Zakładając spodnie czułem wzrok Harrego na moich pośladkach. Triumfalnie uśmiechnąłem się pod nosem.
-I jak? – spytałem chłopaka prezentując się w pełnej krasie.
-Idealnie. – skwitował. –Możemy już iść?
-Oczywiście, że tak. Co ty taki niecierpliwy? – wywróciłem oczami.
Ruszyliśmy na parking. Tą krótką, ale jednocześnie długą drogę nic się do siebie nie odzywaliśmy.
- A ty gdzie idziesz? Dzisiaj to ja Cię wożę! – wykrzyczałem do Stylesa.
-Al..
-Nie ma mowy, nie ma mowy. Wczoraj ty mnie woziłeś, a ja dzisiaj Ciebie, Harreh. – Harry tylko jęknął, bo nie mógł pogodzić się tym, że nie może przejechać się swoim mercedesem. Ruszyliśmy w nieco długą drogę do Liama i Nialla – na ich „zaręczynowe” przyjęcie.
-Jak się czujesz? – spytałem po kilku minutach.
-Świetnie. Nigdy nie czułem się tak szczęśliwie. Ciekawe czemu… A Ty?
-Cóż… Też wspaniale. I też nie wiem co jest tego powodem. – lekko uśmiechnąłem się pod nosem. – Rodzice nic nie mówili, że wróciłeś dopiero dzisiaj?
-Nie, rodzicom wczoraj powiedziałem przed wyjściem z domu, ze wrócę dzisiaj.
-Ach, czyli przypadkowe wproszenie się do mnie było zaplanowane?
-Tak, zaplanowane. – odpowiedział śmiało i z wyraźnym zadowoleniem. –A u Ciebie nic nie mówili, że, w pewien sposób, spędziłeś Walentynki z chłopakiem?
-Simon o mnie wie, więc nic nie miał do gadania. – skwitowałem szybko. –Musimy powtórzyć takie spotkanko, ale tym razem z Liamem i Niallem. Chyba nie będzie Ci to przeszkadzało?
-Mi? Skąd! Są bardzo fajnymi znajomymi, naprawdę lubię ich i się cieszę, że po półtora roku studiowaniu zbliżyłem się do kogoś z uczelni. A jak myślisz, czy jakbym ich nienawidził, to bym przyjął twoje zaproszenie na dzisiejszy wieczór?
-Hym.. no nie wiem. Może tak. I wtedy byś rozpętał rzeź z kieliszkiem w ręku? To całkiem możliwe. – powiedziałem, a Harry prychnął śmiechem.
-Ty jak coś powiesz Tomlinson! Raczej czy Oni nie będą mieli nic naprzeciwko, że przyjdziesz z kimś?
-Nie, dostałem podwójne zaproszenie. Na początku planowałem przyjść z dmuchanym facetem, ale później pomyślałem o Tobie, a później wspólne Walentynki… - dokończyłem niepewnie.
-Ach, to cieszę się, że będę tam mile widziany, Lou. – zakończył ten temat z uśmiechem.
-Jesteśmy u celu, prowadził Was Louis Tomlinson. Pozdrawiam! – powiedziałem ze śmiechem.
Wyszliśmy na typową, zimową aurę pogodową. Tego roku, zima dała w kość Brytyjczykom. W domku jednorodzinnym, gdzie byłem pierwszy raz, światła były zapalone tylko na parterze. Przez firanki dostrzegłem kilka postaci, ale znów nie był to jakiś ogromny tłum. Ucieszyłem się z tego powodu, bo znajdzie się czas by spokojnie porozmawiać z Liamem i Niallem.
Ruszyliśmy do drzwi wejściowych. Szliśmy ramię w ramię, nasze dłonie ocierały się o siebie, co wywoływało u mnie palpitacje serca. Harry Styles chciał złapać moją dłoń, jednak nie jest tego pewien. Czy to jakiś znak? Czy to znak jego uczuć?
-Witaaaaamy! – nawet nie doszliśmy do drzwi, a już Liam i Niall przywitali nas radośnie. Wcale nie byli zaskoczeni, że pojawiłem się z Kimś. Pewnie podglądali nas przy wysiadaniu z focusa. Rzuciłem się na ta dwójką.
-Aaaaaaa! I jak? I jak? Jesteście zaręczeni!? Boże, Niall, powiedz, że przyjąłeś oświadczyny!? Aaaa! Przyjąłeś! Pokaż, pokaż! – trajkotałem jak najęty. Milion wyrazów twarzy na minutę. Przytulanie, oddalanie i znów przytulanie. –O mój Boże. O mój Boże. To jest piękne. Zaraz się poryczę. – obrączka zaręczynowa była wspaniała! Idealnie pasowała do Nialla. –Jestem cholernie szczęśliwy! – oczy mi się zeszkliły. Wdech wydech. –Gratuluję Liam! – podszedłem do Niego, przytuliłem Go oraz ucałowałem w policzek. Tak samo postąpiłem z Niallem. Wtedy przypomniałem sobie o Harrym. –Mam nadzieję, że moje dwuosobowe zaproszenie jest nadal aktualne? – spytałem z humorem.
-Oczywiście, że tak. – odpowiedział zadziornie Horan.
-Hej Liam, siemasz Niall. Gratuluję! – Styles, niczym ja kilka chwil temu, podszedł do obu i przytulił Ich z poklepaniem po plecach.
-Rozgośćcie się. Za kilka minut zabierzemy Was na spokojniejszą rozmowę. – powiedział spokojnie Liam.
-Jasne, lećcie do rodziny. – odrzekłem. – Wiesz, że o Tobie zapomniałem, tak poniosły mnie emocje…
-Ym… szkoda, że zapomniałeś, jednak dobrze się bawiłem, widząc te zdziwione twarze chłopaków. Przez chwilę miałem wrażenie, że Oni się Ciebie boją! – Harry roześmiał się.
-Aż tak to wyglądało? – również się roześmiałem. Wspólnie ruszyliśmy do salonu, gdzie w kilku grupkach rozmawiało ze sobą ok. 10-12 osób. Bodajże byli to rodzice Chłopaków i inni, nie znani mi ludzie.
-Ym, fajnie, że nikogo nie znam. – powiedział Harry.
-Patrz, mam do samo. Musimy poczekać na Niama…
-Na co!? – spytał zdziwiony Styles.
-Liam i Niall to Niam…
-Skąd ty to wytrzasnąłeś!?
-Ym, sam sobie wymyśliłem… - Harry zaczął się śmiać. –Może coś do picia chcesz? – zmieniłem temat.
-Przynieś mi jakiś napój. – po usłyszeniu odpowiedzi ruszyłem w kierunku stołu z przekąskami i napojami. Wybrałem lemoniadę – dla mnie i dla Harrego. Podczas drogi powrotnej do Chłopaka, rozbrzmiała spokojna melodia, a głos zabrał Liam, który stał pod jedną ze ścian razem z Niallem.
-Trzymaj. A Oni co, przemowa zaręczynowa? – prychnąłem śmiechem do Stylesa, a ten mi zawtórował.
-Pewnie coś w tym stylu. Ale weź zachowaj spokój, widać, że chłopak się stresuje. – uspokajał mnie Loczek.
-Więc… - zacząłem słuchać Przyjaciela – chcielibyśmy oficjalnie potwierdzić Nasz – tu wskazał na siebie i Nialla – związek! Wczoraj Horan przyjął moje oświadczyny. – w malutkim domku rozległy się wiwaty, oklaski, i gwizdy. Rozśmieszyła mnie ta sytuacja. Po kilku sekundach tłum naparł na Niama.
-Cóż… chyba sobie trochę poczekamy. – powiedział znudzonym tonem Harry.
-Pozwól cieszyć się im szczęściem, przyjdzie i czas na nas. – uśmiechnąłem się do Stylesa. Ze stołu porwałem miskę z żelkami i przeszliśmy na jedną z sof. –Więc… Może żelka? – wypaliłem do Harrego.
-Tak, po proszę. – znów zaczął się śmiać. Gdy wygodnie rozsiadłem się na kanapie, jedną z rąk położyłem na oparciu – wyglądało to tak, jakbym objął ramieniem Harrego. Jego reakcja zdziwiła mnie najbardziej – swoją głowę oparł na mojej ręce. W moim brzuchu zatrzepotały motylki.
-O czym myślisz? – spytałem z ciekawością.
-Hym… o tym, by zrobić transplantacje tym oto żelkom oraz zastanawiam się, czemu po prostu mnie nie objąłeś, tylko niby przypadkiem, ot tak, położyłeś swoją rękę tam, gdzie położyłeś. – Styles posłał ku mnie łobuzerski uśmiech, a ja spaliłem buraka. –Wyglądasz uroczo, gdy się rumienisz. – dźwięczny śmiech rozległ się w moim najbliższym otoczeniu.
-Ym.. to może poróbmy tą transplantację. – powiedziałem zmieszany.
-Aw, zobacz Liamuś, jak Oni uroczo ze sobą wyglądają. I jak potrafią się zabawić. – usłyszałem po kilku minutach. Posłałem im morderczy wzrok, a Harry wręcz przeciwnie – uradowany podniósł głowę w ich kierunku.
-Hej Niam. – Harry im się odegrał. Stłumiłem wybuch śmiechu, a Niall już nie był tak radosny, jak kilka sekund temu.
-Jak się macie? – zmienił temat Payne.
-Wyśmienicie. – odpowiedziałem pewnie. – A wy?
-Lepiej niż kiedykolwiek było. – odpowiedział Liam, który odnalazł dłoń swojego Narzeczonego i zamknął ją w uścisku. –Jak minęły Walentynki?
-Dobrze. – skwitował Harry. – Z Louisem nie da się nudzić.
-A nie mówiłem. – Liam śmiało powiedział do Horana.
-No nie, zamiast wczoraj zajmować się sobą, Wy rozmawialiście o tym, z kim spędziłem Walentynki. Super. Jak przejażdżka na London Eye? – teraz to ja zmieniłem temat.
-Ym…. – rozmarzył się Niall. – To było jedno z najlepszych 45 minut mojego życia. Szampan, romantyczne uniesienia, zaręczyny…  A przed i po spacer po Londynie, i ta kolacja… i ta noc…. – oczy Nialla zaszły mgłą.
-Och, to jest naprawdę wzruszające. – zabrał głos Harry. –Ym, Liam, gdzie jest łazienka?
-Korytarz za schodami, drzwi po lewo. – Styles usłyszawszy wskazówki, podniósł się z kanapy i ruszył do łazienki. –No, opowiadaj. Jesteście parą? Całowaliście się? CO wczoraj robiliście!? – teraz to Liam gadał jak najęty, a Niall sam uniósł się z miejsce z podekscytowania.
-Więc… Razem pojechaliśmy na Oxford. Wczoraj i dzisiaj.
-Kolacja ze śniadaniem. – dopowiedział Niall.
-Na uczelni cały dzień razem. Odwiózł mnie do domu i… wprosił się. W zasadzie to sam chciałem go zaprosić, ale mnie uprzedził. Najpierw oglądaliśmy telewizję, rozmawialiśmy, śmialiśmy się. Już się przy nim nie zacinam.
-WOW, osiągniecie. – skomentował Payne.
-Zrobiliśmy sobie kolację, później graliśmy w scrabble, zrobiło się późno, Harry został… Spaliśmy w osobnych łóżkach!
-Łeee… - Niall teatralnie zasmucił się. Zaśmiałem.
-A dzisiaj w szkole zaprosiłem Go na dzisiejszy wieczór. I no.. Jesteśmy.
-Ale coś się dowiedziałeś? Znaczy cos czuje do ciebie? – dopytywał się Liam. Nie zdążyłem mu powiedzieć, Harry zbliżał się do nas. Tylko pokiwałem głową na boki.
-Aw, to było miłe. Dobrze, że Niall nie rzucił się na Ciebie i nie rozbierał cię w tej kabinie! – roześmiałem się.
-Ha Ha Ha. – dopowiedział Horan.
Harry zajął miejsce koło mnie. Ponownie oparł swoją głowę o moją rękę, na co Liam zareagował lekkim uśmiechem.
-No, pora na nas Niall. Pora na kolejne kółko wśród gości. – Liam wyciągnął swojego Narzeczonego i opuścili nas z lekkim uśmiechem.
-No… Znów skazani na siebie i na żelki. – skwitował Styles. Lekko się uśmiechnąłem, spoglądając w te zielone oczy.
Tak wyglądał cały wieczór. Bardzo miły wieczór. Pogawędki z Harrem, z Liamem, z Niallem. Poznałem ich rodziców. Panowała bardzo miłą atmosfera.
-Cieszymy się, że przyszedłeś z Louisem, Harry. – powiedział Liam na pożegnanie.
-Też się cieszę, że miałem okazję osobiście Wam pogratulować. – odpowiedział grzecznie Styles.
-Może w weekend spotkamy się gdzieś na mieście? – zaproponowałem.
-Jasne, czemu nie. To jakoś się zgadamy. – rzekł Horan.
-Okej, to jesteśmy umówieni. Trzymajcie się! – uścisnąłem Chłopaków na pożegnanie i wyszedłem na dwór. Po chwili dołączył do mnie Harry.
-To… dzisiaj Cię odwiozę do domu, a jutro odstawię Ci auto. – tak, właśnie umówiłem się na kolejne spotkanie ze Stylesem.
-Och, czyli jutro się spotkamy? Jeśli tak, to zgoda. – odpowiedział triumfalnie Harry. Ruszyliśmy do samochodu.
Ciepła dłoń Harrego oplotła moje palce prawej ręki.


Siema cześć! Kolejna część za nami - dodana nieco później, ale jest (moja wina, nie mogłem się oderwać od układania puzzli). Mam nadzieję, że się podobało :)
Za kolejne liczne wejścia i kolejne komentarze - dziękuję! Jest mi niezmiernie miło, że podoba Wam się moja opowiastka!
Zapraszam w piątkowe popołudnie na "dziesiątkę".
#1love
PS niektórzy tego nie rozumieją, ale pisanie rozdziału nie zajmuje 5 minut - czasem kilak godzin, więc są dni, w których JA nie mam ochoty siedzieć te kilka godzin przed kompem, bo obiecałem rozdział. Zbliża się koniec wakacji, chcę je wykorzystać do maksimum - nie koniecznie przed laptopem. Jeżeli zdarzy się taka okazja, że ponownie będę pisał na twitterze, że dany rozdział jest zagrożony - mam nadzieję, że spotkam się z większym zrozumieniem.
PS2 rozpisałem się, ale musiałem! hahaha

piątek, 10 sierpnia 2012

Rozdział 8


-Mamo, nic mi nie jest, to z nerwów. – próbowałem uspokoić moją rodzicielkę, klęcząc przy muszli klozetowej oddając śniadanie.
-Dobrze, dobrze. Tym bardziej ziółka Ci się przydadzą. Zejdź za kilka minut na dół. – odpowiedziała pospiesznie i równie szybko usłyszałem jej kroki dochodzące ze schodów.
Czułem się lepiej, chociaż żołądek nadal skręcał mi się z nerwów. Plus taki, że nie zbierało mi się na wymioty. Leniwie wstałem z podłogi, by umyć twarz, zęby i przeczesać mokre od potu blond włosy. Założyłem koszulkę od piżamy (kocham te dni, gdy o 1 po południu chodzę ubrany w nocnym stroju) i zszedłem na dół.
-Jak tam kochanie? Wyglądasz o niebo lepiej. Siadaj, wypij lipę. – moja mama troszczyła się dzisiejszego dnia o mnie niezwykle uroczo. Na stole kuchennym postawiła kubek z ziołami oraz suche, kukurydziane chipsy.
-Dziękuję, a czy będę mógł później liczyć na jakąś tabletkę na uspokojenie? – zapytałem niepewnie, uśmiechając się i drapiąc po głowie jednocześnie.
-Jasne, zrobię wszystko co w mojej mocy, by ten dzień przebiegł pomyślnie. Wiec – mama dosiadła się do mnie z kawą, którą właśnie upijała – opowiadaj co wiesz, czego się spodziewasz po Liamie! – mama niemal skakała z podekscytowania na krześle.
-To będzie coś dużego.. Czuje to. Inaczej bym się tak nie denerwował. Ach, i jeszcze od kilku dni Payne z Louisem cały czas gadają o czymś.  Ale tylko gdy mnie nie ma z nimi, a jak wrócę to zapada cisza. Rozumiesz?
-Tak, tak. O Boże! A co jeśli Liam Ci się oświadczy!? – brawo. Kilka łyków tego ohydnego napoju, który musiałem pić, zmarnowało się, ponieważ wylądowały one na mojej piżamie.
-Mamo! Jesteśmy dopiero rok ze sobą. Tak Ci spieszno zostać teściową?
-Rok to AŻ 365 dni, słońce.  A po za tym, chyba nie zdajesz sobie sprawy, z tego, jak On na ciebie patrzy. I ty na Niego. Wyglądacie na parę, które jest ze sobą min. 3 lata. On Cię pragnie, Niall. A ty?
- Głupie pytanie. Oczywiście, że chciałbym spędzić z Nim całe Zycie. Nigdy nie znajdę drugiego takiego chłopaka. Wręcz jestem naćpany Jego miłością… - spojrzałem za okno i dostrzegłem, ze lekko prószy śnieg. Usłyszałem śmiech mamy.
-Może przestaniesz słuchać „Drunk on love”. TO CI MÓZG PSUJEEE! – parsknąłem, gdy to usłyszałem. – O której Liam po Ciebie przyjdzie? – ponownie spojrzałem na mamę.
-O 4 będzie. Jakoś tak. Ym.. Nie wiem jak mam się ubrać.. Co o tym myślisz mamo? – w tym punkcie byłem w kompletnej rozterce.
-Myślę, że garnitur nie będzie w tej sytuacji przesadzonym strojem. – odpowiedziała i posłała ku mnie promienny uśmiech dopijając kawę.
-Tak myślałem, tylko mnie utwierdziłaś w tym przekonaniu. – zegar wybił drugą po południu. – O nie, już ta godzina!? Idę się szykować, mamo. – opróżniłem kubek i ruszyłem do mojego pokoju. Starałem się o tym nie myśleć, ale co jeśli mama ma rację? Ta myśl siedziała mi cały czas w głowie i dawała o sobie znać w każdym momencie. Nie chcę o tym myśleć. Z kilku powodów. Przez to robiłem się bardziej zdenerwowany. Drugi, i ważniejszy – wyobrażę sobie za dużo i będę później chodził struty, że Liam nie oświadczył się dzisiejszego wieczoru. Horan, nie myśl o tym! Myśl o jedzeniu, myśl o jedzeniu!
Na początek zacząłem sprzątać swój pokój. Po uporządkowaniu biurka oraz pościeleniu łóżka udałem się do łazienki, gdzie spędzę mniej więcej najbliższą godzinę. Ciepły prysznic i zapach truskawkowego szamponu ukoił mnie i moje myśli. Po starannym wytarciu się, obwiązałem ręcznik na biodrach i przystąpiłem do innych zajęć, takich jak mycie zębów, golenie się i układanie fryzury. Robiłem to z niezwykłą starannością, więc po godzinie i pięciu minutach mogłem udać się ponownie do pokoju, by wybrać strój na dzisiejszy wieczór. Biała, świeża koszula, a do niej czarny, cienki krawat. Do tego talkowana marynarka oraz spodnie od kompletu. Z szuflady wyciągnąłem skarpetki w tym samym odcieniu co garnitur. To głupie i dziwne, ale nie mogłem zdecydować się czy założyć slipy czy bokserki. Kusiło mnie, by pójść bez żadnej bielizny, jednak wtedy przypomniałem sobie, ze jest mroźno. W ostateczności wybrałem obciśle, czarne slipki od Kleina, by podkreśliły  to i owo. Po upływie 30 minut byłem gotowy by wrócić do łazienki  i poprawić fryzurę oraz wzmocnić woń, która unosiła się wokół mnie. Po 110 minutach schodziłem na dół z płaszczem i bitami zimowymi.
-Niall, w końcu! Ile mo… - z salonu wyszła ku mnie mama i… zaniemówiła, a ja się zarumieniłem. – Wyglądasz pięknie.
-Mamo, nie płacz… - płakała.
-Ale, gdy nie mogę tego powstrzymać! Jesteś piękny, oczekujesz na swojego chłopaka. Cholernie jestem szczęśliwa, że jesteś szczęśliwy, Niall. – podszedłem do mamy, która „wachlowała” sobie oczy ręką, by powstrzymać łzy. Uściskałem ją najmocniej na świecie.
-Kocham Cię, mamo. – sam poczułem wzruszenie.
-Też Cię kocham, ale to już pewnie wiesz.
Dzwonek do drzwi. Zamarłem.
-Idź do kuchni, naszykowałam Ci tabletkę. Ja otworzę. – kobieta szybko ocierała swoje łzy, a ja pospiesznie ruszyłem do kuchni.
-Dobry wieczór! – zapewne w tym momencie Liam czarował moją mamę swoim uśmiechem.
-Witaj Liam! Wejdź, Niall jest już gotowy.
-Tak! Jestem! Witaj Payne. – niemal wybiegłem z kuchni i zobaczyłem jeszcze bardziej urokliwego niż zwykle, mojego chłopaka. Obdarowałem do całusem w policzek na przywitanie i zacząłem ubierać się.
-Czy pozwoli Pani, ze zabiorę Nialla na jakiś bliżej nieokreślony czas? – ale On jej słodzi. I jaki On dzisiaj uroczysty. Ciekawe ile razy powtarzał to sobie, by wypowiedzieć to bez zająknięcia.
-Uciekaj z Nim nawet na koniec świata, jeśli masz ochotę! – odpowiedziała mam ze śmiechem. Liam jej zawtórował.
-Jesteś gotowy? – zwrócił się do mnie. Pokiwałem głową w odpowiedzi.
-Bawcie się dobrze! Och, tylko, żeby mi z tego dzieci nie było! – pogroziła nam teatralnie palcem i zaczęła się śmiać.
-Dziękujemy i również życzymy miłego wieczoru – odpowiedział Liam grzecznie, gdy opanował swój napad smiechu. Pomachałem mamie na pożegnanie i wyszliśmy z domu. W ciemności odnalazłem dłoń Liama i ruszyliśmy przed siebie.
-Jak minął dzień? – Payne przerwał tą miłą ciszę.
-Dobrze, teraz zaczyna się jego najlepsza część. A Tobie?
-Dokładnie jak u Ciebie. – wzmocnił uścisk naszych dłoni i obrócił mnie, byśmy stali twarzą w twarz. – To jak, zostaniesz moją Walentynką? – między nami pojawiła się pojedyncza róża.
-Oczywiście, że tak. – odpowiedział pewnie patrząc Liamowi w oczy i zbliżając się do niego na tyle blisko, by złączyć nasze usta w namiętnym pocałunku. – W tym momencie będę musiał odmówić Tomlinsonowi, gdyby dzwonił… - powiedziałem ze smutkiem w głosie, jednak po dostaniu kuksańca w bok od Liama roześmiałem się. Ponownie odnalazłem jego ciepłą dłoń i ruszyliśmy dalej ulicami Londynu.
-Swoją drogą, jak myślisz, z kim Lou spędza dzisiejszy dzień? – spytałem z ciekawością.
-Jestem pewien, że z Harrym.
-Och, tak myślisz? Jutro zapewne się wszystkiego dowiemy. – skwitowałem – Gdzie idziemy, jeśli można wiedzieć?
-Nad Tamizę. Mam nadzieję, że nie przeszkadza CI taki długi spacer?
-Z Tobą mogę iść na drugi koniec świata. – odwróciłem się w Jego stronę i złożyłem na jego ciepłych wargach pocałunek.
Podczas naszej przechadzki przez miasto odzywaliśmy się bardzo mało. Pasowało mi to. Liczyło się to, ze minął rok, a ja mogę ściskać jego rękę i czuć ciepło bijące od jego ciała.
Zbliżaliśmy się do Tamizy. Do moich uszów docierało charakterystyczne BONG ONG BONG, które zwiastowało Brytyjczykom, że jest już szósta.
-Idziemy na London Eye. – to było stwierdzenie, a nie pytanie – Zawsze chciałem tam iść z partnerem w Walentynki. Dziękuję, za spełnienie kolejnego marzenia. – odwróciłem się do Liama i posłałem mu szeroki uśmiech, który odwzajemnił.
-Cieszę się, ze będzie Ci się podobało. Nawet nie wiesz jaki jestem szczęśliwy. Dzisiaj mija rok, gdy zgodziłeś się zostać moim chłopakiem. Przez ten rok zdążyłem Cię pokochać jeszcze bardziej. – Liam zatrzymał się i złączył nasze usta w pocałunek. – Dziękuję, że jesteś. – poczułem ścisk w gardle. Pojedyncza łza spłynęła po policzku. Liam zauważył ją, lekko się uśmiechnął i starł ją swoim kciukiem. – Nie płacz, Blondasie.
-Jak nie płakać, gdy tylko moje łzy oddają to, jak się teraz czuję. – wtuliłem się w Liama.
-Chodź Kochanie, miła przejażdżka na Oku na nas czeka. – Payne gładził mnie po plecach i złożył całus na moich włosach.
Po kilku minutach Obsługa Koła życzyła nam miłego przejazdu i uśmiechali się do nas sztucznie. Oni tak nie myślą. Oni chcą byśmy się udusili w tej kabinie.
-Proszę. – Liam zachęcająco zaprosił mnie do kabiny i wpuścił mnie przodem.
-Och, dziękuję. – w środku panowało przyjemne ciepło, więc zdjęliśmy nasze okrycia wierzchnie. Na jednej z kanap stał szampan z dwoma kieliszkami oraz karteczka z napisem Rodosnego Dnia Świętgo Walentego. Znów pomyślałem, że Obsługa wcale tak nie myśli. Oni pragną, by ten dzień był najgorszym dniem w naszym życiu. Ale tak nie będzie. Liam objął mnie od tyłu. Ruszyliśmy w 45 minutową podróż.
-Więc… Moża szampanu? – spytał mnie uwodzicielskim głosem. Zaraz odlecę.
-Z miłą chęcią. – odrzekłem, i obróciłem lekko głowę, by złożyć krótki pocałunek na ustach Liama. Poszedłem na drugą kanapę. Po kilku sekundach w szklanym pomieszczeniu rozległ się huk otwieranego alkoholu, a po następnych kilkunastu sekundach, obok mnie usiadł mój chłopak.
-Za nas. Za to, byśmy za rok mogli świętować naszą drugą rocznicę. – wypowiedział lekko Payne podając mi mój kieliszek.
-Za nas. – powtórzyłem cicho i upiłem łyk napoju, patrząc Liamowi w oczy. Odstawiłem moje oraz jego naczynie i przyssałem się do warg Liama.
Namiętnie zacząłem go całować, przenoszą się na jego kolana i obejmując go w pasie rękami.
-Kocham Cię Liam. Kocham Cię. Nigdy Cię nie opuszczę. – wydyszałem miedzy pocałunkami. Liam zaczął całować mnie po linii żuchwy, a ja lekko odchyliłem głowę, dając mu znak, by robił swoje dalej. U dołu zacząłem wyczuwać rosnące napięcie.
-Niall, chyba nie chcesz tutaj uprawiać seksu? – spytał chrapliwym głosem.
-Oczywiście, że chcę. Ale wolę poczekać do późniejszych godzin wieczór. Myślę, że Ty również?
-Dokładnie. – stwierdził  ciężkim głosem, ściskając moje pośladki. Z moich ust uleciało ciche stęknięcie. Położyłem głowę na kolanach Liama i razem wpatrywaliśmy się w dal Londynu. Chłopak zaczął bawić się moimi włosami. Mniej po upływie 20 minut od rozpoczęcie przejażdżki, Payne zaczął wstawać ze swojego siedziska.
-Niall.. – zaczął drżącym, niepewnym głosem. Jedną ręką szukał czegoś w kieszeni spodni. – Czy… czy… - wyjął charakterystyczne pudełeczko ze spodni. Z wrażenia wstałem z miejsca i przyłożyłem rękę do ust. – Czy zostaniesz… zostaniesz moich mężem? – chłopak uklęknął przede mną i otworzył czarne, zamszowe pudełeczko. Moim oczom ukazała się srebrna obrączka. Moje oczy zaczęły piec i czułem, że robią się mokre. Zniżyłem się do poziomu Liama.
-T-tak. – powiedziałem przez łzy i rzuciłem się na mojego Narzeczonego, powalając Go na podłogę. Zacząłem obsypywać go milionami całusami. –Nawet nie wiesz, jak się teraz czuję. Jak jestem cholernie szczęśliwy. Dziękuję. – przytuliłem Liama i zacząłem płakać na jego ramieniu. Ten pocierał moje plecy i głaskał mnie po włosach.
-Niall, kochanie.. Nie wiem co powiedzieć… Może przymierzysz obrączkę?
-Ach, tak. Z ogromną chęcią. – wstałem i podałem dłoń Liamowi, by pomóc mu w podniesieniu się z podłogi i usiąść razem na tej samej kanapie, co leżeliśmy parę minut temu.
Payne wyciągnął srebrną obrączkę. Swoimi bystrymi, brązowymi oczami patrzył na moją twarz uśmiechając się delikatnie. Niezwykle delikatnie ujął moją prawą dłoń i wsunął na środkowy palec pierścień. Oboje spojrzeliśmy na dół. Prezentował się niezwykle, a ja spoglądając na Liama spod rzęs zamknąłem nasze usta w długim, namiętnym pocałunku.
Dopijając szampana, leżąc w objęciach, spostrzegliśmy, ze 40 minut przejażdżki minęło. Bardzo szybko…
-Najwspanialsze 40 minut w moim życiu. Dotychczasowym życiu. – wyszeptałem.
-Najwspanialsze i najbardziej nerwowe  40 minut w moim życiu. – poprawił mnie Liam. Zaśmiałem się.
-Chyba nie sądziłeś, że Cię odrzucę?
-Tak, tak sądziłem. Jesteśmy dopiero rok, a ja wyskakuję z oświadczynami.
-Rok to aż 365 dni, słońce. – zacytowałem swoją mamę.
-I 8760 godzin. To wystarczająco długo, bym się przekonał, że ty jesteś tym jedynym.
-Słodzisz mi bardzo dzisiejszego wieczoru, Liam. – zachichotałem rumieniąc się. Właśnie wychodziliśmy na zewnątrz, gdzie się ochłodziło i śnieg przybrał na sile. Mimo, że kabina była szklana nie zauważyłem tego. Wzdłuż kręgosłupa przeszły mnie drgawki, więc wtuliłem się w Liama, który jedną ręką mnie objął, a drugą pisał do kogoś sms. Chciałem spytać się kim ten ktoś jest, ale nie chciałem być nachalny.
-Dokąd teraz zmierzamy? – spytałem z ciekawości.
-Cóż. Jest Ci zimno, jesteś głodny. Łapiemy taksówkę i jedziemy do mnie. – odpowiedział Liam z humorem. –Taxi! – Payne zatrzymał czarny pojazd. Po kilkunastu minutach drogi, podczas której byłem nadal wtulony w mojego Narzeczonego, zajechaliśmy pod jego dom na Lambeth. W oknach piętrze panował dziwny półmrok. Po opłacenie taksówki, razem wysiedliśmy z auta i ruszyliśmy do budynku. Po wejściu do niego ukazał się piękny i magiczny wystrój domu.
Przy dużym jadalnym stole były nakrycia dla dwóch osób, bukiet kwiatów oraz dwie, długie białe świece, które były już zapalone. Na stoliczku w salonie chłodził się szampan. Wszędzie były porozstawiane świece, od których bił owy półmrok. Na schodach dostrzegłem płatki kwiatów, a mój węch wyczuł smaczną woń pieczeni, która była ustawiona pomiędzy nakryciami na stole. W tle leciała cicha, spokojna muzyka. Z mojej piersi wydobył się cichy jęk rozkoszy typu aw.
-L-liam… To… Jak… Gdzie… To jest piękne. – odwróciłem się w Jego kierunku i złożyłem kolejny pocałunek na jego ustach. –Dz-dziękuję za ten wspaniały już wieczór. – Liam zachichotał, ale nic nie odpowiedział. Pomógł mi zdjąć i płaszcz i odwiesił go na wieszak.
-Zapraszam do stołu. – wskazał nonszalancko ręką, w którym kierunku mam podążać. Po drodze wziął szampana oraz kieliszki, a w jadalni – jak przystało na mężczyznę – pomógł mi usiąść do stołu. Cicho się zaśmiałem.
-Dziękuję, panie Payne.
-Do usług, panie Horan. Szampana?
-Tak, poproszę. A na deser poproszę pana, panie Payne. – odwróciłem się w jego stronę z łobuzerskim uśmiechem na ustach.
-Obawiam się, że będzie to pana drogo kosztować, panie Horan.
-Dla tak wspaniałego mężczyzny, zrobię wszystko. – Liam nic już nie odpowiedział, a jedynie złożył na moich ustach krótki pocałunek.
-Podano do stołu.
Kolacja była pyszna. Jednak to nie to było najważniejsze. Najważniejszy był Liam, który w końcu się uaktywnił i zaczął gadać jak najęty. Może wcześniej był zdenerwowany przez możliwość odrzucenia przeze mnie jego oświadczyn? Myślę, że tak. Po pewnym czasie Liam przestał tak nadawać, a skupił się bardziej na mnie. On mnie uwodził. Kochałem to. I naszykowana potrawa smakowała lepiej z jego widelca.
-Zatańczy Pan ze mną? – spytał mnie uwodzicielskim głosem i wyciągnął teatralnie dłoń, którą odruchową złapałem.
-Z nie mniejszą radością, panie Payne.
Leciała nastrojowa muzyka, w sam raz na przytulańca. Wokół mnie unosiła się cudowna woń mocnych, ale przyjemnych dla mojego zmysłu węchu perfum Liama. Wirowaliśmy wokół siebie w rytm muzyki. Patrząc przez okno rozmarzyłem się. Chciałbym, by tak wyglądał nasze wspólne wieczory. Ja, Liam, muzyka i szampan. Nic więcej.
Muzyka zmieniła rytm. To pewnie kolejny utwór, jednak my nie zmienialiśmy swojego tańca. Lekko podniosłem głowę, by spojrzeć Liamowi w oczy.
-Kocham Cię. – wyszeptałem do jego ust, które zamknąłem w pocałunku.
-Kocham Cię. – powtórzył i pocałował mnie namiętniej, niż ja kilka sekund temu jego.
Nasz pocałunek trwał wieki. Trwał długo, ale przez cały czas nasilał się. Jedną rękę wplotłem w jego włosy, a drugą włożyłem do tylniej kieszeni jego spodni. Liam za to lekko ścisnął moje pośladki, na co ja odpowiedziałem lekkim jęknięciem rozkoszy. Czułem, że za kilka minut będziemy uprawiać równie namiętny seks.
Nie minęło długo, gdy poczułem jak moje ciało unosi się do góry. Liam niósł mnie przez tunel świec i kwiatów, by w końcu dotrzeć do najpodlejszego pokoju na piętrze, gdzie było jasno od płomyków świec. Z największą delikatnością położył mnie na wielkim łożu, po czym wszedł na nie i pochylił się nade mną. Ponownie zamknął nasze usta w pocałunku, a ja tylko przycisnąłem Go do siebie, wplatając palce w jego czuprynę.


Witajcie! Jak się podobał rozdział? Mi, osobiście - bardzo! Jestem z niego dumny. Na kolejną część umawiamy się, jak zawsze, we wtorek.
Licznik wejść wybił 3 tysiące - kocham Was! #1love