Witajcie,
opowiadanie przeniesione na tumblra, gdzie znajdziecie również coś nowego i ciekawego (tak myślę).
Pozdrawiam!
linacz: http://polczynnavy.tumblr.com/fanfics
normalna nie-normalna historia
by polczyn
czwartek, 20 czerwca 2013
czwartek, 25 października 2012
:)
Hej wszystkim!
Cóż... nie pisałem, bo ani nie miałem nowego rozdziału, ani odwagi by napisać smutną informację, iż zawieszam to opowiadanie...
Dlaczego?
Brak weny. Nie spodziewałem się, że normalna nie-normalna historia odniesie taki sukces - ponad 13 tysięcy wejść, 200 komentarzy... i pomyśleć, ze zacząłem pisać traktując moje wypociny jako wakacyjną przygodę...
Czy wrócę?
Oczywiście. Co powiecie na najbliższą, dłuższą przerwę od szkoły? A wiecie, ze owa już jest w przyszłym tygodniu? ale... mam na myśli dłuższą dłuższą - min. 1 tydzień. Czyli Boże Narodzenie... ale miejmy nadzieję, że w końcu się rozchoruje (od 1 września nie opuściłem żadnego dnia!? :O).
A co z shotami?
Shoty są, pomysł na nie w zasadzie też, lecz czemu ich nie raczyłem napisać? Zgonię to winę na leniwego połczyna, okey? Więc leniwy połczyn tego winien. Więc shoty również muszą poczekać... Chyba, że dostanę cudownego natchnienia ;)
Na zakończenie mojej nudnawej notki chcę podziękować WAM! Wspomniane wcześniej 13 tysięcy wejść i ponad 200 komentarzy robią na mnie ogromne wrażenie! Liczę się, że Was zapewne zawiodłem, więc przepraszam Was za to.
Czy to wszystko? Mam nadzieję, że wszystko.
Jeszcze jedno wielki DZIĘKUJĘ i wielki HUUUUUUUUG dla Was!
Do napisania! xx
PS. drugi powód dla którego nic nie psiałem to taki, ze sam się zamotałem w fabule i miałem czasami milion pomysłów na kontynuację haha
Cóż... nie pisałem, bo ani nie miałem nowego rozdziału, ani odwagi by napisać smutną informację, iż zawieszam to opowiadanie...
Dlaczego?
Brak weny. Nie spodziewałem się, że normalna nie-normalna historia odniesie taki sukces - ponad 13 tysięcy wejść, 200 komentarzy... i pomyśleć, ze zacząłem pisać traktując moje wypociny jako wakacyjną przygodę...
Czy wrócę?
Oczywiście. Co powiecie na najbliższą, dłuższą przerwę od szkoły? A wiecie, ze owa już jest w przyszłym tygodniu? ale... mam na myśli dłuższą dłuższą - min. 1 tydzień. Czyli Boże Narodzenie... ale miejmy nadzieję, że w końcu się rozchoruje (od 1 września nie opuściłem żadnego dnia!? :O).
A co z shotami?
Shoty są, pomysł na nie w zasadzie też, lecz czemu ich nie raczyłem napisać? Zgonię to winę na leniwego połczyna, okey? Więc leniwy połczyn tego winien. Więc shoty również muszą poczekać... Chyba, że dostanę cudownego natchnienia ;)
Na zakończenie mojej nudnawej notki chcę podziękować WAM! Wspomniane wcześniej 13 tysięcy wejść i ponad 200 komentarzy robią na mnie ogromne wrażenie! Liczę się, że Was zapewne zawiodłem, więc przepraszam Was za to.
Czy to wszystko? Mam nadzieję, że wszystko.
Jeszcze jedno wielki DZIĘKUJĘ i wielki HUUUUUUUUG dla Was!
Do napisania! xx
PS. drugi powód dla którego nic nie psiałem to taki, ze sam się zamotałem w fabule i miałem czasami milion pomysłów na kontynuację haha
poniedziałek, 17 września 2012
Rozdział 18
-Tak mamo, jest wszystko dobrze. –
pocieszałem Jay przez telefon. – Zdaje Ci się. Nie, nie mam dziwnego głosu! Mam
się dobrze, nic ciekawego się nie wydarzyło do wczoraj. No, po za tym, że mam
kolegę w Sali, ale jest bardzo fajny więc jest spoko. Nie mamo, nie jest
pedofilem! Boże. On chodzi ze mną do uczelni, Boże… - do sali wszedł uradowany
Zayn, który demonstrował przede mnś jakiś dziki taniec radości. Stłumiłem wybuch
śmiechu. – Nic się nie stało. Po prostu coś mnie rozśmieszyło. – wywróciłem
oczami. – Większe było prawdopodobieństwo, że ty wpadniesz do Atlantyku niż mi
coś się stanie w szpitalu. Dobra, dobra. Przepraszam. Cieszę się, że lot minął
CI dobrze, ale musze już konczyć, pa. – szybko nacisnąłem czerwoną słuchawkę i
rzuciłem telefon do szuflady.
Cześć!
Miałem pomysł na fajną notkę od autora pod dzisiejszym rozdziałem ale mi uciekła z chwilą gdy wszedłem na bloggera haha. So kolejny (krótki) za nami, w najbliższy weekend pojawwi się dziewiętnastka :)
Od ostatniego rozdziału weszło tutaj ponad 1000 osób! Ale fajnie! Normalnie megaaa się cieszę, ze licznik wybija już ponad 10.000 wejść!
lov ya,
#1love
PS powinniście już się przyzwyczaić, że moje rozdziały są krótkie! haha
-Zobacz! – wykrzyczał Zayn pokazując
mi swoją prawą rękę. – W końcu mogę podziwiać mój kochany tatuaż! – Malik w tym
momencie zachowywał się jak dziecko. Zacząłem się śmiać w niebogłosy.
-Oh, tak. Pewnie spędzicie razem
upojną noc dzisiaj, wiec może ja się ulotnię stąd? - Zayn zmroził mnie wzrokiem.
-Jeżeli nie będą Ci przeszkadzać
dzikie odgłosy dochodzące spod kołdry, możesz zostać. – powiedział z kamienną
twarzą Zayn, na co ja zareagowałem kolejnym wybuchem śmiechu.
-Ty mówisz serio. – skwitowałem i
czułem, jak na moich polikach pojawiają się rumieńce.
-Ja nigdy nie kłamię. – odpowiedział
Zayn, kładąc się na łóżku.
-Pewnie niedługo Cię wypuszczą skoro
pozbyłeś się gipsu.
-Pewnie, może tak. Ty też nie
zostaniesz tutaj długo. – odpowiedział Zayn i posłał ku mnie lekki uśmiech, po
którym w moim wnętrzu rozlało się ciepłe coś.
Odwzajemniłem uśmiech i pospiesznie odwróciłem głowę, by ponownie nie spalić
buraka. Ułożyłem się wygodnie na niewygodnym łóżku i oddałem się moim myślom,
lekko przymykając powieki.
Nie spałem dzisiejszej nocy za dużo,
za to dużo rozmyślałem nad historią Zayna oraz nad jego osobą. Kotłowały się we
mnie liczne uczucia – od złości, gniew (to raczej do Harrego) przez
współczucie, troskę i miłość do Zayna. Oczywiście nie chodzi tu o miłość, jaką
pałają ludzie do siebie, jednak o czysto braterską miłość do Zayna. Chłopak
przeszedł dużo w swoim życiu – chodzi mi o tą „psychiczną” wędrówkę. Jedno,
drugie odrzucenie, pobicie przez „przyjaciół”. Czy po wyjściu ze szpitala będzie
miał z kim się spotykać? W pewien sposób będzie – chciałbym utrzymać i pogłębić
tą znajomość. Jednak czy Zayn tego będzie chciał? Osobiście myślę, że będzie chciał.
Nie żebym był jakimś egoistycznym dupkiem, który myśli, że wszyscy go lubią i
wielbią, ale mam na to kilka argumentów.
1. Zayn ot
tak przyszedł do mnie i opowiedział mi historię swojego życia. To coś znaczy –
mógł tego nie robić.
2. Skoro się
przede mną otworzył to zamierza zerwać ze mną kontakty z chwilą, gdy opuszczę
na stałe tą salę? Nie sądzę. Tym bardziej, że ja Go przyjąłem z otwartymi
ramionami.
3. Świetnie
się dogadujemy.
Jednak najsmutniejsze w tym wszystkim
jest to, że MOI najbliżsi przyjaciele – Liam, Niall i Harry – nie wspominali o
Zaynu ani razu w mojej obecności… Liama i Nialla mogę zrozumieć – w końcu nigdy
o Nim nie wspominali, ale Harry? Kilka razy prosiłem go o wytłumaczenie całej
sprawy, bo już wcześniej coś podejrzewałem. Wszystko zostało wyjaśnione, tylko
nie przez tą osobą, którą widziałem w tej roli…
Z rozmyśleń wyrwało mnie ciche
stukanie podeszwami butów. Otworzyłem oczy i zobaczyłem sparaliżowaną sylwetkę
Harolda Stylesa, który wpatrywał się w Zayna Malika.
-Hej Harreh. – powiedziałem obojętnym
głosem spoglądając na zegarek. Była 5 po południu.
-H-hej Loueh. – odpowiedział speszony
i ruszył w moją stronę. – Co ON tu robi? – spytał niemal wrogim i ostrym tonem.
Pochylił się ku mnie by mnie pocałować, jednak ja zrobiłem lekki unik i
musnąłem Go w policzek. Harry znów był zszokowany – nigdy nie odmówiłem wszelkiej
pieszczoty, która wypłynęła z jego inicjatywy.
-Leży, nie widzisz? – odpowiedział i
usiadłem na łóżku, spoglądając prosto w szmaragdowe oczy Loczka. – Jak tam?
-Nic specjalnego, dzień za dniem i tak
leci. – Harry odwrócił wzrok na okno. Poczułem bezsilność. Jest niedobrze.
-Cześć, Harry. – odezwał się Zayn
Malik. Styles szybko odwrócił głowę w Jego stronę.
-Hej Zayn. – odpowiedział zakłopotany.
-Może wyjdę? – spytał z grzeczności
Malik.
-Nie, czemu? – pospieszyłem z
odpowiedzią, gdy zauważyłem, że Harry również chce zabrać głos w tej sprawie.
-Jasne, czemu masz wychodzić. Możesz
nawet się do nas dosiąść. – dopowiedział przesłodzonym głosem Harry, który
zacisnął swoje palce w pięść.
-Nie, nie. Nie będę Wam przeszkadzał!
Pogram sobie na PSP. – poinformował nas Zayn z uśmiechem, który odwzajemniłem.
Czarnowłosy chłopak odpalił swoją przenośną konsolę i założył słuchawki na
uszy.
-Więc co u Ciebie, Haz? – spytałem,
gdy mój chłopak odwrócił się ku mnie.
-Brakuje mi Ciebie, Lou… -
odpowiedział smutnym głosem, gładząc mnie po policzku. Omal nie dostałem
palpitacji serca, gdy dostrzegłem w Jego oczach tyle miłości. – Nie mogę się
doczekać, gdy pójdziemy na piknik do Hyde Parku – taka piękna pogoda, a ty
tutaj leżysz bez żadnego celu! Może Cię wypiszą na weekend? Byłoby wspaniale!
Tylko oby była pogoda…
-Harry. – przerwałem. – Nie uważasz,
że musimy porozmawiać o czymś innym niż londyńska pogoda i pikniki? – spytałem z
powagą. Styles odwrócił wzrok i zabrał rękę z mojego polika. Poczułem dziwny
chłód na skórze. – Spójrz na mnie. – powiedziałem, łapiąc Curlego za podbródek.
- A czemu mielibyśmy o czymś innym
rozmawiać? – jego odpowiedź zbiła mnie z tropu.
-Może dlatego, że za Tobą leży TWÓJ przyjaciel?
– odpowiedziałem groźniejszym głosem, niż się spodziewałem.
-Mój BYŁY przyjaciel, więc uważam, że
nie musimy o NIM rozmawiać! – wykrzyczał do mnie Styles. W jego oczach
dostrzegłem… niepokój? Ale także inne emocje, których było naprawdę wiele –
ból, strach… Poczułem jak do moich oczy napływają łzy.
-Albo.. – zacząłem trzęsącym się
głosem. – Albo mi opowiesz wszystko co z Nim związane, albo wyjdziesz stąd.
Teraz. – powiedziałem, a po moim poliku spłynęła pojedyncza łza, a obraz stał
się rozmazany. Harry przetarł swoim kciukiem mój policzek i… i wstał z miejsca,
pochylił się by złożyć na moich włosach krótki pocałunek i opuścił moją salę
szpitalną. – Harry! – chciałem krzyknąć, ale głos mi się załamał i zapewne było
to słyszalne jako cichy szept…
Mój płacz wzrósł na sile. Czułem się
odrzucony. Czułem, że Harry nie chce być ze mną szczery! Dlaczego!?
Odrzuciłem głowę do tyłu i oparłem się
o ścianę. Zamknąłem oczy i pozwoliłem moim emocjom wydostać się na zewnątrz. Po
kilku chwilach poczułem, jak ktoś siada na moim łóżku. Czy był to Harry? Otworzyłem
oczy i spojrzałem w owym kierunku, gdzie ktoś
siadał. To, co zobaczyłem zbiło mnie z tropu – poczułem jednocześnie
zawiedzenia, ale również i miłe zaskoczenie… Zawiedzenie, gdyż nie był to Haz,
a zaskoczenie, gdyż niebezpiecznie blisko mnie siedział Zayn.
-Hej, Lou… - zacząłem zatroskanym
głosem. – Co się stało? – Malik zaczął ocierać moje łzy.
-Ja-ja nie wiem… bo ja chciałem
porozmawiać.. taks szczerze.. ale On nie chciał… On coś ukrywa przede mną! –
wyjąkałem z siebie to niezrozumiałe dla Zayna zdanie i rzuciłem się mu na
szyję. Chciałem się do kogoś przytulić.
Miedzianoskóry chłopak na początku nie
wiedział co zrobić, jednak po chwili zaczął gładzić moje plecy dłonią i szeptać
coś do ucha na pocieszenie. Czułem,
jak się uspokajam. Czułem, jak negatywne emocje ustępują i robią miejsce dla
miłych. Zacząłem odczuwać coś bardzo przyjemnego w brzuchu, coś, z czym nigdy
wcześniej się nie spotkałem. Wplotłem rękę w kruczoczarne włosy Zayna i zacząłem
się nimi bawić. Moje oczy były wyschnięte – czy płakałem dużej, niż myślałem?
-Lou, co się stało!? Czemu Harry – do sali
wpadł Niall wykrzykując do mnie –
wybiegał z płaczem ze… szpitala… - jego ton głosu ze słowa na słowa stawał się
coraz bardziej zaskoczony, cichszy… Oderwałem się zszokowany od Zayna i
zobaczyłem w drzwiach Nialla oraz Liama, który wpadł na swojego chłopaka.
-Cz-cześć, Zayn – przywitał się Liam,
który piorunował mnie wzrokiem. Malik poderwał się z łózka.
-Cz-cześć. – odpowiedział zmieszany. –M-może
ja. Musze iść do toalety. – powiedział i ruszył do wyjścia, wymijając Liama i
Nialla, którzy stali nadal w progu. Odprowadził Go wzrokiem i poprawiłem się na
łóżku, przecierając oczy.
-Hej. – powiedziałem cichym głosem.
-Hej Lou. – powiedział Liam
zatroskanym głosem i złożył na moim poliku krótki całus. Tak jak zawsze, Niall
uczynił to samo. –Co się dzieje? – spytał Payne siadając koło mnie i obejmując
mnie ramieniem, a ja automatycznie położyłem swoją głowę na jego ramieniu. Horan
zajął wolne miejsce po drugiej stronie, łapiąc mnie za rękę.
-Jak dobrze, że mam Was. –
powiedziałem drżącym już głosem i znów zacząłem płakać. Płakać z bezsilności –
z najgorszego, możliwego do wybory uczucia.
Cześć!
Miałem pomysł na fajną notkę od autora pod dzisiejszym rozdziałem ale mi uciekła z chwilą gdy wszedłem na bloggera haha. So kolejny (krótki) za nami, w najbliższy weekend pojawwi się dziewiętnastka :)
Od ostatniego rozdziału weszło tutaj ponad 1000 osób! Ale fajnie! Normalnie megaaa się cieszę, ze licznik wybija już ponad 10.000 wejść!
lov ya,
#1love
PS powinniście już się przyzwyczaić, że moje rozdziały są krótkie! haha
niedziela, 9 września 2012
Rozdział 17
Nie wiem co mnie bardziej zszokowało.
To, że w drzwiach do mojej sali stał Zayn Malik, który wcale nie miał zamiaru
mnie zabijać, czy to, w jakim stanie był chłopak.
Od naszego starcia minęło bardzo dużo
czasu –wystarczająco, by moje obrażenia zmniejszyły się do minimum. Domyślałem
się, że to, co stało się z Zaynem miało miejsce kilka dni po incydencie na
Oxfordzie, lecz jego stan wcale na to nie wskazywał…
Oparty o framugę mulat jedną rękę miał
złamaną. Na jego twarzy widoczne były siniaki – małe, jasno fioletowe – zapewne
jeszcze kilka dni temu wyglądały one znacznie gorzej. W oczach Zayna malował
się ból, mimo, że się nie poruszał. Moje serce ścisnęło współczucie.
Usiadłem w szoku na łóżku,
przeczesując włosy. –Hej.. – odpowiedziałem nie pewnie.
-Czy.. czy mogę wejść? – spytał Malik.
-Tak, tak. – odpowiedziałem szybko,
wlepiając swój wzrok w jego postać. – Siadaj. – dopowiedziałem, robiąc miejsce
dla Niego na moim łóżku. Zayn powolnym krokiem ruszył w moim kierunku i zajął
miejsce koło mnie.
-Myślę… - zaczął – myślę, że musimy
porozmawiać. – powiedział, podnosząc swój wzrok na mnie. –Nie, nie. Myślę, że
ja muszę Ci coś powiedzieć. Wcale nie musisz mieć ochoty, by mnie wysłuchiwać
czy prowadzić ze mną jakikolwiek dialog… - złapałem się na śledzeniu ruchu jego
pełnych warg. A oczy? Brązowe, mocno brązowe, bystre oczy, w których malował
się ból, współczucie… Dokładnie śledziły moją twarz – Zayn chciał wyłapać
każdą, nawet najmniejszą, moją reakcję.
-Ale chcę. – odpowiedział pewnie,
poprawiając się na miejscu. Czy mam się spodziewać długiej historii? Zayn
wypuścił powietrze z ust.
-Pierwszy cel osiągnięty. –
powiedział, uśmiechając się krótko przed siebie. Jego twarz wyglądało o niebo
lepiej, gdy nie malowała się na niej mordercza chęć zabicia kogoś. Lekko się
roześmiałem. –Nie wiem jak zacząć… Chyba po prostu zacznę prowadzić swój
kiepski monolog, po którym wszystko stanie się jasne… Mniej więcej… Dobra? –
pokiwałem twierdząco głową. Zayn zamknął oczy i po chwili zaczął opowiadać
swoim miłym dla ucha głosem.
-Ja i Harry mieszkamy w tej samej
dzielnicy, kilak przecznic od siebie. Znaliśmy się od małego. Tak mniej więcej
od 6 - 7. roku życia. Poznaliśmy się na placu zabaw, w parku. Kilka wspólnych
zabawy w piaskownicy i nasze mamy nawiązały ze sobą znajomość. Minęły lata,
razem dojrzewaliśmy… Kolejne sekrety odkrywaliśmy przed sobą… Ale tego
jedynego… Tego jedynego nie wyjawiłem Harremu. Że byłem gejem.
Nie mieliśmy dziewczyn. Ja, pewnie
domyślasz się z jakiego powodu, ale Harry? Sam wiesz jaki on jest… Mógłby mieć
każdą dziewczynę, jaką by chciał. W naszych relacjach byliśmy bardzo blisko.
Nie raz się przytulaliśmy, leżeliśmy razem na kanapie w objęciach. To była
trochę inna przyjaźń między chłopakami, niż inne. Wszystko przez te gesty,
które miedzy sobą wymienialiśmy. On był moim młodszym bratem, a ja jego
starszym. Jednak… to się stało.
Miałem wtedy 16 lat, on 15. Nie
spodziewałem się, że będę patrzał na swojego przyjaciela, jak na obiekt pożądań.
Jak na osobę, z którą bym chciał dzielić życie… Zakochałem się. W Haroldzie Styelsie, w przyjacielu od niemal 10
lat.
Nie wiem czemu mnie odrzucił. Nie
liczyłem na coś, że będziemy parą czy coś w tym stylu. Ba, przecież sądziłem,
że Harry jest hetero… Ale tak nie było. Też
był gejem. Po kilku tygodniach, w ciągu których starałem się ograniczyć
kontakty z Harrym, zdecydowałem się na rozmowę z Nim. O tym co do niego czułem,
ponieważ to skrywane uczucie mnie przerosło… Bardzo mnie przerosło. Zdawało się
coraz silniejsze, a nie ten pomysł z ograniczaniem bliskości między mną a Harry
zabijał mnie od środka. Pewnie pomyślisz, że to głupie, ale tak było.
Spotkałem się z Nim w parku. Było
ciepło. Usiedliśmy na jednej z ławek, rozmawialiśmy, śmialiśmy się… Wtedy..
Boże, tyle razy chciałem o tym zapomnieć… To nadal siedzi w mojej głowie. Jakby
to stało się wczoraj. Powiedziałem mu o wszystkim… Harry słuchał mnie z powagą,
jednak gdy zobaczyłem jego twarz… Po policzkach spływały mu łzy. To mnie zbiło
z tropu. Nie wiedziałem, skąd taka reakcja. On… On nic powiedział. Tylko wstał,
zacisnął usta i pomachał mi ręką. Jednak to nie było machanie na pożegnanie, tylko
takie jak człowiek wykonuje, by druga osoba nic nie mówiła, bo chce mu się
płakać. Rozumiesz mnie? Mam nadzieję, że tak.
Kolejne dni były koszmarne. Staczałem
się. Nie mogłem sobie poradzić, że straciłem przyjaciela. Trafiłem do szpitala.
– Zayn podwinął rękawy swojej piżamy i zobaczyłem blizny. Zrozumiałem wszystko.
– Harry tam przyszedł. Jednak ja wtedy nadal byłem w śpiączce. Zostawił list, w
którym napisał, że przeprasza za swoje zachowanie; to, co mu powiedziałem przerosło
Go – nie to, że jestem gejem, tylko to, że się w Nim zakochałem; sam też się
przede mną ujawnił… Nie wierzyłem w to, co czytałem. To nie wyglądało naprawdę.
Według mnie to była jakaś marna wymówka, w którą powinienem uwierzyć – tak myślał
Harry.
Pewnie pomyślisz, że to wszystko brzmi
jak jakaś bajka. Ja sam czasami nie wierze w to, co się wydarzyło. Nadal nie
wiem co wtedy siedziało u Harrego w głowie… Czemu on mnie ot tak odrzucił?
Trafiłem na terapię. Jakoś pomogło,
ale wtedy przyszły studia i Oxford. Harry dostał się na prawo. Nie wiem jak to zrobił,
w końcu jest rok młodszy. Wyglądał inaczej. I fizycznie i… psychicznie. Zawsze
uśmiechnięty, radosny, beztroski w zachowaniu… Tak bardzo bolało patrzenie na
jego osobę! Wtedy poznałem Nialla. On odmienił moje życie, jednak nie zdawał
sobie z tego sprawy…
Przebywałem w Jego towarzystwie każdy
dzień na uczelni. W między czasie poznaliśmy bliżej Liama. Tworzyliśmy taką
paczkę znajomych – tak jak Ty z Nimi teraz.
Zadurzyłem się w Horanie. A Horan zadurzył się w Liamie – z wzajemnością… Ironia,
tkwiłem w jakimś trójkącie miłosnym. Z tym, że ja już jeden zawód miłosny przeszedłem
– skutek: straciłem przyjaciela. Czy teraz będzie tak samo? Nic na to nie
wskazywało, dopóki każdy skrywał swoje uczucia.
Zayn Malik znów postanowił pierwszy
ujawnić się. Przed Niallem – z Nim zawsze czułem bliższą więź. Powiedziałem mu
to, że czuje coś więcej do Niego. A
On powiedział, że ma chłopaka – Liama Payne.
Znowu żyłem cicho krwawiąc. Choć nasza
przyjaźń nie była taka jak moja z Harrym – rozpadła się i ona. To, że nie była
taka sama, nie oznacza, że wcale nic mnie nie kosztowała. Kolejna próba
samobójcza, kolejna terapia… Wiesz,
byłem słaby psychicznie. Kiedyś. Jednak po tych wszystkich przejściach stałem
się inny… Z wrażliwego człowieka przerodziłem się w kutasa, który udaje, że
jest hetero i umawia się z głupią dziewczyną. W końcu byłem w drużynie piłkarskiej
– tam nie przyjmują ciot i pedałów. Myślę, że nie muszę Ci tego jakoś bardziej
tłumaczyć.
Kolejny dzień, który zapadł w mojej
pamięci? Pojawienie się Ciebie na uczelni. Cholernie mi się spodobałeś. Gdy Cię
zobaczyłem z Liamem i Niallem… Poczułem ogromną zazdrość. Widzieć Was jak się
śmiejecie, przytulacie… To było okropne. Jednak gdy myślisz, że gorzej być nie
może - jest gorzej.
Myślę, że pamiętasz tą sytuację, gdy
Was zobaczyłem na spacerze w niedzielne popołudnie? Trudno jej nie pamiętać.
Moja zazdrość, która z dnia na dzień była coraz mniejsze, znów spotęgowała do
olbrzymich rozmiarów. To takich, że… że
chciałem… chciałem Cię zabić!
Ja… nie wiem… nie wiem jak mogłem się tak
zachować! To był impuls! Cholerna zazdrość! Do czego ona może doprowadzić… Chciałbym
Cię z całego serca przeprosić. Pewnie pomyślisz, że nie mam w nim uczuć… Jednak
mam – one zostają w człowieku, nie zależnie jakiego chama udaje przed innymi… Nie
będę miał Tobie za złe, że złożysz pozew przeciwko mnie – w końcu Cię napadłem
i takie tam…
Jednak jedną kare już dostałem. Siedzę
teraz tu, obok Ciebie – ze złamaną ręką, posiniaczoną twarzą i licznymi
obrażeniami wewnętrznymi. To moi pseudo przyjaciele uczynili. Jeden z Nich był
na korytarzu podczas naszej sprzeczki. Usłyszał to, co wykrzykiwałem CI w twarz
i rozpowiedział to po drużynie… Pedał w drużynie piłkarskiej? Ha, jasne…
Przepraszam, Louis… przepraszam….
Zayn spojrzał na mnie swoimi oczami, z
których leciały łzy. Ja sam otarłem pojedyncze łzy, które spływały po policzku.
-To, że płaczesz teraz mówi samo za
siebie. Tu – dotknąłem ręką jego serca – masz uczucia. – lekko się uśmiechnąłem
przez łzy i… przytuliłem Zayna Malika.
Po kilku sekundach, czarnowłosy
chłopak wzmocnił uścisk miedzy nami. Poczułem jego łzy na mojej koszulce. Co za
chwila… Jednak gdzieś tam w głębi, zaczynała rodzić się złość do Harolda
Stylesa. Moim zadaniem było wyciągniecie dlaczego odrzucił przyjaźń Zayna.
-Ja wiem, to jest lekko
nieprawdopodobne, jednak to tylko zarys całej historii – powiedział Zayn ponownie
spoglądając na moją twarz. – Nie miałem zamiaru Cię zanudzać nudną historią z
mojego życia…
-Zayn, nic się nie stało… To było… Z
resztą – spójrz na mnie jak ja teraz wyglądam.
– Malik roześmiał się lekko. – Cholernie Ci współczuję.. tyle
przeszedłeś… ciekawe jak dużo przyjaźni kończy się w taki sposób, prawda?
-Pewnie niemało… - odpowiedział ze
smutkiem Zayn…
-Gdzieś tam w głębi czuje taki… taką
chęć pomocy Tobie… jednak kompletnie nie wiem jak.. – przyznałem się Malikowi,
który roześmiał się.
-Proszę, Lou… chcesz mi pomagać jeszcze?
Po tym wszystkim co Ci zrobiłem? – spytał Zayn.
-Tak, chcę. Ja przy tobie to pikuś.
Przyjechałem do Londynu i znalazłem wszystko – chłopaka, przyjaciół… A ty to
wszystko miałeś i straciłeś… To boli bardziej, niż jakikolwiek ból fizyczny.
-Ah – mruknął Zayn. – Nie wiem czy
wspominałem, ale zostaję tutaj. – wskazał na sąsiednie, puste łóżko.
Hejo!
Tak trochę sie dowiedzieliście co i jak ze wszystkimi :D Więc mam nadzieję, że rozdział się podobał, a na następny zapraszam... Tym rozdziałem żegnamy się z tempem dodawania rozdziałów 'dwa na tydzień', więc kolejną część zaserwuję Wam w weekend, który już za 6 dni!
Dziękuję za wejścia (ponad 9000 tysięcy!) i ponad 200 komentarzy! Dla mnie to osiągniecie, jak na pierwsze fan fiction ^^
Do napisania!
PS obiecane dodatki nie pojawią się tutaj :)))))
PS2 w mojej głowie pojawiły się pomysły na rozbudowanie fabuły :)))))
środa, 5 września 2012
Rozdział 16
W 21 dniu, 10 godzinie i 34 minucie po
przebudzeniu na salę wkroczyła moja mama.
Witojcie!
W końcu dodałem kolejny rozdział. Przepraszam za to opóźnienie! Chyba zacznę stosować na sobie jakieś kary cielesne za nie dotrzymywanie terminów...
Kiedy zaprezentuję siedemnastą część? Sam nie wiem. W weekend. Ale sobota czy niedziela - nie mam pojęcia. Śledźcie mój profil na tt (@polczynn), gdzie poinformuję przy piątku, kiedy poznacie dalsze losy bohaterów :)
Dziękuję, za grubo, ponad 8000 wejść i komentarze! Jesteście super!
much of love xoxo
PS postanowiłem rozbić ten rozdział na dwie części, więc pojawi się o jeden rozdział więcej niż przewidywałem :)
-Hej Lou! – podeszła do mnie, całując
mnie w czoło. – Jak się dzisiaj czujesz? To dobrze, że dobrze. – nawet nie
zdążyłem otworzyć ust, by odpowiedzieć na zadane mi pytanie, a Jay kontynuowała
swój, póki co, monolog. Swoja drogą, zdawała się być lekko podekscytowana. –
Więc słuchaj. Ja tylko dzisiaj wpadłam na chwilę, bo widzisz… - zawahała się.
-Hej mamo, miło Cie widzieć. –
wtrąciłem i posłałem ku niej radosny. – Więc gdzie się spieszysz? – spytałem,
siadając na łóżku. Dzięki Bogu, w 6 dni po przebudzeniu, zostałem odpięty od
wszelkich aparatur i przeniesiono mnie na zwykłą, dwuosobową salę. Mimo to, od
początku drugie łóżko było wolne. –Za 3 godziny lecę do Ameryki. Po
dziewczynki. Przylecimy w weekend.
-To świetnie! Zobaczę moje kochane
siostrzyczki! – wykrzyczałem uradowany.
-Och, nie wiem czy aż tak świetnie… -
odpowiedziała. – Nie mam serca, by Cię tu zostawić… W szpitalu, na te kilka
głupich dni bez mojej opieki… - roześmiałem się, jednak szybko opanowałem się.
-Mamo. Dzisiaj mamy środę. Weekend
jest za 3 dni. To tylko 3 dni. Przy moim stanie zdrowia nie ma się czym
martwić. Swoja drogą, nie rozumiem po co tu mnie jeszcze trzymają. –
odpowiedziałem, gładząc dłoń mamy.
Naprawdę tego nie rozumiałem. Bo
naprawę czułem się już świetnie! Wszelkie siniaki znikły z mojej skóry, a gips,
który miałem na nodze wcale nie był uciążliwy, ponieważ złamana była kość
piszczelowa. Mimo, że było to złamanie w dwóch miejscach, gips otaczał tylko i
wyłącznie łydkę. Cieszyłem się z tego, ponieważ nie utrudniało mi to w hulaniu
po szpitalu. A głowa? Mój mózg jest cały, kości czaszki też, a włosy które
straciłem przez konieczność ich wycięcia by założyć szwy (których również już
nie było) również odrosły na odpowiednią długość, by się nie wyróżniały na
głowie. Było ze mną już wszystko w porządku, więc nie widziałem sensu w tym, że
kolejne dni nadal spędzałem w szpitalu. A może lekarze cos przede mną ukrywają?
-A po za tym, zapomniałaś o Harrym,
który siedzi u mnie co najmniej pół dnia oraz o Liamie i Niallu, którzy są ze
mną przez drugie pół dnia. – byłem im niezmiernie wdzięczny za to, że
poświęcają tyle czasu mojej osobie! Jak opuszczę te szpitalne mury, muszę
pomyśleć nad sposobem, w jaki im podziękuję… -Więc nie marudź, tylko leć po
moje księżniczki. – lekko pstryknąłem mam w nos, na co się roześmiało.
-Szczerze mówiąc, nawet bez twojej
błagalnych wypowiedzi bym po Nie poleciała. – Jay roześmiała się ponownie, a ja
wytknąłem w jej stronę język.
-Więc o której wylatujesz?
- Po 5 mam wylot, więc na 4 muszę być
na Heathrow. – spojrzałem na zegarek, który wskazywał 2:13
-Och, to musisz się zbierać. – mama
przytaknęła głową.
-Jeszcze muszę jechać po walizki do
Simona. – wtrąciła.
-A kiedy przylecicie i na ile?
-Będziemy tutaj w sobotę w południe i
zostaniemy na tydzień. – mama powiedziała zostaniemy.
Czyli, że decyduje się mnie już opuścić?
-Czyli w przyszłym tygodniu wylatujesz
do Ameryki, tak? – spytałem, a mama przytaknęła z uśmiechem, jednak na jej
twarzy przez chwilę zagościł grymas smutku. – Yhm… Dobrze. – posłałem ku niej
uśmiech. – Zbieraj się, bo utkniesz w korkach. – zacząłem pospieszać Jay.
-Jasne, jasne. Po prostu masz mnie już
dość. – powiedziała z humorem.
-Może. – skwitowałem z poważną miną,
jednak długo tak nie wytrzymałem. – Miłej podróży. – podniosłem się z łóżka, by
przytulić rodzicielkę i się z Nią pożegnać na te kilka dni.
-Jakby coś się działo, dzwoń, pisz.
Czy nawet Harry niech napisze. Ma mój numer. – pokiwałem głową ze zrozumieniem.
– Trzymaj się. – mama posłała radosno-smutny uśmieszek ku mnie wychodząc z
sali, a ja pomachałem jej.
Ponownie położyłem się na łóżku ze
słuchawkami w uszach i zatraciłem się w temacie, który od kilku dni nie
schodził z moich myśli – jak i kiedy powiedzieć mamie, że Harry to mój chłopak…
Chociaż nie - w jaki sposób Jej to potwierdzić
, ponieważ myślę, że moja mama nie jest ślepa i widzi w jaki sposób wymieniamy
z Harrym spojrzenia, jak się zachowujemy w swojej obecności i że musimy czuć
dotyk drugiego… Tak zdecydowanie się nie zachowują przyjaciele. Przynajmniej
tak twierdzi Liam, który kiedyś opowiadał mi o tym, jak On sam odkrył, że czuje
coś więcej do Nialla niż braterską miłość. Jak to Payne określił? W tym temacie
ważne są szczegóły – np. te, które pewnie dostrzegała moja mama, a miałem ją za
spostrzegawczą osobę.
~2
godziny później~
Ze snu wyrwał mnie wibrujący telefon.
Zawsze ustawiałem budzik na 4:30, będąc tutaj w szpitalu, bo przed 5
przychodził Niam. A dokładnie o 4:54 – zawsze się zjawiali o tej porze w środy
odkąd leżę na zwykłej sali. Miałem nieco ponad 20 minut, by ogarnąć swoje włosy
i siebie samego – nie mam ochoty wysłuchiwać Liama, że znów spałem. Nie moja
wina, że w szpitalu nie ma co robić – śpię całymi dniami i nocami, przez co
jestem bardziej zmęczony niż wypoczęty…
~20
minut później~
O 4:57 chłopaki weszli na salę.
Poczułem się zdesperowany, bo spóźnili się 3 minuty. Popadałem w jakąś
paranoję.
-Brawo! W końcu jesteście. 3 minuty
spóźnienia. – powiedziałem z ironią i roześmiałem się. – Ciekawe co takiego Was
zatrzymało.
-Przepraszamy – wymamrotał Niall. –
Musiałem zatrzymać windę, by obciągnąć do końca temu obok – wskazał na Liama, u
którego zauważyłem krople potu na twarzy oraz rumieńce. – ponieważ biedulek nie
mógł osiągnąć szczytu przez ciągłe biadolenie, o tym, że ktoś nas przyłapie.
Stała gadka. – Niall wywrócił oczami a ja popadłem w histeryczny śmiech, a Niall
mi zawtórował.
-Szybciej jestem w stanie uwierzyć, że
Big Ben się opóźnia niż że wasza dwójka – wskazałem na Niama – „bawiliście” się
w windzie szpitalnej. – powiedziałem, gdy razem z Niallem się uspokoiliśmy.
Horan przybrał poważny wyraz twarzy.
-Ale ja serio mu obciągałem. Jeszcze
mi i jemu stoi. Chcesz zobaczyć? – Liam sprzedał kuksańca Niallowi.
-Nie, dzięki! Wystarczy, że widzę to przez spodnie! – teatralnie
zasłoniłem rękom oczy, jednak długo nie wytrzymałem bez śmiechu. – Jestem
ciekaw, gdzie wy jeszcze uprawialiście seks… - wymamrotałem. – Ani mi się waż
mówić! – wykrzyczałem do Horana, gdy ten otworzył usta, by pochwalić się swoimi
seksualnymi przygodami. – Ty niewyżyty nastolatku. – powiedziałem i rzuciłem w
Niego poduszką. – Siadaj Liam. – posłałem ku Niemu promienny uśmiech.
-Hej Lou! – podszedł do mnie, jak
zawsze lekko speszony w takich chwilach, i przywitał mnie buziakiem w policzek.
– Jak się mamy? – spytał, siadając na szpitalnym stołku.
-Oddaję. – powiedział obrażonym głosem
Horan podając mi poduszkę. Stłumiłem wybuch śmiechu.
-Dzień jak co dzień. Mama poleciała
dzisiaj do LA po dziewczynki, przylecą w sobotę na tydzień.
-O, to świetnie! Zobaczysz siostry w
końcu! – powiedział radosnym głosem Liam.
-Taaa – posłałem ku Chłopakom uśmiech –
i Harry też był do południa.
-Też mi nowość. – żachnął się Niall,
na co Liam spiorunował go wzrokiem.
-Ej, o co Ci chodzi? – spytałem Blondyna.
– Nic Ci nie zrobiłem. To ty mi chciałeś pokazywać swojego stojącego fiuta. –
odpyskowałem mu.
-Od kiedy ty znasz takie słowa? –
wtrącił się zainteresowany Liam. Zmroziłem go wzrokiem.
-Dobra, dobra. Ciężki dzień. Sorry… -
wymamrotał Niall. Posłałem mu przepraszające spojrzenie.
- A u Was co? – spytałem z
zainteresowaniem.
- Ja mam po prostu jakiś gorszy dzień.
Sam się przekonałeś. – odpowiedział Horan.
-A ja tak jak zawsze. – odpowiedział Liam,
przysuwając się do swojego chłopaka, by w końcu go objąć.
-Czemu gorszy? – spytałem Horana.
-Nie wiem, tak jakoś. – odpowiedział z
lekkim uśmiechem na ustach.
Dzisiejsze spotkanie przeleciało tak
jakoś… dziwnie. Zacząłem zastanawiać się, co stało się Niallowi – był mało
gadatliwy, nawet mało jadł. Jednak skoro dzisiaj nie chciał puścić pary z ust,
nie chciałem go męczyć. Postanowiłem to zrobić jutro.
-My będziemy się już zbierać, Lou. –
odezwał się Liam, gdy dochodziła szósta. – Wiemy, że jest jeszcze wcześniej,
ale Niall ma pewną sprawę do załatwiania…
- dopowiedział Payne dziwnym tonem głosu.
-Jasne, nie mam przecież wam tego za
złe! – odpowiedziałem z udawanym optymizmem. Choć myślę, że nie do końca udało
mi się ukryć swoje prawdziwe emocje, ponieważ Liam na chwilę zmarszczył brwi,
jakby coś go zdziwiło i nad tym się zastanawiał. –Jak Wam się spieszy, to
idźcie. – uśmiechnąłem się do Nich.
-Dzięki… To do jutra. – odpowiedział Liam
i przytulił mnie na pożegnanie. Tak samo uczynił Niall nim wyszli z sali.
Owszem, odpowiedziałem udawanym optymizmem.
Ale nie miałem im za złe za to, że już idą, ale dlatego, że wszyscy wokół mnie
mają tajemnice! Przyjaciele, chłopak… Jeszcze Liam i Niall mogli się jakoś
dogadać co do wersji, jaką mają mi przedstawić, a nie - jeden zaprzecza
drugiego. Poczułem się… oszukany? W pewien sposób.
Z powodu narastającej złości,
położyłem, wręcz rzuciłem się na szpitalne łóżku, które w dziwny sposób
zaskrzypiało. Wtedy też usłyszałem dźwięk rozsypujących się chipsów, które chłopaki
przynieśli i przekąszaliśmy podczas rozmowy. Walnąłem pięścią w materac. Z
niechęcią podniosłem się z niewygodnego legowiska i zacząłem sprzątać jedzenie
z podłogi.
Po zakończonym sprzątaniu swojego
tymczasowego „Pokoju” ponownie położyłem się na łóżku, lekko przymykając oczy i
pocierając skronie. Spokój zakłóciło mi pukanie do drzwi. Lekko podniosłem się,
by spojrzeć, kto przyszedł mnie odwiedzić. Zza drzwi wyłoniła się sylwetka
Zayna Malika.
-H-hej… - powiedział niepewnie czarnowłosy
chłopak.
Witojcie!
W końcu dodałem kolejny rozdział. Przepraszam za to opóźnienie! Chyba zacznę stosować na sobie jakieś kary cielesne za nie dotrzymywanie terminów...
Kiedy zaprezentuję siedemnastą część? Sam nie wiem. W weekend. Ale sobota czy niedziela - nie mam pojęcia. Śledźcie mój profil na tt (@polczynn), gdzie poinformuję przy piątku, kiedy poznacie dalsze losy bohaterów :)
Dziękuję, za grubo, ponad 8000 wejść i komentarze! Jesteście super!
much of love xoxo
PS postanowiłem rozbić ten rozdział na dwie części, więc pojawi się o jeden rozdział więcej niż przewidywałem :)
sobota, 1 września 2012
Rozdział 15
Ciężar na klatce piersiowej rósł, przez co stawał
się coraz bardziej niekomfortowy. Suchość w gardle i na ustach tylko potęgowała
ten stan. Powoli, z ogromnym oporem ciężkich powiek otworzyłem je. Ten biały
blask, który zaatakował moje źrenica był niezwykle jasny. Chciałem osłonić
dłonią moje oczy, jednak podnosząc rękę nagle szarpnęło coś nią raptownie w
dół. Poczułem bezradność – przecież w Raju miało być tak pięknie… Może trafiłem
do Piekła? I to uporczywe pikanie, które dochodziło do moich uszy. Zamknąłem na
chwile oczy i ponownie je otworzyłem po kilku sekundach. Tym razem mogłem
zaobserwować wszystko, co mnie otaczało.
Otaczały mnie lekko niebieskie ściany, na które
wlewało się jasne światło pochodzące od lamp zawieszonych na białym suficie.
Naprzeciwko mnie znajdowała się szklana ściana z przesuwanymi – tak myślę –
drzwiami. Pod inną zaś zagospodarowano miejsce na biurko. Ja zaś leżałem na
dużym, jednoosobowym łóżku, które było wygodne. Jedna z moich nóg była
zawieszona do ramy owego legowiska. Może jednak trafiłem do Nieba? A te
wszelkie rurki, które były doprowadzone do mojej lewej dłoni to tylko jakaś
aparatura mająca na celu przyzwyczajenie mojego ludzkiego ciała do życia w
Raju?
Z moich ust wydobył się cichy, słaby jęk.
Chciałem prawą ręką przeczesać włosy, jednak wtedy poczułem, że coś ją ugniata.
Leniwie spojrzałem w owe miejsce i zobaczyłem skuloną postać siedzącą na
drewnianym stołku, a leżącą na moim ciele. Jej bujne loki rozlane były na mojej
nagiej klatce piersiowej. Bujne, kasztanowe loki. Znajome mi loki, spod których
dostrzegłem tą piękną i młodą twarz.
Twarz Harolda Stylesa.
Czemu On tu jest? Tutaj na Górze. Albo na Dole…
Czy jego uczucia były na tyle silne, by pójść ze mną wszędzie? Nawet na drugą stronę
życia?
Moich uszów doszło ciche pochrapywanie. Harry
spał na moim torsie. Wyciągnąłem rękę spod jego ciała, jednak włożyłem w to o
wiele więcej siły niż się spodziewałem. Po kilku chwilach odpoczynku, przeczesałem
te bujne włosy Loczka i pogładziłem go kciukiem po policzku. Chłopak poderwał
się z przyspieszonym oddechem oraz z przestraszonym wyrazem twarzy. Wpatrywał się
we mnie przez kilka sekund, po czym po jego twarzy spłynęły pojedyncze łzy.
-Louis! – chłopak rzucił się na moją szyję. –
Obudziłeś się! W końcu! – Harry złożył na moim policzku pocałunek, a chwilę
później poczułem w tym samym miejscu jego łzy.
-Dla-aczego… pł-aczesz? – powiedziałem ciszej,
niż się tego spodziewałem. Suchość w gardle nie pozwalała mi na nic więcej.
-Bo się obudziłeś Louis, obudziłeś… – Harry otarł
swoje łzy i posłał ku mnie swój piękny uśmiech, który zapamiętałem doskonale z
moje ludzkiego życia.
-Ale.. ale przecież… - chciałem przełknąć ślinę,
ale zwyczajnie jej nie miałem.
-Poczekaj, dam Ci wody. – chłopak podbiegł do
owego biurka, które zauważyłem wcześniej i wziął z niego szklankę wody z rurką.
–Napij się. – Harry podniósł lekko moją głowę, bym znalazł się w bardziej
komfortowej pozycji do picia. Wyłapałem ustami rurkę i wziąłem kilka dużych
łyków zimnej wody, który doskonale ugasiła pragnienie.
-Od razu lepiej. – powiedziałem nieco głośniej. –Dlaczego
tu jesteś? – spytałem z niedowierzaniem.
-Wszyscy są. Przyleciała Twoja mama, Lou. Śpi
teraz u pielęgniarek, które SA tutaj wyjątkowo uprzejmie. A Liam i Niall
przyjdą po szkole. – Harry przybliżył swoje siedzisko do mnie i oparł się na łokciach,
by obserwować moją twarz.
-To gdzie my jesteśmy do diaska? Czemu wszyscy
tutaj są? – spytałem z oburzeniem w głosie.
-Lou, głuptasie. – Harry roześmiał się. –
Jesteśmy w jednym z londyńskich szpitali. A myślałeś że gdzie? — spytał z
zagadkowym wyrazem twarzy. –Nie. Nie! Wcale o tym nie myślałeś!? – Harry odgadł
moją odpowiedź po zakłopotaniu, które odczytał po moich oczach.
-Tak myślałem. Harry! Wtedy… Na korytarzu.. –
poczułem napływające łzy do oczu. – Ja czułem się okropnie.. – mój głos zaczął drżeć..
–Malik… On chciał mnie pobić na śmierć! Bo mam ciebie, bo mam Liama… I mam
Niall… O co w tym wszystkim chodzi!? – wykrzyczałem do Harrego, uderzając pięścią
w materac.
-Ciii… Wytłumaczę Ci to wszystko… - Harry
uspokajał mnie, wycierając potok łez, który powstał na moich policzkach. –
Przecież CI obiecałem, że Ci wszystko wytłumaczę… -Styles ucałował moją dłoń,
którą trzymał w uścisku od jakiegoś czasu.
-Już mi to obiecałeś. Na drugi dzień zostałem napadnięty
na korytarzu! – powiedziałem podniesionym głosem do Harrego.
–Chyba pójdę
po pielęgniarki. – odpowiedział stłumionym głosem.
-Nie, proszę. Zostań jeszcze chwilkę. –
zatrzymałem Harrego, który wstał ze swojego miejsca. – Przepraszam… Poniosło
mnie… Przepraszam.
-W zasadzie to liczyłem na taką Twoją reakcję. –
powiedział z uśmiechem na ustach Harry. –Znaczy, że nie będziesz chciał, bym
poszedł po lekarza. –odpowiedział speszony, na co ja też lekko się roześmiałem.
–Nic się nie stało, Loui.
-Co się działo ze mną? Opowiesz mi tylko to i
pójdziesz po te nieprzyjemne Panie w białych kostiumach. – Harry roześmiał się.
-Więc… Przyszedłem. Nie, przybiegłem, bo
usłyszałem jakieś wrzaski w sali z korytarza. A Ciebie też już długo nie było…
- głos Harrego zadrżał. – Wtedy.. wtedy zobaczyłem Ciebie z Malikiem. I
rozpoznałem, że to on tak krzyczał… I się rzuciłem biegiem w Waszą stronę… - po
policzku Harrego poleciała pojedyncza łza. – Ja go odepchnąłem… Ale to było
takie nierozsądne! Wtedy ty upadłeś z hukiem… Ale ja nie zareagowałem na to! –
Harry wykrzyczał to z ogromnym wyrzutem sumienia i żalem w głosie. Jego płacz
narastał.
-Ha-harry… Chodź tu. – powiedziałem do Niego
otwierając swoje ręce, by się we mnie wtulił. Zarówno ja, jak i On tego potrzebował.
Styles zrozumiał o co mi chodzi, i wtulił się we mnie najlepiej, jak tylko
potrafił. Ucałowałem jego włosy, by się uspokoił.
- I ja się zacząłem przemawiać z Zaynem… A ty tam
leżałeś pod ścianą… Wtedy miałeś atak. Coś jak padaczki, ale to nie było to… Ja
podbiegłem… Zayn ze mną. On był przestraszony, bardziej niż ja… Nie wiem czemu…
- Harry pociągnął nosem i otarł łzy. – To się skończyło, ale nie oddychałeś..
zacząłem cię reanimować, Malik zadzwonił po pogotowie… i tak tu jesteś… ze
złamanymi żebrami, nogą… straciłeś też trochę włosów na głowie…
-Jak trochę? – spytałem z jękiem.
-Tak trochę dużo, ale już włosy CI odrastają… Nim
stąd wyjdziesz to będziesz miał tą samą, piękną fryzurę. – pocieszył mnie
Harry. – Och, mam dalej Cię informować o twoim stanie zdrowie? – przytaknąłem głową.
– Więc… na wskutek upadku doznałeś wstrząsu mózgu… Zagrożona była twoja pamięć…
i chyba to wszystko… masz parę siniaków na brzuchu, jednak te już się goją. Jak
się czujesz? – spytał z troską.
-Cóż… cud, że żyję. – powiedziałem z uśmiechem.
-Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że już się
obudziłeś! Znaczy wybudziłeś, bo byłeś w śpiączce. Dwa tygodnie…
-Ojej. To co dzisiaj mamy? – spytałem z
niedowierzaniem.
-Jak nastanie dzień będzie siódmy dzień marca.
Tak bardzo przepraszam! Boże, nie wiem czemu tak postąpiłem! – Harry zaniósł
się płaczem.
-Ej, Kocie… proszę.. nie płacz, przecież nic się
nie stało. Żyję, tak? Wszystko się zagoi w kilka tygodni. Mój mózg i wszystkie
inne narządy jak na pierwszy rzut oka funkcjonują dobrze, tak? Badania to
potwierdzą. Spójrz na mnie. – Harry spojrzał na mnie swoimi szmaragdowymi
oczami. – Dziękuję, że tu jesteś. Dziękuję, że to Ciebie mogłem oglądać zaraz
po przebudzeniu. – pogładziłem Harrego po policzku. – Kocham Cię. – zbliżyłem swoje
usta do Jego warg i zamknąłem je w pocałunku. – Ups. – szybko przerwałem. – Mój
oddech wcale nie musi być idealny do pieszczot takiego typu. – uśmiechnąłem się
do Harrego, opierając się czołem o czoło.
-Och, daj spokój. Było idealnie. – powiedział Harry
i złączył nasze usta w długi i namiętny pocałunek. – Teraz to już idę po te
niemiłe panie. – Harry prychnął stając koło łóżka.
-Już tęsknię…. – powiedziałem z udawanym grymasem
niezadowolenia na twarzy.
-To wyobraź sobie co ja czułem przez ostatnie,
ponad, dwa tygodnie. – odpowiedział Harry z uśmiechem kierując się ku wyjściu. –
A, nie wiem czy Ci wspominałem… - zaczął Styles stojąc w drzwiach. – Zayn Malik
też jest w szpitalu. W tym szpitalu. – powiedział Loczek opuszczając
pomieszczenie, a ja poczułem, jak moja głowa opata na poduszkę w szoku po
usłyszanej wiadomości.
Chciałem pozbierać te wszystkie myśli, które
teraz kotłowały się w mojej głowie. Chciałem się zastanowić nad tym, co przeżywał
Harry przez ten cały czas. Jak się czuje moja mama? Czy Dziewczynki też tu są? A
Liam i Niall – co u Nich? I Zayn… co on tu robi? Co mu się stało?
Chciałem też… nie wiem… podziękować Bogu, że
żyję? Chodź nie wiem czy to właściwe… Wyrzekłem się Go, gdy odkryłem swoją
orientację… Dziękuję, że żyję.
Pomyślałem i przymknąłem oczy.
-Witaj, Lou! Miło Cię widzieć nie-śpiącego! –
przywitał mnie radosnym głosem wysoki, szczupły mężczyzna w okularach, obok
którego maszerowały dwie pielęgniarki. Zza szklanej szyby Harry odsłonił dla
mnie swój szereg białych zębów, a z palców ułożył serce. Na mojej twarzy
zagościł niezwykle szeroki uśmiech. Dziękuję,
że żyję.
Witajcie Wszyscy!
Kolejny, trochę opóźniony rozdział (wczoraj najbardziej leniwy dzień tych wakacji) oddany w Wasze skromne ręce. Kiedy następny? W poniedziałek lub wtorek po południu. Co do dalszych części, kiedy będą się pokazywały - sam nie wiem, wszystko zależy od mojego planu lekcji.
Dziękuję za komentarze, wejścia i liczę na więcej!
muah
PS widzieliście tą nową ikonkę na moim bloggerskim profilu? *-___*
wtorek, 28 sierpnia 2012
Rozdział 14
-Więc.. – zacząłem w oczekiwaniu na Liama i
Nialla – ten tatuaż. Wytatuowałeś sobie tą myśl, bo…
-Bo wcale nie spieszy mi się do bycia dorosłym.
Życie traktuję jako dzieciństwo – beztrosko, z uśmiechem na twarzy. Nie ma u
mnie tak, że jak mam już osiemnaście lat to będę się nazywał dorosłem. Nie.
Jestem dzieckiem. Zawsze nim będę.
-Dokładnie. – skwitowałem. – Lubię twój styl
życia, wiesz? Od początku miałem Cię za duże dziecko. – posłałem ku Harremu
uśmiech.
- Dziękuję za komplement. – Styles roześmiał się.
-Siemasz Larry. – z naszej rozmowy wyrwał nas
Liam, który wtargnął z Niallem na tylnie siedzenie.
-Siemasz co!? – odwróciłem się z Harrym do tyłu,
by posłać Chłopakom głupi wyraz twarzy.
-Louis
I Harry to Larry. Larry Stylinson. – wyjaśnił Niall. Lekko się
uśmiechnąłem, odwracając się do Harrego. Wnioskując po jego uśmiechu spodobał mu
się ten pomysł.
-Cześć Niam. – przywitał tyły Harry wracając do
poprzedniej pozycji. – Larry Stylinson… - wyszeptał cicho, uśmiechając się pod
nosem. Ruszyliśmy na Oxford.
~poniedziałkowy lunch~
-Ym… zaraz wracam, muszę iść do toalety. –
powiedział Harry wstając z miejsca.
-Co wczoraj robiliście? – spytał Liam z
zainteresowaniem, gdy Loczek oddalił się na tyle, by nie słyszał naszej
rozmowy.
-Byłem u Harrego. Na obiedzie… i zostałem na
śniadaniu. – powiedziałem spokojnym głosem bawiąc się moimi palcami pod stołem.
Zaraz poleci z ust Liama milion pytań…
-Wohaa! – zareagował Niall. – Wczoraj była
niedziela. Wiesz co to oznacza?
-Noo.. – jęknąłem. – Wiem. Cieszę się z tego, ale
było kilka niezręcznych momentów.
-Jakich? – spytał Payne.
-Ym.. na przykład… po obiedzie poszliśmy na
spacer po okolicy i natknęliśmy się na Malika. I Harry tak dziwnie zareagował..
omal mi nie zgniótł ręki. Z resztą Zayn wcale nie lepiej. To coś szklanego co
trzymał w dłoniach narobiło dużo huku, gdy się tłukło. I wpatrywał się w nas
przez kilka sekund z wyciągniętymi przed siebie dłońmi, a później ruszył
szybkim krokiem przed siebie. – spojrzałem na Liama, który wydał się tym
nieporuszony. Oni też coś wiedzą.
-Co na to Harry? Spytałeś się co znaczyła jego
reakcja? – ze stoickim spokojem spytał mnie Liam, jednak jego mokre ręce go
zdradziły.
- Nie chciał o tym mówić. Ty też nie chcesz o tym
mówić. Wy – wskazałem palcem na ich dwójkę – coś wiecie. Ba, myślę, że wiecie
wszystko. A ja nie wiem nic.
-Wiemy. – odezwał się Niall, na co Liam go
spiorunował wzrokiem. – No co! To nasz przyjaciel, prawda? – zwrócił się do
Payne, który wywrócił oczami.
-Coś tam wiemy. Z pogłosek, które krążyły po
uczelni. Jednak myślę, że musisz poprosić Harrego, by Ci to wyjaśnił… - Liam
posłał ku mnie lekki uśmiech i dotknął moich splecionych palcy na stole, jako
znak pocieszenia. – Coś jeszcze się wydarzyło?
-Ym.. Harry nie jest gotowy na… ym… na wszelkie
bliższe kontakty niż całowanie i przytulanie. – powiedziałem na jednym tchu.
-Och… ma dopiero 18 lat, zrozum Go. – skwitował
Niall. Jego wypowiedź mnie zaskoczyła.
-Rozumiem to, szanuję to i cieszę się na swój
sposób z tego. Nie mam do niego żadnych pretensji. Ale Liam się spytał czy coś
się jeszcze wydarzyło, więc odpowiedziałem. – uśmiechnąłem się pogodnie w ich
stronę i w tym samym momencie zauważyłem Harrego wchodzącego na stołówkę. Wyprostowałem
się na krześle – dopiero teraz zauważyłem, że razem z Liamem byliśmy pochyleni
nad blatem – i wziąłem małą porcję sałatki owocowej.
-Coś mnie ominęło ciekawego? – spytał Harry, gdy
dołączył do nas.
-Raczej nie. Mówiłem Louisowi, że Dwa dni w Nowym Jorku to bardzo fajny
film. – powiedział Liam.
-Ach tak, coś tam o tym słyszałem. – skwitował
Harry.
Lubię ten wspaniały moment, gdy podczas naszego
lunchu każdy zaczyna zajmować się sobą. Ja ten czas wykorzystuję nad
rozmyślaniem oraz obserwowaniu innych. Właśnie wtedy spostrzegłem, że dzisiaj
nie ma Zayna Malika na uczelni. Cóż… ucieszyłem się lekko z tego powodu, bo nie
musiałem ukrywać się i chronić od tego spojrzenia, którego sprawa jest bardzo
poplątana. Wszyscy o niej wiedzą, ale nikt nie chce mi powiedzieć. Nawet przyjaciele,
a co dopiero chłopak! Gdzieś tam w głębi byłem na nich wkurzony.
Może Zayn Malik… w zasadzie nie wiem co może. Nic
ciekawego nie przychodzi mi do głowy. Ba, nawet nic nie-ciekawego mi nie
przychodzi do głowy. Pustka, echo obija się o ściany.
-Hej, Kocie. – poczułem ciepły oddech na
policzku. Odwróciłem się lekko i napotkałem szmaragdowe oczy. Lekko musnąłem
usta Harrego.
-Hej. Jak tam? – lekko się uśmiechnąłem obejmując
chłopaka z kręconymi włosami w pasie. – Może brzoskwini? – nadziałem na widelec
mały kawałek owocu i nakarmiłem nim Stylesa. Chyba musiało to wyglądać
komicznie, ale nie przejmowałem się tym.
-Ym, dziękuję. A tu dobrze, jak zawsze. – cicho
roześmiał się. – Nudziło mi się, więc przyszedłem do Ciebie.
-Dobrze zrobiłeś. – ucałowałem Harrego we włosy i
ponownie wybrałem z plastikowego naczynia kawałek owocu, który posłałem ku
chłopakowi obok. Pierwsi studenci zaczęli opuszczać stołówkę.
-Ugr, czemu ta godzina tak szybko mija a wykłady
się dużą? – odezwał się Niall kończąc swój posiłek.
-Wszystko co dobre, szybko się kończy, kochanie.
– skwitował Liam podnosząc się z krzesła.
-Nie chce mi się wstawać. Tak mi dobrze u Ciebie.
– powiedział cicho Harry.
-Słodzisz mi. – szepnąłem mu, klepiąc go w plecy
by się ruszył, co zrobił niechętnie. Pozbierałem wszystkie naczynia i ruszyłem z
nimi do miejsca ich oddawania – wielkiego pojemnika w jednym z kątów
pomieszczenia. Gdy ruszyliśmy do sali wykładowej objąłem Harrego.
-Tak lepiej. – usłyszałem z ust Stylesa i lekko
się uśmiechnąłem. Za długo ten spacer nie trwał, bo nasz cel znajdował się
kilka metrów od stołówki. Zajęliśmy z Niamem miejsca pod oknem i
przygotowaliśmy się do zajęć.
-Witajcie w ten piękny, zimowy poniedziałek! –
przywitał nas profesor. Zaczął się niezwykle, kolejny, nudny wykład.
-Myślę, ze muszę iść do ubikacji. – powiedziałem
cicho do Stylesa i udałem się do WC. Na korytarzu panowała cisza, tylko
uderzenie moich stóp odbijało się echem. Pomyślałem, że jest tu naprawdę za
spokojnie. Roześmiałem się sam do siebie. Co
ty gadasz Tommo, co ty gadasz. Załatwiłem to, co miałem załatwić i
przyspieszonym krokiem ruszyłem do Sali. Nie, nie do Sali. Ruszyłem do Harrego,
podśpiewując Jego piosenkę, którą napisał dla mnie – tak myślę, że dla mnie – i
zaprezentował mi ja wczorajszego popołudnia w parku. Wtedy poczułem mocne
szarpniecie w prawy bok.
-Ty skurwielu! Ty jebany pedale! – Zayn Malik
pojawił się znikąd przy moim boku.
Z impetem pchnął mnie na pobliską ścianę.
Poczułem, jak tylnia część mojej głowy uderza w kant. Obraz mi się rozdwoił,
jakby gałki oczne wirowały bezwładnie. Po kilku sekundach wszystko wróciło do
normy. Wtedy poczułem przeszywający ból w czaszce. Odruchowo dotknąłem się owego
miejsce i poczułem na swoich palcach czerwoną, gęstą maź. Przymknąłem oczy.
–Ty
skurwielu! Zajebie Cię! Zobaczysz! – Zayn Malik wykrzykiwał mi w twarz obelgi.
Kurczowo trzymał moją bluzkę. –Co to kurwa jest, że ty masz to, czego ja nie
mogę mieć!? Nie tak do kurwy się umawiałem z tym u góry. – czarnowłosy chłopak
uniósł mnie lekko do góry i ponownie pchnął mnie na ścianę. Ból rozszedł się po
głowie, przez klatkę piersiową do palców u nóg.
–Jak Was
wtedy zobaczyłem… Ciesz się, że wtedy na Ciebie się nie rzuciłem, cioto. –
roześmiał się gorzko. –Myślisz, że mam ochotę na Was patrzeć!? Patrzeć na Ciebie,
na Twoją piękną twarzyczkę i stylowe ubranie!? Patrzeć na Ciebie jak się
obściskujesz z Harrym na uczelni!? Patrzeć na Ciebie i na twoją kurewską
przyjaźń z Niallem i Liamem!? Tak, ich też chciałem mieć tylko dla siebie! Ten,
co ma to, o czym ja pragnę od dawna, nie będzie chodził po tej ziemi! Zrozum
to. – jego głos szumiał mi w głowie. Czułem, jak krew spływa mi po szyi i leci
ciurkiem wzdłuż kręgosłupa. Traciłem przytomność. Nie wyłapywałem sensu
wypowiedzi Zayna.
– Pobicie
na korytarzu w Oxfrodzie. Ze skutkiem śmiertelnym? – spytał ironicznie. –
Chcesz tego!? – wykrzyczał jeszcze bardziej uniesionym głosem. Nic nie
odpowiedziałem. –Ha, milczenie uznam za potwierdzenie. – wtedy poczułem ból w
prawej noce. Czy On mi ją złamał? Z moich ust wydobył się cichy jęk. Cichy, bo
na nic więcej nie było mnie stać. Kolejny cios. Tym razem w brzuch, tuż pod żebrami.
Fala bólu ogarnęła całe moje ciało. Moje ręce uniósł do góry i plunął mi w
twarz. Kolejny cios. Czułem się poniżony. –Takie piękne ręce… Nie pozwolę na
to, by nic im się nie stało.
-Zostaw go! – usłyszałem krzyk. Znajomy krzyk.
Znajomy głos. Dźwięczny, chrypliwy… To głos Harrego. Chyba tak się nazywał.
Odwróciłem się w tym kierunku, skąd dobiegał moich uszu owy dźwięk. Zobaczyłem,
jakby przez mgłę, biegnącego w moim, w zasadzie to w naszym kierunku lokowatego
chłopaka. Poruszał się on niezwykle szybko. Gdy był kilka metrów ode mnie,
zauważyłem, że po policzkach spływają mu łzy, a na twarzy maluje się złość,
agresja. – Ty chuju! Zostaw Go! – wykrzyczał owy chłopak do Zayna Malika i
odepchnął go ode mnie. Bezwładnie opadłem na podłogę. W ciemności, która
zapanowała przed moimi oczami, zobaczyłem, jakby w oddali, jasny punkt.
Witajcie!
Kolejna część za nami - nie byle jaka (aczkolwiek krótka), bo w końcu się dowiedzieliście nieco więcej o Maliku :) Za wejścia, komentarze dziękuję! Na kolejny rozdział zapraszam... w piątkowy wieczór ;)
#1love
Subskrybuj:
Posty (Atom)