Ciężar na klatce piersiowej rósł, przez co stawał
się coraz bardziej niekomfortowy. Suchość w gardle i na ustach tylko potęgowała
ten stan. Powoli, z ogromnym oporem ciężkich powiek otworzyłem je. Ten biały
blask, który zaatakował moje źrenica był niezwykle jasny. Chciałem osłonić
dłonią moje oczy, jednak podnosząc rękę nagle szarpnęło coś nią raptownie w
dół. Poczułem bezradność – przecież w Raju miało być tak pięknie… Może trafiłem
do Piekła? I to uporczywe pikanie, które dochodziło do moich uszy. Zamknąłem na
chwile oczy i ponownie je otworzyłem po kilku sekundach. Tym razem mogłem
zaobserwować wszystko, co mnie otaczało.
Otaczały mnie lekko niebieskie ściany, na które
wlewało się jasne światło pochodzące od lamp zawieszonych na białym suficie.
Naprzeciwko mnie znajdowała się szklana ściana z przesuwanymi – tak myślę –
drzwiami. Pod inną zaś zagospodarowano miejsce na biurko. Ja zaś leżałem na
dużym, jednoosobowym łóżku, które było wygodne. Jedna z moich nóg była
zawieszona do ramy owego legowiska. Może jednak trafiłem do Nieba? A te
wszelkie rurki, które były doprowadzone do mojej lewej dłoni to tylko jakaś
aparatura mająca na celu przyzwyczajenie mojego ludzkiego ciała do życia w
Raju?
Z moich ust wydobył się cichy, słaby jęk.
Chciałem prawą ręką przeczesać włosy, jednak wtedy poczułem, że coś ją ugniata.
Leniwie spojrzałem w owe miejsce i zobaczyłem skuloną postać siedzącą na
drewnianym stołku, a leżącą na moim ciele. Jej bujne loki rozlane były na mojej
nagiej klatce piersiowej. Bujne, kasztanowe loki. Znajome mi loki, spod których
dostrzegłem tą piękną i młodą twarz.
Twarz Harolda Stylesa.
Czemu On tu jest? Tutaj na Górze. Albo na Dole…
Czy jego uczucia były na tyle silne, by pójść ze mną wszędzie? Nawet na drugą stronę
życia?
Moich uszów doszło ciche pochrapywanie. Harry
spał na moim torsie. Wyciągnąłem rękę spod jego ciała, jednak włożyłem w to o
wiele więcej siły niż się spodziewałem. Po kilku chwilach odpoczynku, przeczesałem
te bujne włosy Loczka i pogładziłem go kciukiem po policzku. Chłopak poderwał
się z przyspieszonym oddechem oraz z przestraszonym wyrazem twarzy. Wpatrywał się
we mnie przez kilka sekund, po czym po jego twarzy spłynęły pojedyncze łzy.
-Louis! – chłopak rzucił się na moją szyję. –
Obudziłeś się! W końcu! – Harry złożył na moim policzku pocałunek, a chwilę
później poczułem w tym samym miejscu jego łzy.
-Dla-aczego… pł-aczesz? – powiedziałem ciszej,
niż się tego spodziewałem. Suchość w gardle nie pozwalała mi na nic więcej.
-Bo się obudziłeś Louis, obudziłeś… – Harry otarł
swoje łzy i posłał ku mnie swój piękny uśmiech, który zapamiętałem doskonale z
moje ludzkiego życia.
-Ale.. ale przecież… - chciałem przełknąć ślinę,
ale zwyczajnie jej nie miałem.
-Poczekaj, dam Ci wody. – chłopak podbiegł do
owego biurka, które zauważyłem wcześniej i wziął z niego szklankę wody z rurką.
–Napij się. – Harry podniósł lekko moją głowę, bym znalazł się w bardziej
komfortowej pozycji do picia. Wyłapałem ustami rurkę i wziąłem kilka dużych
łyków zimnej wody, który doskonale ugasiła pragnienie.
-Od razu lepiej. – powiedziałem nieco głośniej. –Dlaczego
tu jesteś? – spytałem z niedowierzaniem.
-Wszyscy są. Przyleciała Twoja mama, Lou. Śpi
teraz u pielęgniarek, które SA tutaj wyjątkowo uprzejmie. A Liam i Niall
przyjdą po szkole. – Harry przybliżył swoje siedzisko do mnie i oparł się na łokciach,
by obserwować moją twarz.
-To gdzie my jesteśmy do diaska? Czemu wszyscy
tutaj są? – spytałem z oburzeniem w głosie.
-Lou, głuptasie. – Harry roześmiał się. –
Jesteśmy w jednym z londyńskich szpitali. A myślałeś że gdzie? — spytał z
zagadkowym wyrazem twarzy. –Nie. Nie! Wcale o tym nie myślałeś!? – Harry odgadł
moją odpowiedź po zakłopotaniu, które odczytał po moich oczach.
-Tak myślałem. Harry! Wtedy… Na korytarzu.. –
poczułem napływające łzy do oczu. – Ja czułem się okropnie.. – mój głos zaczął drżeć..
–Malik… On chciał mnie pobić na śmierć! Bo mam ciebie, bo mam Liama… I mam
Niall… O co w tym wszystkim chodzi!? – wykrzyczałem do Harrego, uderzając pięścią
w materac.
-Ciii… Wytłumaczę Ci to wszystko… - Harry
uspokajał mnie, wycierając potok łez, który powstał na moich policzkach. –
Przecież CI obiecałem, że Ci wszystko wytłumaczę… -Styles ucałował moją dłoń,
którą trzymał w uścisku od jakiegoś czasu.
-Już mi to obiecałeś. Na drugi dzień zostałem napadnięty
na korytarzu! – powiedziałem podniesionym głosem do Harrego.
–Chyba pójdę
po pielęgniarki. – odpowiedział stłumionym głosem.
-Nie, proszę. Zostań jeszcze chwilkę. –
zatrzymałem Harrego, który wstał ze swojego miejsca. – Przepraszam… Poniosło
mnie… Przepraszam.
-W zasadzie to liczyłem na taką Twoją reakcję. –
powiedział z uśmiechem na ustach Harry. –Znaczy, że nie będziesz chciał, bym
poszedł po lekarza. –odpowiedział speszony, na co ja też lekko się roześmiałem.
–Nic się nie stało, Loui.
-Co się działo ze mną? Opowiesz mi tylko to i
pójdziesz po te nieprzyjemne Panie w białych kostiumach. – Harry roześmiał się.
-Więc… Przyszedłem. Nie, przybiegłem, bo
usłyszałem jakieś wrzaski w sali z korytarza. A Ciebie też już długo nie było…
- głos Harrego zadrżał. – Wtedy.. wtedy zobaczyłem Ciebie z Malikiem. I
rozpoznałem, że to on tak krzyczał… I się rzuciłem biegiem w Waszą stronę… - po
policzku Harrego poleciała pojedyncza łza. – Ja go odepchnąłem… Ale to było
takie nierozsądne! Wtedy ty upadłeś z hukiem… Ale ja nie zareagowałem na to! –
Harry wykrzyczał to z ogromnym wyrzutem sumienia i żalem w głosie. Jego płacz
narastał.
-Ha-harry… Chodź tu. – powiedziałem do Niego
otwierając swoje ręce, by się we mnie wtulił. Zarówno ja, jak i On tego potrzebował.
Styles zrozumiał o co mi chodzi, i wtulił się we mnie najlepiej, jak tylko
potrafił. Ucałowałem jego włosy, by się uspokoił.
- I ja się zacząłem przemawiać z Zaynem… A ty tam
leżałeś pod ścianą… Wtedy miałeś atak. Coś jak padaczki, ale to nie było to… Ja
podbiegłem… Zayn ze mną. On był przestraszony, bardziej niż ja… Nie wiem czemu…
- Harry pociągnął nosem i otarł łzy. – To się skończyło, ale nie oddychałeś..
zacząłem cię reanimować, Malik zadzwonił po pogotowie… i tak tu jesteś… ze
złamanymi żebrami, nogą… straciłeś też trochę włosów na głowie…
-Jak trochę? – spytałem z jękiem.
-Tak trochę dużo, ale już włosy CI odrastają… Nim
stąd wyjdziesz to będziesz miał tą samą, piękną fryzurę. – pocieszył mnie
Harry. – Och, mam dalej Cię informować o twoim stanie zdrowie? – przytaknąłem głową.
– Więc… na wskutek upadku doznałeś wstrząsu mózgu… Zagrożona była twoja pamięć…
i chyba to wszystko… masz parę siniaków na brzuchu, jednak te już się goją. Jak
się czujesz? – spytał z troską.
-Cóż… cud, że żyję. – powiedziałem z uśmiechem.
-Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że już się
obudziłeś! Znaczy wybudziłeś, bo byłeś w śpiączce. Dwa tygodnie…
-Ojej. To co dzisiaj mamy? – spytałem z
niedowierzaniem.
-Jak nastanie dzień będzie siódmy dzień marca.
Tak bardzo przepraszam! Boże, nie wiem czemu tak postąpiłem! – Harry zaniósł
się płaczem.
-Ej, Kocie… proszę.. nie płacz, przecież nic się
nie stało. Żyję, tak? Wszystko się zagoi w kilka tygodni. Mój mózg i wszystkie
inne narządy jak na pierwszy rzut oka funkcjonują dobrze, tak? Badania to
potwierdzą. Spójrz na mnie. – Harry spojrzał na mnie swoimi szmaragdowymi
oczami. – Dziękuję, że tu jesteś. Dziękuję, że to Ciebie mogłem oglądać zaraz
po przebudzeniu. – pogładziłem Harrego po policzku. – Kocham Cię. – zbliżyłem swoje
usta do Jego warg i zamknąłem je w pocałunku. – Ups. – szybko przerwałem. – Mój
oddech wcale nie musi być idealny do pieszczot takiego typu. – uśmiechnąłem się
do Harrego, opierając się czołem o czoło.
-Och, daj spokój. Było idealnie. – powiedział Harry
i złączył nasze usta w długi i namiętny pocałunek. – Teraz to już idę po te
niemiłe panie. – Harry prychnął stając koło łóżka.
-Już tęsknię…. – powiedziałem z udawanym grymasem
niezadowolenia na twarzy.
-To wyobraź sobie co ja czułem przez ostatnie,
ponad, dwa tygodnie. – odpowiedział Harry z uśmiechem kierując się ku wyjściu. –
A, nie wiem czy Ci wspominałem… - zaczął Styles stojąc w drzwiach. – Zayn Malik
też jest w szpitalu. W tym szpitalu. – powiedział Loczek opuszczając
pomieszczenie, a ja poczułem, jak moja głowa opata na poduszkę w szoku po
usłyszanej wiadomości.
Chciałem pozbierać te wszystkie myśli, które
teraz kotłowały się w mojej głowie. Chciałem się zastanowić nad tym, co przeżywał
Harry przez ten cały czas. Jak się czuje moja mama? Czy Dziewczynki też tu są? A
Liam i Niall – co u Nich? I Zayn… co on tu robi? Co mu się stało?
Chciałem też… nie wiem… podziękować Bogu, że
żyję? Chodź nie wiem czy to właściwe… Wyrzekłem się Go, gdy odkryłem swoją
orientację… Dziękuję, że żyję.
Pomyślałem i przymknąłem oczy.
-Witaj, Lou! Miło Cię widzieć nie-śpiącego! –
przywitał mnie radosnym głosem wysoki, szczupły mężczyzna w okularach, obok
którego maszerowały dwie pielęgniarki. Zza szklanej szyby Harry odsłonił dla
mnie swój szereg białych zębów, a z palców ułożył serce. Na mojej twarzy
zagościł niezwykle szeroki uśmiech. Dziękuję,
że żyję.
Witajcie Wszyscy!
Kolejny, trochę opóźniony rozdział (wczoraj najbardziej leniwy dzień tych wakacji) oddany w Wasze skromne ręce. Kiedy następny? W poniedziałek lub wtorek po południu. Co do dalszych części, kiedy będą się pokazywały - sam nie wiem, wszystko zależy od mojego planu lekcji.
Dziękuję za komentarze, wejścia i liczę na więcej!
muah
PS widzieliście tą nową ikonkę na moim bloggerskim profilu? *-___*
KOCHAM CIĘ hahah / @BezCiebieNieIde
OdpowiedzUsuńPołczyn ty chcesz żebym zawału dostała przez ikonkę?! Super rozdział... Kocham <3
OdpowiedzUsuńNapisałabym, że Lou powinien zginąć, ale zostałabym zlinczowana przez pozostałe czytelniczki, więc napiszę, ze fajnie, ze się obudził xd Ale intryguje mnie ten pobyt Malika w szputalu. Myślę, ze on chciał popełnić samobójstwo po tym, co zrobił Lou. Ale to tylko teoria Gabi, wiec nie trzeba jej brać poważnie xd Czekam na następny, @LikeLaughNiall xx
OdpowiedzUsuńNo no no no. Proszę, proszę. Kurde Ty wszystko tak gmatwasz. Bo ja wyobraź sobie chciałabym wiedzieć o co chodzi dokładnie Malikowi i co nim kierowało, NOW! Ale jako iż wszystkiego mieć nie można czekam grzecznie na kolejny. Btw, strasznie fajnie że Lou się obudził. Nie wiem co mogę napisać, podoba mi się, czekam na więcej.
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie, co się dzieje z Malikiem. Że go najpierw pobił, a potem był taki przerażony...intrygujące to wszystko :D Niecierpliwie czekam na następny rozdział.
OdpowiedzUsuńodetchnęłam z ulgą na wieść że Lou żyje i ma się w miarę dobrze. Dziękuję, rozdział jak zwykle wspaniały
OdpowiedzUsuńJejku, super rozdział! Super!
OdpowiedzUsuńSzybko dawaj nn!!
Zapraszam także do siebie
i-choke-on-my-own-words.blogspot.com
Cześć.
OdpowiedzUsuńTrafiłam tu przypadkiem ( wiesz, TT, wiadomość od kogoś do kogoś zjawia się na Twojej tablicy...) i zostanę. Podoba mi się Twoje opowiadanie, jest świetne. Masz cudowny, luźny styl pisania, godny pozazdroszczenia. Jedyne co mi przeszkadza w trakcie czytania to, wybacz, duże litery, trafiające się częściej, niż powinny. Rozumiem grzeczność, ale w tym momencie jest jej za dużo.
Muszę przyznać, że Twoje sceny +18 są naprawdę soczyste. Być może czegoś się od Ciebie nauczę, kto wie? Ja też piszę, choć temat mojego bloga odbiega daleko od Twojego. Jeśli jesteś ciekaw, zajrzj do mnie na http://fireonsouls.blogspot.com/.
O nowych rozdziałach możesz spokojnie informować mnie na TT, @TasukaNakutasa.
Pozdrawiam gorąco.
Znalazłam to opowiadanie kilka dni temu i od razu je przeczytałam i teraz jestem już na bieżąco. :d Miałam komentować już wcześniej, ale nie miałam czasu. Ostatnie dni wakacji i w ogóle. No, ale uważam bez sensu tracić czas na jakieś opowiadanie i nie wyrazić na jego temat własnego zdania. Nie to, że go traciłam czy coś. Nie zrozum tego źle. :)
OdpowiedzUsuńAle teraz do sedna.
Ten Malik śmierdział mi już od początku. Widziałam, że coś nie tak z nim, gdy patrzył się tak na Lou. No dobra może był nowy w szkole, ale to przecież wystarczyłby jeden dzień, a nie. :)
Ale nie będę się rozpisywać na temat poprzednich rozdziałów.
Jednak to jak napadł na Lou trochę mnie zdziwiło. Dał się tak ponieść emocją, a to co wykrzykiwał do niego było takie intrygujące.
Bo niby jak to chciała mieć Hazzę? Ok, dobra może był gejem, albo biseksualistą i podobał mu się Harry, a ten go odrzucił. Dobra to się może zgadzać.
Ale to, że chciał mieć też Niall'a i Liam'a? To mnie w ogóle zdziwiło. Ok, chciała mieć ich jako przyjaciół. No to dlaczego oni się z nimi nie przyjaźnili? Przecież oni są tacy mili i przyjaźnie nastawiani do wszystkich, że masakra. No chyba, że Malik jest totalnym idiotą, że nawet oni nie mogli go znieść.
Ciekawi mnie ich przeszłość i nie mogę się doczekać wyjaśnień.
Teraz co do tej sytuacji w szpitalu.
Na miejscu Lou zmusiłabym Harry'ego do wytłumaczenie mi o co chodzi. Świadomość, że wszyscy w około wiedzą, a ja nie, doprowadziłaby mnie do szału. Dobra, gdyby nie ten napad to jeszcze można by było to zrozumieć. Nie chce go naciskać. Jak będzie chciał to mu powie. Ale do jasnej cholery Malik na niego napadał i wykrzykiwał mu w twarz takie rzeczy, więc on też jest w to zamieszany. Szczerze mówiąc nie dałabym się złapać na chwyt Hazy z tym wyjściem.
"Chcesz wyjść? Ok to spadaj i wróć dopiero wtedy, gdy mi zaufasz i postanowisz naprawdę wpuścić mnie do swojego życia." Bo jak to inaczej nazwać, skoro Styles ukrywa przed nim tak istotną sprawę?
No i zastanawia mnie fakt, dlaczego Malik jest w szpitalu i co z tego wyniknie. Bo z pewnością, on byłby bardziej skory do wyjaśnienia całej tej sytuacji niż najbliżsi Lou.
No to byłby taki tam komentarz. Może on być całkowicie pozbawiony sensu za co od przepraszam. :D
Mega słodkie <3
OdpowiedzUsuńWeź wyjaśnij czemu Malik go zlał a nie :D
OdpowiedzUsuńNie no masz talent, żeby wymyślić takie coś! Wow!
Powodzenia w nowym roku szkolnym! ;*
Owocnej nauki i pisania! :*
Twoje opowiadanie jest takie, takie... pocieszne! Jezu, wybacz, ale to jedyne słowo, które nasuwa mi się w tym momencie na myśl :D Życzę weny!
OdpowiedzUsuństylinsonsextape.blogspot.com
Połczyn Ty mój mały geju ! ♥
OdpowiedzUsuń